sobota, 28 czerwca 2014

Rozdział 10
„Who am I to say’’
Lizzie
“But who am I to say you love me,
And who am I to say you need me,
And who am I to say you love me...”

-Spokojnie, przejdzie mu- usłyszałam, kiedy Morgi wszedł do samochodu. Spojrzałam na niego z powątpiewaniem.
-Dzięki, że próbujesz mnie pocieszyć- mruknęłam- ale prawda jest taka, że rozwaliłam wszystko, co nas łączyło.
-Przestań- prychnął mój towarzysz- Gregorowi przejdzie. Zawsze w końcu przechodzi- powiedział już mniej pewnie. Westchnęłam ciężko i zamknęłam oczy. Otworzyłam je dopiero kiedy Morgi zaparkował przed moim hotelem. Podziękowałam mu cicho i ruszyłam w stronę drzwi.
Wzięłam prysznic, aby zmyć z siebie całe emocje, ale nic mi nie pomagało. Czułam w środku taką pustkę, przygnębienie. Było mi wstyd za wszystko co zrobiłam i powoli przestawałam się dziwić Gregorowi, przecież go zraniłam, zniszczyłam…
Położyłam się do łóżka i próbowałam zasnąć. Nie chciałam więcej o nim myśleć, wiedziałam, że to koniec. Nie wiem kiedy przyszedł do mnie sen, ale czekałam na niego długo…

xxx

Obudziłam się, czując się jeszcze gorzej. Stwierdziłam, że nie ruszam się dzisiaj z hotelu, nie miałam ochoty na nic. Moje życie rozsypywało się na drobne kawałeczki, jak szkło, i każdy z nich otwierał nową ranę w sercu.
Rozmyślałam, jak będę teraz żyć, gdy mój telefon zakomunikował mi, że ktoś próbuje się do mnie dodzwonić.
-Halo?- odezwałam się do słuchawki.
-Cześć kochana, jak się czujesz?- zapytała Ewka.
-Okropnie, źle, jestem przygnębiona, pusta, ranię ludzi wokół, jestem beznadziejna- rozpłakałam się.
-Nie jesteś beznadziejna!- usłyszałam jej spokojny głos.- Idziesz dziś ze mną na kwalifikacje.
-Nie, proszę, nie rób mi tego.
-Oj, nie marudź, Kamil się ucieszy.
-Ewka…
-I tak Cię wyciągnę z tego hotelu. Masz tylko wybór, by zrobić to dobrowolnie lub ja użyję swojej siły. Przyjdę po Ciebie o 17.00, bądź gotowa.
-Ok.- uległam jej, bo i tak by mnie wyciągnęła.
Miałam cały dzień wolny i zero pomysłu co mogłabym robić. Zrzuciłam wszystkie zdjęcia z aparatu na laptopa i zaczęłam je przeglądać. Patrzyłam na każde zdjęcie, wspominając jak się wtedy czułam, jak zachwycałam się każdą rzeczą w Soczi.
Na prawie każdym zdjęciu był Gregor. Piękny, uśmiechnięty, emanujący pozytywną energią.
Wpatrywałam się właśnie w zdjęcie, które zrobiłam austriackiej kadrze, w dniu w którym ich poznałam, gdy usłyszałam cisze pukanie do drzwi. Otarłam szybko łzy i otworzyłam.
-Jedziemy do szpitala- oznajmił stojący w progu Morgi.
-Coś się stało?- byłam pewna, że moje serce przestało na chwilę bić.
-Nie, po prostu musicie się w końcu pogodzić- odparł Thomas.
Weszłam do łazienki, aby doprowadzić się do stanu używalności. Chwilę później byliśmy już pod szpitalem. Wiem, że gdyby Thomas nie trzymał mnie za rękę, uciekłabym gdzie pieprz rośnie, aby tylko nie musieć znosić znów jego wzroku.
Zobaczyłam go lustrującego sufit, jakby chciał wyczytać w bieli coś interesującego. Myślałam, że mnie nie zauważył, ale on odezwał się do mnie:
-Co tu znowu robisz?- zapytał. W jego głosie słychać było ból i smutek, ale wychwyciłam w nim także złość. Stanęłam jak wryta, gotowa uciec, ale Morgi popchnął mnie lekko do przodu.
-Przyszłam Cię przeprosić- mruknęłam.- Znowu- dodałam sarkastycznie. Byłam już zirytowana faktem, że wszyscy (czytaj Thomas) mnie tu taszczą. Gregor spojrzał na Thomasa nad moją głową, co dało mi do zrozumienia, że Morgenstern zdecydowanie gestykuluje za moimi plecami. Schlieri spojrzał na niego z przekąsem… a ja zirytowałam się tak bardzo, że powiedziałam coś, czego potem żałowałam:
-No, ale nie musiałabym tego robić, gdybyś nie zachowywał się jak dziecko.- mruknęłam.
Usłyszałam za sobą cichy jęk, a w oczach Gregora zobaczyłam czystą wściekłość.
-Czyli wszystko sprowadza się do tego, że to moja wina?- krzyknął na mnie.
-Gdybyś był bardziej dojrzały…- zaczęłam.
-To byś nie napisała tego cholernego artykułu?
-To byś zareagował inaczej?
-Tego się spodziewasz? Że zapomnę? I wybaczę tak po prostu?
-Nie! Tak! Nie… wiem. Nie wiem! Chciałabym… żebyś…- złapałam się za głowę, z moich oczu zaczęły płynąć łzy. Wycofałam się powoli z pokoju, cały czas patrząc mu w oczy, które w tym momencie przepełnione były bólem… Po prostu bólem…

xxx

Ewa ciągnęła mnie za rękę pomiędzy domkami skoczków. Jęczałam i marudziłam, żeby pozwoliła mi wrócić do hotelu. Ona jednak była nieugięta.
-Chłopaki będą na mnie wściekli, jeśli Cię do nich nie zaprowadzę- powiedziała z uśmiechem na twarzy. Jakoś niespecjalnie chciałam, aby polscy skoczkowie widzieli mnie w chwili największego załamania, no ale cóż. Ewce nie przegadasz.
Nim się obejrzałam wepchnęła mnie do drewnianego budynku. Niestety, moja wspaniała koordynacja ruchowa sprawiła, że potknęłam się o próg. Na szczęście okazało się, że pewien chłopak o ciemnej cerze i czarnych włosach, ma lepszy refleks ode mnie.
Kiedy w końcu stanęłam na nogach i spojrzałam na twarz mojego wybawcy, nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu.
-Kotek!- wykrzyknęłam z radością i rzuciłam mu się na szyję. Maciek zaśmiał się i objął mnie w pasie. Był moim przyjacielem od czasów szkolnych, ale odkąd wyjechałam do Austrii nasz kontakt się urwał. Zresztą, podobnie jak z pozostałymi członkami reprezentacji, z którymi przed przeprowadzką miałam bardzo przyjacielskie stosunki.
Kiedy zostałam wyściskana przez wszystkich, poczułam, jak całe napięcie ze mnie schodzi. Spojrzałam zdziwiona na Mistrza Olimpijskiego i Dawida Kubackiego, którzy nie przebierali się, ani nie rozgrzewali.
-A wy co?- zapytałam. Kamil wzruszył ramionami.
-Odpuszczam sobie kwalifikacje- mruknął. Był wyraźnie spokojny. Dawid za to uśmiechnął się lekko.
-Ja dostałem szansę na małej skoczni- powiedział.- Teraz czas na Janka.
Ziobro uśmiechnął się z dumą i byłam pewna, że zajmie w konkursie dobre miejsce.
Po chwili rozmowy, udałyśmy się z Ewką na trybuny. Byłam pełna pozytywnej energii, ale od momentu oddalenia się od domku naszych skoczków, poczułam się jak sflaczały balon. Ewa popatrzyła na mnie z troską.
-Nie możesz się tak martwić tym wszystkim.- powiedziała, łapiąc mnie za rękę. Po moim policzku spłynęła łza, którą momentalnie otarłam.
-To nie takie proste- szepnęłam, a moja przyjaciółka delikatnie objęła mnie ramieniem.
Kwalifikacje przebiegły jak najbardziej po naszej myśli. Maciek zajął wspaniałe 9 miejsce, Janek uplasował się na 13 pozycji, a Piotrek był 27. W czołowej „dziesiątce” nie skakali tylko Kamil, no i Gregor, który (według prognoz lekarzy) miał wystartować w kolejnym konkursie.
Razem z panią Stoch udałyśmy się z powrotem w kierunku domku skoczków. Po drodze pogratulowałam Austriakom awansu do konkursu, a Ewa przybiła piątkę z kimś, kto pod bandamą, która zakrywała mu pół twarzy, wyglądał jak Tom Hilde.
Kiedy w końcu dotarłyśmy do domku Polaków, zostałyśmy przywitane okrzykami radości. Byli szczęśliwi. Mieli przecież powód. Całym składem zakwalifikowali się do konkursu, co samo w sobie było sukcesem. Po wymienieniu gratulacji i czułości, zostałam oficjalnie zaproszona na konkurs. Jęknęłam w myślach, ale stwierdziłam, że niegrzecznie byłoby odmówić. Poczułam ukłucie w sercu na myśl, że ON tam będzie.
Po chwili niezobowiązującej rozmowy, udałam się na krótki spacer. Ruskie Gorki są naprawdę przytulną miejscowością, ale brak tu ustronnych miejsc. Usiadłam więc na pierwszej lepszej przydrożnej ławce i zagłębiłam się w myślach. A im więcej myślałam, tym więcej po moich policzkach płynęło łez. Ukryłam twarz w dłoniach i rozpłakałam się na dobre. Nie mam pojęcia ile czasu siedziałam na tamtej ławce, ale nagle poczułam czyjąś ciepłą dłoń na swoim ramieniu.
-Hej, Skrzacie- powiedział ten „Ktoś”- Czemu płaczesz?
Po sposobie, w jaki się do mnie zwrócił doskonale wiedziałam kto to jest. Podniosłam jednak głowę i zobaczyłam, że mój pocieszyciel nie jest sam. Kamil i Ewa byli chyba najlepszą ekipą na trudne dni, jaką byłam w stanie sobie wymarzyć. Nic nie mówili. Po prostu usiedli obok mnie, każdy z innej strony i czekali, aż im wszystko opowiem. A ja opowiedziałam. Wszystko. Z najdrobniejszymi szczegółami. Przy nich nie musiałam wstydzić się swoich uczuć. Pamiętam jeszcze, jak Kamil zwierzał mi się, bojąc się zagadać do Ewki, a ja namawiałam go, aby w końcu się przemógł. Teraz los sprawił, że role się odwróciły. W tym momencie on był zmuszony wysłuchać moich żali i pocieszyć w jakiś sposób. W sumie wątpiłam, żeby mu się to udało. No, ale Stoch jak zwykle mnie zaskoczył. Uśmiechnął się do mnie, jakby chciał powiedzieć „Ty to masz problemy, dziewczyno”. Ewka wyglądała na równie zdezorientowaną, jak ja. Obdarzyła Kamila kuksańcem w żebra i zapytała:
-Co się szczerzysz?- Mistrz Olimpijski wzruszył ramionami.
-Przecież Gregor to Gregor- wyjaśnił, jakby to był balsam na wszystkie moje żale. Myślałam, że w tej sekundzie będę zmuszona zbierać szczękę z chodnika.
-I to stwierdzenie, twoim zdaniem, wyjaśnia wszystko?- zapytała Ewa, potwierdzając moje podejrzenia, co do tego, że jest w tym momencie tak samo ogłupiała, jak ja.
-Słuchaj, Skrzacie- zaczął Kamil- Gregor to osoba, która nie potrafi się gniewać, ale bardzo często się gniewa.
-To samo siebie wyklucza…- mruknęłam.
-Bo Schlieri to jedno wielkie wykluczenie samego siebie- stwierdził Stoch.
-Robiliście mu psychoanalizę?- zapytała Ewa. Kamil przewrócił oczami, jakbyśmy nie potrafiły pojąć, że 2+2=4.
-Chodzi mi o to, że jeżeli Gregor jest na Ciebie zły, to znaczy, że jesteś dla niego ważna.- wyjaśnił.- Wiesz ile artykułów o nim czytałem? I były też takie o wiele gorsze, niż ten twój. A po nim to po prostu spływało. Jest teraz taki zły na ciebie, bo nie znosi, jak bliskie mu osoby go krzywdzą. A jeżeli jesteś mu bliska, to Ci wybaczy. Wszystko będzie dobrze- zakończył, sprawiając, że poczułam się co najmniej jak na wizycie u psychologa.
-Nie wiedziałam, że tak dobrze go znasz- mruknęłam.
-Nie…- Kamil machnął ręką- Robiliśmy mu kiedyś z chłopakami psychoanalizę- powiedział, co skwitowałam szczerym, radosnym śmiechem.



Hejka! Mamy mały jubileusz xD 10 rozdział za nami, a nie jesteśmy nawet w ¼ opowiadania, więc trochę Was jeszcze pomęczymy ;) Przepraszamy bardzo, że rozdział nie ukazał się w piątek, a w sobotę, ponieważ miałyśmy problemy z Internetem.

Całuski, Milka i Molly :***

4 komentarze:

  1. Jejku *.* Cudowny! Czekałam i czekałam, aż się w końcu doczekałam :D Niech że się ten Gregor opamięta! :D
    Czekam na następny, pozdrawiam i całuje Was!:*

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, Gregor, Gregor... Opamiętaj Ty się człowieku. ;p
    Ale za to w słowach Kamila jest wiele, wiele racji. Tylko obawiam się także, że dziewczyna rozwaliła coś, co ich łączyła. Jakaś więź ucierpiała... Ale to może się chyba odbudować, prawda? No nic... Teraz czekam na kolejny rozdział. Tak samo cudowny jak ten. :)
    Buziaki. ;**


    Ps.: Zapraszam na http://wiaze-z-toba-codziennosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Super, że Lizzie odnowiła kontakty z Ewą i Kamilem :) Stwierdzenie Stocha, że robili Gregorowi psychoanalize- bezcenne! Jeszcze zwinny Kotek :D Gregor jak cię pacnę w tą główkę o ci się odechce złościć na Lizzi! Pozdrawiam i weny :*

    OdpowiedzUsuń
  4. "Robiliście mu psychoanalizę?" - rozwaliło mnie to ^^ Schlieri powinien się zastanowić czasami nad swoim zachowaniem, a nie, złości się na Lizzie... Czyżby przez odnowienie kontaktu z Kamilem coś się namieszało? :)
    Świetny rozdział, czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń