Rozdział 6
„My immortal”
Lizzie
„You used to captivate me,
By your resonating light,
But now I’m bound by the life you left behind”
Obudziłam się naga w moim łóżku, ale obok nie było już
Gregora, mimo iż materac był jeszcze ciepły. Na poduszce leżała karteczka
zapisana starannym, lekko pochyłym pismem. Przetarłam oczy i odczytałam:
Jestem na treningu.
Kocham Cię :*
PS. Słodko śpisz…
Uśmiechnęłam się, ale jednocześnie poczułam dziwne ukłucie
gdzieś w środku. Po moich policzkach popłynęły łzy. Te okropne wyrzuty
sumienia…
Kochałam go, a on mnie, a ja miałam go zniszczyć w
najwredniejszym artykule jaki wyszedł spod mojego pióra.
Pozbierałam swoje ubrania i udałam się do łazienki. Wzięłam
prysznic, aby przestać płakać i trochę się rozluźnić. Wytarłam się ręcznikiem,
ułożyłam włosy i nałożyłam skromny makijaż. Wiedziałam, że cokolwiek się stanie
muszę być silna.
Wyszłam z łazienki i wybrałam numer do szefa. Chciałam to
odkręcić, miałam gdzieś, że nie dostanę awansu, chciałam po prostu, żeby
zostało tak jak jest.
Moja komórka stała się jakby z ołowiu, każdy sygnał zdawał
się ciągnąć w nieskończoność.
-Witaj, kochana!- usłyszałam.
-Dzień dobry- odpowiedziałam oschle.
-Czyżbyś miała jeszcze lepszy temat do artykułu?
-Nie, właściwie chciałabym poprosić, żeby pan nie publikował
tego artykułu.
-Kochanie, to niemożliwe- odparł spokojnie.
-Ale to nie może być opublikowane!
-A to dlaczego?
-Ja… Po prostu… Proszę…- szepnęłam błagalnie.
-Nie!- uciął szybko.
-Dlaczego?- głos mi się łamał.
-Kochanie, to super temat, gazeta rozejdzie się jak świeże
bułeczki, poza tym magazyn jest już w druku- wyjaśnił mi spokojnie, ale
stanowczo. Nogi się pode mną ugięły i znów zaczęłam płakać.
-Jest pan najwredniejszym osobnikiem jakiego widziała
ziemia!- ryknęłam so słuchawki.
-Przepraszam, kochanie…
-Nie jestem „kochanie”! Ma pan tego nie publikować!
-Musiałabyś zapłacić koszty… A wierz mi to nie są małe
pieniądze.- nie mogłam zrozumieć, jak może być tak spokojny.
-Ale chyba można coś zrobić- odpowiedziałam już bez nadziei.
-Zawsze możemy dogadać się inaczej- zasugerował.
-Na to niech pan nie liczy…
-Hmm, kochanie, to widzę, że się nie dogadamy.
-To przynajmniej proszę o samolot do Austrii.
-Obelgami i sprzeciwem straciłaś pracę, przez co nie
należysz już do redakcji i przykro mi, ale nie będę finansował twoich powrotów-
rozłączył się bezceremonialnie, a ja osunęłam się na podłogę i znów płakałam.
----------------
Hejka! Już wróciłyśmy z Londynu, więc następne rozdziały pojawiać się będą w piątki :)
Miłego czytania. Pozdrawiamy Milka i Molly :*
Nie było mnie tutaj jakiś czas, wybaczcie. W ostatnim czasie miałam czas na niewiele rzeczy, w tym na komentowanie, lecz obiecuję, że nadrobię. :)
OdpowiedzUsuń'Ps. Słodko śpisz..' -awwww. *o* Przecudne. :)
To teraz uciekam do następnego rozdziału. :)
Zjebana jesteś, naprawdę.
OdpowiedzUsuńPowinnaś sobie poszukać jakiegoś nowego zajęcia, bo do pisania opowiadań, to Ty niestety nie masz talentu. Po co się brać za coś, co Ci nie wychodzi dobrze? :]]]
http://beka-z-fanatyczek.blogspot.com/