piątek, 23 stycznia 2015

Rozdział 34
“Love the way you lie”
Gregor
“On the first page of our story,
the future seems so bright.
And this things turned out so evil,
I don’t know why I’m still surprise.”


W Eindsiedeln poszło mi bardzo dobrze, co było miłą odmianą od nieustających porażek w Pucharze Świata. Wracałem do domu cały w skowronkach, szczęśliwy, że zobaczę moją wspaniałą żonę.
-Wróciłem!- krzyknąłem od progu. Odpowiedziała mi głucha cisza.
-Lizzie?- zawołałem i wszedłem do salonu. Siedziała na sofie, zwinięta w kulkę, patrząc pustym wzrokiem w przestrzeń. Momentalnie zaczęły uderzać we mnie myśli: “Coś się stało”, “Ktoś ją skrzywdził” i “Dlaczego mnie przy niej nie było”.
-Lizzie, co się stało?- zapytałem łagodnym głosem, siadając obok niej. Z jej oczu potoczyły się łzy.
-Ja… przepraszam- powiedziała łamiącym się głosem. Spojrzałem na nią zdziwiony.
-Lizzie… Za co? Coś się stało?- zapytałem, otaczając ją ramionami. Odepchnęła mnie od siebie i wstała gwałtownie. Coś ścisnęło mi serce. Miałem bardzo złe przeczucia.
-Ja… zdradziłam cię- powiedziała cicho. Zamarłem, czułem, jak wszystkie mięśnie mi się napinają. Wstałem powoli i podszedłem do niej. Nie potrafiłem odgadnąć własnych emocji. Nie wiedziałem, czy byłem wściekły, zawiedziony, czy po prostu smutny. A może wszystko naraz. Wiem, że patrzyłem na nią z furią, bo widziałem, jak skuliła się w sobie. Przecież nie powinienem jej tego robić. Wiedziałem, przez co przeszła.
-Z kim?- warknąłem przez zęby. Zadrżała i wymamrotała coś, zbyt cicho, bym mógł usłyszeć.
-Z kim?!- podniosłem głos. Skuliła się jeszcze bardziej.
-Z Thomasem- to się stało szybko. W ogóle przy tym nie myślełem. Wściekłość mnie zaślepiła. Następną rzeczą, którą pamiętałem, była Lizzie z zaczerwienionym policzkiem i ogromnym strachem w oczach. Łzy płynęły jej po policzkach, a ja stałem jak zamurowany, nie mogąc uwierzyć, że to zrobiłem. Pierwsza otrząsnęła się brunetka, która wbiegła na schody, uciekając ode mnie.
-Nie!- krzyknąłem.- Lizzie! Czekaj! Przepraszam!- wrzeszczałem ile sił w płucach, ale ona zamknęła się w sypialni i zdawała się mnie nie słyszeć.
-Przepraszam! Lizzie!- nie mogłem uwierzyć, że podniosłem na nią rękę. Nienawidziłem siebie bardziej niż kiedykolwiek.
Stałem pod drzwiami do sypialni, krzycząc, błagając żeby mnie wpuściła, żeby wybaczyła. Kiedy moje gardło było całkowicie zdarte i nie byłem w stanie wydusić z siebie słowa, poddałem się. To nie miało sensu. Wiem, że nie powinienem tego robić, ale nie widziałem innej opcji. Udałem się do najbliższego baru w okolicy.

Lizzie


Kiedy jego krzyki ustały, wiedziałam dokąd pojechał. Jednak wcale mnie to nie obchodziło. Czułam się okropnie. Całe ciało mnie bolało, miałam mdłości. Ale moja psychika była w jeszcze gorszym stanie. W jednej sekundzie wróciły wszystkie moje najgorsze wspomnienia.
-Słonko, wróciłem do domu!- usłyszałam. Mieszkaliśmy razem w małym domku na skraju Zakopanego. Ale to miejsce było moim koszmarem. A kiedy On wracał do mnie, zmieniało się w piekło. Zesztywniałam, kiedy złapał mnie za ramiona i pocałował.
-Co, kochanie? Nie lubisz, jak cię całuję?- zapytał, łapiąc mnie mocno za nadgarstki. Odwróciła od niego wzrok, ale on uderzył mnie w twarz, wrzeszcząc:
-Patrz na mnie!
Wzdrygnęłam się, odpędzając niechciane wspomnienie. Ja nie mogę do tego wracać. Spojrzałam na obrączkę na moim palcu. Nie wrócę do tego. Zdjęłam pierścionek i położyłam go na szafce nocnej. Następnie wyjęłam walizkę spod łóżka i zaczęłam pakować swoje rzeczy. Wracam do Polski. Nie chcę znaleźć się w tym miejscu nigdy więcej.



Padał deszcz. Docisnąłem  pedał gazu, aby jak najszybciej znaleźć się u jej boku. Nie chciałem, żeby czekała na mnie ani minuty dłużej. Byłem głupi, że tak ją samą zostawiłem. Ale nagle poczułem, że mój samochód traci przyczepność. Ostatnie co pamiętam, to olbrzymi huk i przeszywający ból po lewej stronie mojego ciała.




---------------------
Tak.
A teraz zastanawiajcie się, kto miał wypadek xD
I pewnie już nie kochacie Grega ;(
Ale my kochamy Was :D :** <333333333

Przepraszamy, Milka i Molly :)

piątek, 9 stycznia 2015

Rozdział 33
„Wicked game”
Lizzie
Chris Isaak „Wicked game”
“The world was on fire and no one could save me but you.
It’s strange what desire will make foolish people do”





Gregor wyjechał do Einsiedeln na zawody Letniej Grand Prix. Początkowo
miałam jechać z nim, ale kiedy wróciliśmy z Wisły nie czułam się
najlepiej i odpoczywałam w łóżku cały ostatni tydzień. Moja walizka
była starannie spakowana, na wypadek gdybym wyzdrowiała. Ale tak się nie
stało. Od samego rana bolała mnie głowa, a kiedy tylko Gregor wyszedł,
pobiegłam szybko do toalety, bo zebrało mi się na wymioty. Nie miałam
pojęcia co się ze mną dzieje. Byłam obolała, zmęczona i trochę
przestraszona. Sięgnęłam do kieszeni po telefon i siedząc na podłodze,
zadzwoniłam do osoby, która jako jedyna mogła mi teraz pomóc.
-Thomas, pomóż mi…- wyszeptałam.- Przyjedź, proszę…
-Ale co się dzieje?- zapytał przestraszony.
-Nie wiem… po prostu przyjedź- poprosiłam jeszcze raz, a on obiecał,
że będzie za pół godziny.
Trzydzieści minut oczekiwania na Thomasa dłużyły mi się
niemiłosiernie. Nie miałam nawet siły, aby dowlec się do łóżka,
więc leżałam na podłodze.
Kiedy Thomas w końcu się pojawił, przeniósł mnie na łóżko i
zaczął wypytywać co się dzieje. Nie mogłam mu odpowiedzieć, bo sama
nie potrafiłam. Jęknęłam tylko i zwinęłam się w kłębek.
-Może pojedziemy do lekarza?- zaproponował.
-Nie…
-Pojedziemy. Chodź tu- wziął mnie na ręce i zaniósł do samochodu.
Byłam mu wdzięczna za to, że postawił na swoim, bo nie wiem, jak długo
mogłabym jeszcze wytrzymać.
-Gdzie jest Gregor?
-Pojechał na zawody- pisnęłam cicho, trzymając się za brzuch.
-I zostawił cię w takim stanie?!- podniósł lekko głos.
-Nie krzycz… rano czułam się dobrze- odpowiedziałam, a on tylko
westchnął.
Thomas zaprowadził mnie pod same drzwi gabinetu i zaczekał na korytarzu.
Lekarz wypytywał mnie o dolegliwości i wstępnie mnie zbadał. Potem
podał mi jakąś kartkę i powiedział:
-Proszę udać się do ginekologa.
Popatrzyłam na niego pytająco, ale on się tylko uśmiechnął.
Thomas zawiózł mnie do zaufanej pani ginekolog, u której spędziłam
prawie dwie godziny. Było mi trochę żal Thomasa, który uparł się, że
na mnie zaczeka. Więc pewnie umierał z nudów, kiedy ja byłam na
badaniu.
W pewnym momencie lekarka usiadła przed komputerem i wpisała do niego
jakieś dane. A później jej twarz rozświetlił uśmiech.
-Tak jak się spodziewałam- zwróciła się do mnie.- Jest pani w piątym
tygodniu ciąży.
Podsunęła mi pod nos zdjęcie USG i pokazała ciemniejszą plamę, która
miała być dzieckiem. Moim dzieckiem.
Ale zamiast się cieszyć, we mnie uderzyła fala wątpliwości.
Siedziałam wpatrzona w zdjęcie, a z moich oczu kapały łzy.
-Z badań wynika, że płód rozwija się prawidłowo. Zna pani ojca
dziecka?
-Tak… tak znam.
-Proszę pani, czy wszystko w porządku?- zapytała, widząc moją dziwną
reakcję na wieść, że zostanę mamą.
-Tak. Po prostu jestem w szoku- odpowiedziałam i wysiliłam się na
uśmiech.
-Proszę regularnie stawiać się na badania. No i niech pani uważa na
siebie.
-Dziękuję… Do widzenia- chwyciłam zdjęcie i wyszłam z gabinetu.
Thomas, widząc mnie całą zapłakaną, poderwał się z krzesła.
Podbiegłam do niego i zaczęłam szlochać w jego koszulkę. Zamknął
mnie w szczelnym uścisku. O nic nie pytał, nic nie mówił. Po prostu
czekał i dawał mi niewyobrażalne wsparcie. Wsparcie, bez którego pewnie
nie dałabym rady i rzuciła się pod pierwszy lepszy samochód.
Ja matką? Nie mieściło mi się to w głowie. Bałam się. Tysiące
wątpliwości targały moim sercem. Nie byłam gotowa do tak
odpowiedzialnej roli. Nigdy nie myślałam jak to będzie, kiedy będę
miała dziecko. A teraz nadeszło to tak szybko i niespodziewanie…
-Ja nie chcę. Nie chcę. Jeszcze nie teraz…- łkałam, ale Thomas
wziął moją twarz w dłonie i starł z moich policzków słone łzy.
-Lizzie, co się dzieje?- zapytał, patrząc na mnie tymi błękitnymi
tęczówkami. I choć naprawdę nie chciałam o tym mówić, to uległam
jego spojrzeniu i wyrzuciłam z siebie te trzy słowa. Na początku był
lekko zszokowany, ale potem jego usta wykrzywiły się w uśmiechu. Nie
mogłam pojąć dlaczego się tak szczerzy.
-To świetnie!- wykrzyknął z entuzjazmem.- Dlaczego się nie cieszysz?
Odpowiedziałam mu tylko, że „jeszcze nie chcę” i zaniosłam się
kolejnymi falami płaczu.
Thomas wziął mnie do samochodu i pojechaliśmy do jego mieszkania w
Innsbrucku.
Położyłam się na kanapie i najbliższe kilka godzin spędziłam
płacząc. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Czułam się osaczona,
a jednocześnie taka samotna… a co najgorsze, czułam, że nie potrafię
pokochać tej małej istotki, która rosła we mnie. Tej samej istotki,
która gdy tylko przyjdzie na świat pokocha mnie miłością bezgraniczną
i bezinteresowną.
Nie umiałam się zdecydować, czy wolałabym aby Gregor był tutaj ze
mną. Nie wiedziałam czy jego ramiona osłoniłyby mnie przed złem tego
świata, czy on sam byłby dla mnie lekarstwem.
Thomas zaszył się na te wszystkie godziny w kuchni. Siedział tam cicho
jak mysz. Dawał mi czas, żebym mogła pomyśleć, żeby pobyć z tym
wszystkim sam na sam. Żeby spojrzeć przyszłości prosto w oczy.
Wrócił dopiero wieczorem, kiedy już się wypłakałam i uspokoiłam. W
ręku trzymał kubek z gorącą czekoladą, który podał mi, kiedy
podniosłam się do pozycji siedzącej.
-Dziękuję- powiedziałam i wiem, że zrozumiał, że nie chodzi mi tylko
o czekoladę.
-Nie ma za co- uśmiechnął się. Domyślałam się, że w końcu o to
zapyta, ale kiedy w końcu padło to pytanie: „Dlaczego nie chcesz
dziecka?”, zupełnie się zacięłam i nie wiedziałam co odpowiedzieć.
-Lizzie, przecież wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć i wiesz, że
zawsze ci pomogę. Powiedz mi, co się dzieje?
Ale ja milczałam, bo nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. A on nie dawał
za wygraną:
-Czy między tobą a Gregorem wszystko okej?
-Tak, ale ja… ja wolałabym mieć to dziecko z tobą…
Kiedy dotarł do mnie sens tego, co przed chwilą powiedziałam, było już
za późno, żeby to cofnąć. A później zrobiliśmy cos tak impulsywnego
i nagłego, że kiedy poczułam ciepło jego ust na moich, nie byłam w
stanie zrobić nic, tylko oddać mu pocałunek i wpleść palce w jego
miękkie, jasne włosy…




---------------


Resztę zostawiamy do dyspozycji waszej wyobraźni :P
I jak myślicie? Co z tego wyniknie? Czekamy na Wasze opinie :D



Ostatnio przekroczyłyśmy barierę 10.000 wyświetleń za co gorąco Wam dziękujemy !!! Po raz kolejny musimy powiedzieć, że jesteście wspaniałe.


Po prawej pojawiła się zakładka SPAM. Stwierdziłyśmy, że się Wam przyda ;)



Pozdrawiamy, Milka i Molly :)