niedziela, 1 czerwca 2014

Rozdział 6
„My immortal”
Lizzie
„You used to captivate me,
By your resonating light,
But now I’m bound by the life you left behind”

Obudziłam się naga w moim łóżku, ale obok nie było już Gregora, mimo iż materac był jeszcze ciepły. Na poduszce leżała karteczka zapisana starannym, lekko pochyłym pismem. Przetarłam oczy i odczytałam:

Jestem na treningu.
Kocham Cię :*
PS. Słodko śpisz…

Uśmiechnęłam się, ale jednocześnie poczułam dziwne ukłucie gdzieś w środku. Po moich policzkach popłynęły łzy. Te okropne wyrzuty sumienia…
Kochałam go, a on mnie, a ja miałam go zniszczyć w najwredniejszym artykule jaki wyszedł spod mojego pióra.
Pozbierałam swoje ubrania i udałam się do łazienki. Wzięłam prysznic, aby przestać płakać i trochę się rozluźnić. Wytarłam się ręcznikiem, ułożyłam włosy i nałożyłam skromny makijaż. Wiedziałam, że cokolwiek się stanie muszę być silna.
Wyszłam z łazienki i wybrałam numer do szefa. Chciałam to odkręcić, miałam gdzieś, że nie dostanę awansu, chciałam po prostu, żeby zostało tak jak jest.
Moja komórka stała się jakby z ołowiu, każdy sygnał zdawał się ciągnąć w nieskończoność.
-Witaj, kochana!- usłyszałam.
-Dzień dobry- odpowiedziałam oschle.
-Czyżbyś miała jeszcze lepszy temat do artykułu?
-Nie, właściwie chciałabym poprosić, żeby pan nie publikował tego artykułu.
-Kochanie, to niemożliwe- odparł spokojnie.
-Ale to nie może być opublikowane!
-A to dlaczego?
-Ja… Po prostu… Proszę…- szepnęłam błagalnie.
-Nie!- uciął szybko.
-Dlaczego?- głos mi się łamał.
-Kochanie, to super temat, gazeta rozejdzie się jak świeże bułeczki, poza tym magazyn jest już w druku- wyjaśnił mi spokojnie, ale stanowczo. Nogi się pode mną ugięły i znów zaczęłam płakać.
-Jest pan najwredniejszym osobnikiem jakiego widziała ziemia!- ryknęłam so słuchawki.
-Przepraszam, kochanie…
-Nie jestem „kochanie”! Ma pan tego nie publikować!
-Musiałabyś zapłacić koszty… A wierz mi to nie są małe pieniądze.- nie mogłam zrozumieć, jak może być tak spokojny.
-Ale chyba można coś zrobić- odpowiedziałam już bez nadziei.
-Zawsze możemy dogadać się inaczej- zasugerował.
-Na to niech pan nie liczy…
-Hmm, kochanie, to widzę, że się nie dogadamy.
-To przynajmniej proszę o samolot do Austrii.

-Obelgami i sprzeciwem straciłaś pracę, przez co nie należysz już do redakcji i przykro mi, ale nie będę finansował twoich powrotów- rozłączył się bezceremonialnie, a ja osunęłam się na podłogę i znów płakałam.

----------------
Hejka! Już wróciłyśmy z Londynu, więc następne rozdziały pojawiać się będą w piątki :)
Miłego czytania. Pozdrawiamy Milka i Molly :*

2 komentarze:

  1. Nie było mnie tutaj jakiś czas, wybaczcie. W ostatnim czasie miałam czas na niewiele rzeczy, w tym na komentowanie, lecz obiecuję, że nadrobię. :)
    'Ps. Słodko śpisz..' -awwww. *o* Przecudne. :)
    To teraz uciekam do następnego rozdziału. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zjebana jesteś, naprawdę.
    Powinnaś sobie poszukać jakiegoś nowego zajęcia, bo do pisania opowiadań, to Ty niestety nie masz talentu. Po co się brać za coś, co Ci nie wychodzi dobrze? :]]]

    http://beka-z-fanatyczek.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń