piątek, 6 czerwca 2014

Rozdział 7
„Don’t Cry”
Gregor
“Don’t you cry tonight,
I still love you baby,
Don’t you cry tonight,
There’s a heaven above you baby”

Po treningu nie widziałem się z Lizzie. Właściwie nie spotkałem się z nią cały dzień. Kiedy nie odebrała po raz dziesiąty telefonu, zacząłem się nieco obawiać. Że ją rozczarowałem, że spodziewała się czegoś innego. Postanowiłem jej jednak nie męczyć. Skoro nie wychodzi z pokoju, to znaczy, że nie chce wyjść. Stwierdziłem, że odwiedzę ją jutro. Sam za to postanowiłem pospacerować po wiosce olimpijskiej. Nie zauważyłem upływu czasu, dopóki nie wszedłem do swojego pokoju, a Morgi chrapał w najlepsze. Dopiero wtedy spojrzałem na zegarem i złapałem się za głowę, widząc, że spacerowałem do wpół do pierwszej w nocy. Wziąłem szybki prysznic i wpakowałem się do łóżka, myśląc o dniu wolnym od treningu, i o tym, jak spędzę go z Lizzie.
Otworzyłem oczy i przeciągnąłem się. Wyskoczyłem spod kołdry, przeczesałem włosy, umyłem zęby i ubrałem dżinsy i moją ulubioną koszulę w kratę. Nie zważając na pytające spojrzenia Thomasa, wybiegłem z pokoju. Od razu swoje kroki skierowałem w kierunku hoteli dla dziennikarzy. Znałem dokładnie położenie jej pokoju, chociaż byłem tam tylko raz. Zapukałem delikatnie w duże, drewniane drzwi. Nie otworzyły się od razu, ale kiedy to zrobiły, zobaczyłem moją małą dziewczynkę z rozczochranymi włosami i zaczerwienionymi oczami. Uśmiech od razu zniknął z mojej twarzy. Chciałem zapytać co się stało, ale ona rzuciła mi się w ramiona, wybuchając płaczem. Objąłem ją i przytuliłem mocno. Lizzie zaczęła mówić coś po polsku.
-Hej, kochanie- mruknąłem- nie bardzo Cię rozumiem.
-To chyba nawet dobrze- szepnęła, wciąż wtulona w moją koszulę. Nie wnikałem. Coś w mojej podświadomości mówiło mi, że nie chcę wiedzieć.
Ująłem jej twarz w dłonie i scałowałem łzy z policzków.
-Słuchaj, Lizzie- powiedziałem, patrząc jej w oczy- nie wiem, co się stało i jeśli nie chcesz mi mówić- zrozumiem… ale chcę, żebyś na ten dzień, na chwilę, o tym zapomniała- spojrzała na mnie ze zdziwieniem- Zabieram Cię na spacer- wyjaśniłem. Lizzie z niepokojem przeczesała dłonią włosy.
-No nie wiem, Gregor…- mruknęła. Głos jej się załamał na drugiej sylabie mojego imienia. Nie wiedziałem, czy to dobry znak, czy nie, ale nie zastanawiałem się nad tym długo. Moja wspaniała dziewczyna była smutna i byłem w stanie zrobić dla niej wszystko.
-Żadne „no nie wiem, Gregor”- powiedziałem, przedrzeźniając ją z uśmiechem i odwracając ją w stronę jej pokoju- Poczekam tutaj, a ty się szykuj.- popchnąłem ją lekko, a ona z głośnym westchnieniem ruszyła w stronę łazienki. Kiedy w końcu uznała, że jest gotowa (trochę to trwało, nie powiem) wziąłem ja za rękę i ruszyłem na przód, nie bardzo wiedząc, gdzie ją zabiorę.
Wędrowaliśmy po wiosce olimpijskiej, a ja opowiadałem Lizzie najśmieszniejsze i najgłupsze sytuacje, które spotkały mnie w kadrze. Moja dziewczyna nie uśmiechnęła się jednak ani razu. Po około godzinie ciągłego paplania, zamilkłem i westchnąłem ciężko, nie wiedząc jak ją pocieszyć. Znowu zacząłem się zastanawiać, czy wszystko poszło według jej oczekiwań. Może się pospieszyliśmy? Może ja zawiodłem?
Wziąłem głęboki wdech i zapytałem:
-Lizzie? Czy… no wiesz. To, że jesteś smutna, ma związek z… tamtą nocą?- poczułem, że się czerwienię, a ona spojrzała na mnie tymi swoimi wielkimi, pięknymi, zielonymi oczami.
-Chyba żartujesz- powiedziała- To…była najwspanialsza noc w moim życiu, Gregor. Tyle, że… wczoraj moje życie strasznie się pokomplikowało i to tylko i wyłącznie z mojej winy. Zrobiłam straszne głupstwo i teraz tego bardzo żałuję- słuchałem wszystkiego, co mówiła bardzo uważnie. Kiedy skończyła, przyciągnąłem ją do siebie i przytuliłem mocno. Pocałowałem jej czoło, potem czubek nosa, a na koniec delikatnie musnąłem usta.

-Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć?- zapytałem. Jej oczy zaszkliły się, zagryzła wargę i nic nie powiedziała, wtulając się w moją pierś.

--------------
Kolejny rozdział za nami :) Jak zwykle mamy szczerą nadzieję, że się Wam spodobało ;) Mamy także małą prośbę: jeśli czytasz, zostaw komentarz. Fakt, że wiemy, że ktoś to czyta, daje nam olbrzymią motywację do dalszej pracy :)
Do następnego ;3 Milka i Molly :*

1 komentarz:

  1. Ej, czemu tak krótkooo, co?
    Wciągnęłam się, utożsamiłam po części a tutaj... Ej, no nie bawię się tak. ;c
    Ostatnie słowa, niby na pozór banalne, lecz mnie rozczuliły. :)
    Czekam na następny rozdział.
    Weny!
    Buziaki. ;*

    OdpowiedzUsuń