poniedziałek, 19 maja 2014

Rozdział 5
„I’m in love”
Lizzie
“ I want you to know,
That I won’t let go,
My body shows,
You’re everything i need”

Trybuny, aż huczały od gwaru kibiców. Wszyscy mieli uśmiechy na twarzach, wymalowane flagi na policzkach i wydawali fałszywe dźwięki, dąc w plastikowe trąbki. Naprawdę dziwiłam się, że nie boli mnie głowa, ale byłam zachwycona atmosferą. Ściskałam kciuki za każdego skoczka, ale przy skokach Polaków i Austriaków przeżywałam zawały.
Zacisnęłam mocniej kciuki, gdy na telebimie pojawił się Gregor, siedzący na belce. Odbił się, wyszedł z progu, a ja myślałam, że zaraz odgryzę sobie palce i serce wyskoczy mi z piersi. Wylądował, jak zwykle, w dobrym stylu, ale odległość wyraźnie go nie satysfakcjonowała, bo jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Zrobiło mi się go żal, bo na pewno miał ambicje na medal… Gregor przeszedł kontrolę i zaczął się przebierać.
I przyszedł czas na Kamila. Leciał pięknie, jakby wyrzeźbiony w powietrzu i wylądował z podręcznikowym telemarkiem. Wygrał! Wiedziałam, że wygrał jeszcze przed oficjalnymi wynikami.
Od razu pobiegłam mu pogratulować. Był niesamowicie szczęśliwy, oczy mu się szkliły, ale nie dziwiłam się.
-Brawo, Mistrzu!- zawiesiłam się mu na szyi. Podziękował mi i szybko udał się na dekorację kwiatami, a ja przyłączyłam się do okrzyku „Dziękujemy” polskich Kobiców. Poczułam gorące dłonie na moich biodrach, które powoli mnie odwróciły. Gregor wpił się w moje usta tak łapczywie, że prawie straciłam głowę.
-Tęskniłem za tobą…- szepnął mi do ucha.
-Już ci na to nie pozwolę- odpowiedziałam, a on mruknął zadowolony.
Wzięłam go za rękę i uciekłam od gwaru spod skoczni, od wywiadów i zdjęć. Zaprowadziłam go do mojego hotelu i zatrzasnęłam drzwi pokoju. Wplotłam palce w jego miękkie, puszyste włosy, a on zaczął składać namiętne pocałunki na moich ustach szyi i dekolcie. Oplotłam jego biodra nogami, pocałował mnie jednocześnie przyciskając do drzwi. Poczułam teraz bardzo wyraźnie jego bliskość, ciepło, delikatność. Cały pokój wypełniało przyjemne napięcie. Zdjął swoje buty i kurtkę, po czym zajął się moją, nie przestawając mnie całować. Wziął mnie na ręce, zaniósł do sypialni i ułożył na łóżku. Ani na chwilę jego usta nie odłączyły się od moich. Gregor delikatnie włożył ręce pod moją koszulkę i zaczął wodzić palcami po plecach. Jednym szybkim ruchem ściągnął ze mnie koszulkę, a jego palce powędrowały do zapięcia stanika. Na chwilę jego usta oderwały się od moich. Duże, brązowe oczy Schlieriego patrzyły na mnie pytająco. A ja pokiwałam głową. Gregor uśmiechnął się i odpiął biustonosz. Ja pomogłam mu ściągnąć koszulkę, którą miał na sobie. Przytuliłam się do jego gorącego ciała i pocałowałam jego obojczyk, szyję, linię szczęki, a na końcu usta.
Kiedy w końcu pozbyliśmy się spodni, eksplodowało we mnie szczęście i spełnienie. Ja i Gregor byliśmy jednością, jednym ciałem, duchem i sercem. W tym momencie nie liczyło się nic. Tylko ja i on.


-----------------
Uffff.... Tak słodko było w tym rozdziale, że teraz może być już tylko gorzej xD
Czytasz? Zostaw po sobie ślad, to niesamowicie motywuje do dalszej pracy ;)
Buziaczki, Milka i Molly



Rozdział 4
„Hey Brother!”
Gregor
“What if I’m far from home,
oh brother I will hear you call.”

Byłam najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, kiedy trzymałem ją za rękę. Lizzie uśmiechała się radośnie, opowiadając o swoim życiu w Polsce. Niespecjalnie jej słuchałem. Patrzyłem na nią i podziwiałem jej włosy, błyszczące oczy, i śliczne, pełne usta. Była piękna. Po prostu.
Kiedy dotarliśmy do jej hotelu, pożegnała się i wbiegła do holu.
Stałem tak przez chwilę i patrzyłam za nią, zastanawiając się jakim cudem spotkało mnie takie szczęście.
Nagle poczułem czyjąś dłoń na ramieniu. Za mną stał Kamil Stoch. Podejrzewałem co może ode mnie chcieć. Lubiłem tego gościa. Nigdy mnie nie obrażał, nie komentował mojego głupiego zachowania, a nawet uśmiechał się pocieszająco, kiedy byłem wściekły po jakimś nieudanym skoku, albo klepał po plecach, gdy lądowałem w pierwszej „trójce”.
-Hej, stary- powiedziałem z uśmiechem. Aktualny lider Pucharu Świata odwzajemnił uśmiech.
-No siemka- przywitał się- Jak tam ci poszedł trening?- zapytał, jak gdyby nigdy nic.
-Ostatnio lepiej, ale cały czas coś mi nie wychodzi- mruknąłem- za to ty jesteś w szczytowej formie.
-Mhmm… Chyba tak- powiedział, wpatrując się w ziemię. Coś go gryzło.
-Słuchaj, co jest między tobą a Lizzie?- wyrzucił z siebie w końcu. Westchnąłem.
-W sumie… Nie wiem. Ja… jestem z nią szczęśliwy, a ona też wydaję się być szczęśliwa, więc… można powiedzieć, że nieoficjalnie jesteśmy razem?- powiedziałem niepewnie, jąkając się lekko. W oczach Kamila dostrzegłem iskierki rozbawienia, bo znał mnie nie od wczoraj i wiedział, że jąkanie się było kompletnie nie w moim stylu.
-Słuchaj, Gregor… Lizzie jest… specyficzna. Potrafi poświęcić dużo dla sukcesu…- powiedział do mnie z powagą. Spojrzałem na niego ze zdziwieniem.
-Co masz na myśli?- zapytałem, a on westchnął.

-Mam nadzieję, że nigdy się nie przekonasz.- mruknął pod nosem, poklepał mnie po ramieniu, rzucił lekko „Powodzenia” i odszedł, zostawiając mnie przed hotelem z wyrazem niewypowiedzianego zaskoczenia na twarzy.


Taki króciutki wyszedł, no ale cóż.. Za chwilę kolejny :)

piątek, 16 maja 2014

Rozdział 3
“I need your love”
Gregor
“Watch my eyes are filled with fear,
Tell me do you feel the same,
Hold me in your arms again”

Wpadłem do pokoju hotelowego jak burza, bardzo podekscytowany. Za mną wszedł Morgi z trochę powściągliwym uśmiechem.
-Co jest, stary?- zapytałem go- żyję, udało mi się skoczyć całkiem porządnie i poznałem super dziewczynę! Świat jest taki piękny!- zawołałem, ale Thomas spojrzał na mnie smutno.
-Po prostu martwię się o Ciebie, chłopie- mruknął- Wiesz doskonale, że z każdą twoją dziewczyną, Pointner nienawidzi cię coraz bardziej.
Westchnąłem ciężko, usiadłem na brzegu łóżka i ukryłem twarz w dłoniach.
-Ja… nie chciałem, żeby tak się stało… byłem taki głupi!
-Wiem…- Morgenstern usiadł obok mnie i poklepał po plecach- Schlieri, ja wiem, że próbujesz ułożyć sobie jakoś życie, ale prędzej czy później się przejedziesz.
Uśmiechnąłem się lekko.
-Gadasz jak mój ojciec- mruknąłem, a mój kumpel przewrócił oczami i walnął mnie w plecy z taką siłą, że zabrakło mi powietrza.
-Zbieraj się, młody, bo spóźnisz się na randkę!

xxx

Stałem przed kafejką już dosyć długi okres czasu, raz po raz zerkając na zegarek. Było jeszcze dużo czasu do kwalifikacji, ale zacząłem się lekko niepokoić. Byłem już całkowicie zestresowany i bliski powrotu do hotelu, kiedy jakaś mała, ciepła dłoń znalazła się na moim ramieniu.
-Hej!- powiedziała Lizzie z uśmiechem, a ze mnie spadł ciężar co najmniej tony. Wyszczerzyłem do niej zęby i złapałem za rękę. Spięła się trochę, ale nie przejąłem się tym. Wciągnąłem ją do kafejki i posadziłem przy stoliku. Zamówiłem gorącą czekoladę, Lizzie poprosiła o herbatę. Siedzieliśmy przez chwilę w ciszy, nie wiedząc, od czego zacząć.
W końcu odchrząknąłem.
-Więc… skąd miałaś inhalator?- zapytałem, bo to mnie intrygowało. Lizzie przeczesała ręką włosy.
-Wiesz… mój młodszy braciszek też ma astmę. Takie zboczenie, że zawsze mam przy sobie ten inhalator.- roześmiałem się.
-No cóż, twój braciszek uratował mi życie.- dziennikarka uśmiechnęła się do mnie.
-Gdzie mieszkasz?- zapytałem- Masz takie trochę polskie imię.
-Bo jestem Polką, ale aktualnie mieszkam w Austrii i piszę dla austriackiej gazety.
-Jak ci się żyje u nas?- zapytałem szczerze zaciekawiony.
-Dosyć dobrze, ale tęsknię za Polską. Zakopane jest nadal moim prawdziwym domem.- oznajmiła. Spojrzałem na nią ze zdziwieniem.
-Zakopane? Uwielbiam to miasto!
-Masz na myśli: Uwielbiam tą skocznię.- poprawiła mnie. Zamyśliłem się na chwilę. Rzeczywiście, pomimo tego, że byłem tam wiele razy, jakoś nie zwiedzałem specjalnie Zakopanego. Polscy skoczkowie wielokrotnie proponowali nam oprowadzenie, ale jakoś nigdy z nimi nie poszedłem.
-Opowiedz mi o Zakopanym.- poprosiłem.
Na rozmowie zleciały nam 2 godziny. Dowiedziałem się o niej wiele ciekawych rzeczy: kocha fotografować, zupełnie jak ja, czytać książki i pisać.
Kiedy spojrzałem na zegarek, aż mnie wyprostowało.
-Kurczę, muszę lecieć na kwalifikacje- powiedziałem do niej- chcesz może… pójść ze mną?- zapytałem, wyciągając do niej rękę. Zamyśliła się na chwilę, patrząc z powątpiewaniem na moją dłoń. W końcu westchnęła, jakby moje towarzystwo było przykrym obowiązkiem i ujęła moją rękę.
-Dobra. Pokaż jak skaczesz, Wielki Austriacki Skoczku Narciarski- uśmiechnęła się.

Lizzie

-Chodź, przedstawię ci chłopaków!- Gregor pociągnął mnie za rękę w kierunku domku Austriackiego ustawionego blisko skoczni. Dochodził już stamtąd gwar rozmów i śmiechów.
-Gregor, przestań- próbowałam mu się oprzeć, ale on ciągnął mnie już przez próg.
-Chłopaki, to jest Lizzie- wyszczerzył się- Lizzie, to jest Morgi, Michael i Thomas.
-Cześć, mała- podszedł do mnie Morgi i znalazłam się w jego niedźwiedzim uścisku. Wszyscy po kolei podeszli do mnie i przywitali się.
-O, a to Andreas!- Gregor wskazał dłonią wchodzącego mężczyznę.
-Pani Ratownik, witam!- uśmiechnął się Kofler.
Cieszyłam się, że przyjęli mnie tak ciepło i miło. Chłopaki są niesamowicie zabawni. Uśmiech nie schodził mi z twarzy, gdy u nich siedziałam.
Po pół godzinie wyszłam z domku z zamiarem udania się na trybuny i wtedy go ujrzałam. Wiedziałam, że to był on, nie mogłabym go z nikim pomylić!
-Kamil!- wyrwało mi się i już biegłam w jego stronę.
-Hej, Skrzacie!- uściskał mnie.
Znałam Kamila od maleńkości, był moim najlepszym przyjacielem. Niestety od mojego wyjazdu do Austrii nie widzieliśmy się ani razu. Właśnie wtedy dotarło do mnie jak bardzo zaniedbałam relacje z przyjaciółmi i rodziną.
-Co u Ciebie? Co u Ewki?
Zdał mi relację z ostatnich kilku miesięcy i pan Kruczek porwał go na skocznię. Ja udałam się na trybuny i ściskałam kciuki za każdego skoczka. Cieszyłam się gdy każdy Polak dostał się do jutrzejszego konkursu. Teraz została już tylko pierwsza dziesiątka. I zobaczyłam go, w tym biało-czerwonym kasku, skoncentrowanego jak nigdy dotąd… Serce podskoczyło mi do gardła i zacisnęłam mocniej palce. Ruszył… Moje nogi były jak z waty… Wybił się… Pięknie ułożył się w locie, poleciał dość daleko i wylądował w dobrym stylu.
Ucieszyłam się jak małe dziecko. Zaczekałam na skok Kamila i udałam się do domku Austriaków.
-Jak ci się podobało, mała?- zapytał mnie Morgi.
-Wszyscy byliście świetni- odpowiedziałam i uściskałam ich, a Gregor pocałował mnie w policzek. Poczułam, że się rumienię, więc spuściłam głowę. Chwilę później Diethart podał mi malutki kufelek piwa i wznieśliśmy toast.
-Ustawcie się, zrobię Wam zdjęcie.- chwyciłam za aparat wiszący u mojej szyi. Pstryknęłam im zdjęcie i stwierdziłam, że to najlepsza fotka jaką kiedykolwiek zrobiłam.
Gregor chwycił mnie za rękę i wyciągnął z domku Austriaków.
-Chodźmy na spacer.- powiedział i poprowadził mnie wzdłuż małych budyneczków. Czułam się lekko skrępowana faktem, że trzyma moją dłoń. Pomachałam Kamilowi, który pokazał mi kciuki w górę, ale jednocześnie spojrzał z powątpiewaniem na Gregora. Zarumieniłam się i wyciągnęłam rękę z uścisku skoczka. Popatrzył na mnie ze zdziwieniem, ale wsunął dłonie do kieszeni. Szliśmy przez chwilę w milczeniu, a ja zanurzyłam się w rozmyślaniach. Nie wiedziałam, czy to, co robię jest dobre.
Cóż, na pewno nie. Chcąc go poniżyć i zniszczyć powoli się w nim… zakochiwałam.
„Nie, Lizzie, co ty gadasz?”, pomyślałam. W tym momencie zobaczyłam, że Schlieri patrzy na mnie wyczekująco.
-Przepraszam, coś mówiłeś?- zapytałam go, a on uśmiechnął się szczerze.
-Pytałem, skąd znasz Stocha?- zapytał jeszcze raz.
-Kamila? To mój przyjaciel od czasów, kiedy byłam mała. Praktycznie wychowywaliśmy się razem, bo nasi rodzice byli dobrymi przyjaciółmi.- odpowiedziałam, a Gregora wyrazie usatysfakcjonowała moja odpowiedź.
Znajdowaliśmy się właśnie przy windzie prowadzącej na górę skoczni, a Schlierenzauer uśmiechnął się zawadiacko.
-Co knujesz?- zapytałam z lekkim strachem
-Chciałabyś może zobaczyć Ruskie Gorki z góry?- zapytał i bezceremonialnie wciągnął mnie do windy, naciskając przy tym jakiś przycisk.

-Gregor!- zawołałam do niego z wyrzutem. Miałem okropny lęk  wysokości, więc mocno przytuliłam się do Schlieriego. Przeklinałam się za to w myślach, ale nie potrafiłam powstrzymać mojego ciała, a skoczek wyglądał na bardzo zadowolonego, bo objął mnie i wyszeptał uspokajające słowa. Kiedy winda wydała z siebie ciche pyknięcie, a drzwi się otworzyły, oboje wyszliśmy z niej. Widok naprawdę zapierał dech w piersiach. Byłam tak bardzo zafascynowana, że zapomniałam o strachu. Podeszłam do barierki i zapatrzyłam się na piękne góry, które majaczyły gdzieś w oddali. A on przytulił się do moich pleców i pocałował w czubek głowy. Oderwałam oczy od horyzontu, odwróciłam się i spojrzałam w jego głębokie, brązowe oczy. Gregor pochylił się i złożył na moich ustach delikatny pocałunek. Było to zaledwie muśnięcie, ale ja nie byłam zadowolona. Zanurzyłam dłonie w jego włosach i przycisnęłam moje usta do jego. Oddał pocałunek i całym ciałem przycisnął mnie do barierki. Nie obchodziło mnie, że jestem tak wysoko nad ziemią. Był tylko on. Gregor Schlierenzauer. Człowiek, którego za trzy dni miał zniszczyć mój artykuł.


----------------
Jest trójeczka :)
Mamy szczerą nadzieję, że się wam podobało.
Ogłoszenie parafialne: We wtorek wyjeżdżamy na wycieczkę do Londynu, więc w poniedziałek pojawią się dwa nowe rozdziały, żeby nie było Wam smutno ;) Życzcie nam pogody.
Pozdrawiamy, Milka i Molly :*

piątek, 9 maja 2014

Rozdział 2
„I need a doctor”
Gregor
“I’m about to lose my mind, you’ve been gone for so long,
I’m running out of time”

Ze snu bezlitośnie wyrwał mnie budzik. Wyłączyłem go i przewróciłem się na drugi bok z zamiarem dalszego spania.
-Wstawaj stary, bo Pointner będzie wkurzony-odezwał się mój lokator. Zamruczałem gniewnie i nie miałem ochoty wstać z łóżka. Był to mój błąd, bo za chwilę byłem już cały mokry, a Thomas stał nade mną z kubłem, uśmiechając się cwaniacko.
-Dzisiaj zginiesz!- zmroziłem go wzrokiem i udałem się do łazienki. Zegar na moim i-Phonie wskazywał 6.00 i wszystko byłoby spoko gdyby nie było wczoraj małej imprezy i gdybym nie poszedł spać o 4.30. Wziąłem prysznic, przeczesałem włosy i wskoczyłem w wygodne dżinsy i koszulkę. Zeszliśmy z Morgim na śniadanie, a o 9.00 byliśmy już pod skocznią.
-Na początek 10 okrążeń wokół wioski- rozkazał, z charakterystycznym błyskiem w oku, Pointner.- Schlierenzauer 15!
Nie no! Wiedziałem, że mnie nie lubi, ale żeby aż tak? Nienawidziłem zachowywać się jak mały piesek, w dodatku z podkulonym ogonkiem, ale co miałem zrobić? Posłusznie wykonałem 15 kółek i dostałem zadyszki. Nagle poczułem duszności, mój oddech stał się płytki i szybki.
-Schlierenzauer! Nie obijać się!- usłyszałem, ale jakby trener był daleko stąd. Szumiało mi w uszach. Upadłem na kolana i próbowałem złapać oddech coraz bardziej spanikowany. I właśnie wtedy dotarło do mnie, że nie wziąłem leków. „Głupi! Jesteś idiotą!” pomyślałem, trzymając się za pierś. Słyszałem wrzaski kolegów, ale dochodziły one z daleka, jakby innego świata. Ktoś złapał mnie za ramiona i potrząsnął. Moje ciało było wiotkie i bezwładne. Czułem się, jakby słoń usiadł na moją klatkę piersiową.
Ale nagle usłyszałem głos obcy, a jednocześnie dobrze mi znany. Nie potrafiłem rozpoznać słów tej dziennikarki, na którą nakrzyczałem wczoraj, ale wiedziałem, że właśnie jestem na pierwszej stronie jakiejś pieprzonej gazety.
Ale zamiast unieść aparat, ona wyjęła coś z torebki. Pomimo głośnych protestów kolegów z kadry, podbiegła do mnie. I wtedy poczułam, jak powietrze powoli wpływa do moich płuc. Uspokoiłem oddech, wzrok odzyskał ostrość. Przyjaciele zaczęli klepać mnie po plecach i mruczeć słowa podziękowania dla dziewczyny. Ja również spojrzałem na nią, ale zamiast podziękować, powiedziałem:
-Przepraszam- ona przekrzywiła głowę i spojrzała na mnie z lekką wyższością. Nie dziwiłem się jej. Zachowywałem się jak dupek, a ona ocaliła moje nędzne życie.- No i dziękuję. Mam nadzieję, że nie zasłużyłem sobie na jakiś wymyślny artykuł.
-W sumie miałam taki plan- mruknęła z lekkim uśmiechem- Ale chyba Ci wybaczę.
Wyszczerzyłem do niej zęby.
-A może powiesz mi jak masz na imię?- zapytałem.
-A po co Ci to wiedzieć?- dziewczyna uniosła jedną brew.
-Żebym Cię mógł zaprosić na kawę…
-Boże, uratowała mu życie i już do niej zarywa…- usłyszałem pełen rozbawienia komentarz Morgiego. Nie musiałem się też odwracać, by wiedzieć, że Pointner patrzy na mnie z nienawiścią. Nie przejąłem się tym jednak. To co było, minęło. Nie będę oglądać się wstecz.
-Mogę wiedzieć, jak masz na imię?- zapytałem. Dziennikarka uśmiechnęła się.
-Elżbieta.
-Elż… El…- zaciąłem się. Polski to jednak cholernie trudny język.- Trudniej się nie dało?
Zaśmiała się.
-Powiedział Schlierenzauer!- uśmiechnęła się radośnie- Możesz mówić mi Lizzie.
Umówiliśmy się w pobliskiej kafejce i posłusznie udałem się na skocznię. Chciałem oddawać jak najdłuższe i najładniejsze skoki. Widziałem ją, za każdym razem, gdy siedziałem na belce. Widziałem, jak rozmawia z trenerem… Dziwnym sposobem jej widok dodawał mi sił…

Lizzie

Klimat Soczi zdecydowanie źle na mnie działał. Nie byłam przyzwyczajona do mieszkania tak wysoko w górach, przez co obudziłam się kilka minut przed piątą. Włączyłam laptopa i zaczęłam zbierać informacje na temat Schlierenzauera.
Po śniadaniu wybrałam się na skocznię na trening kadry Austriackiej. Siedziałam sobie na trybunach pstrykając fotki,, gdy nagle obiekt mojej nienawiści upadł na kolana. Poczułam dziwne ukłucie w sercu. Od razu przed oczami stanął mi atak astmy mojego młodszego braciszka. Pamiętam jak trzymał się za szyję i cierpiał, próbując złapać oddech. Moja ręka automatycznie powędrowała do torebki, w której zawsze nosiłam inhalator. Na wszelki wypadek. Nie zważając na krzyki kolegów z kadry Austriaka, podbiegłam do niego. Miał siną twarz, oczy powoli traciły blask. „Co ja wyrabiam?” pomyślałam, kiedy wetknęłam mu do ust inhalator. Schlierenzauer zaciągnął się specyfikiem, a jego skóra powoli zaczęła przybierać zwykły kolor. Nie mam pojęcia dlaczego, ale mi ulżyło. Przecież chciałam go zniszczyć medialnie!
Kiedy Schlieri odzyskał oddech na tyle, by wykrzesić z siebie słowo, kiedy mnie przeprosił, poczułam na chwilę, że moje sumienie zmusza mnie do porzucenia zamiaru obsmarowania go w artykule.
„No co ty! Przecież w życiu nie miałaś lepszego tematu!”
Nie potrafiłam się jednak powstrzymać od umówienia się z nim w jakiejś kafejce. Pomyślałam, że jeżeli wystarczająco się do niego zbliżę, będzie mi łatwiej coś o nim napisać. Jedno trzeba przyznać: jego trener nie znał litości. Kiedy tylko skoczek zaczął normalnie oddychać, Pointner kazał mu wjechać na skocznię. Pozostali kadrowicze ruszyli za Schlierenzauerem, a ja z Alexandrem udałam się na podest dla trenerów.
-Chyba nie bardzo pan lubi Schlierenzauera?- zagadnęłam trenera Austriaków.
-Nie będę ukrywał, że nie darzę go sympatią…- odpowiedział zdawkowo Pointner, dając sygnał do startu Haybockowi.
-A co takiego zrobił?- spytałam podejrzliwie.
-Nie chciałbym go oczerniać przed koleżanką- spojrzał na mnie znacząco.
-Nie jestem jego koleżanką, tak naprawdę jestem sceptycznie nastawiona co so jego osoby.
-Rozumiem.- na belce pojawił się Gregor, spojrzał na mnie i odbił się. Leciał pięknie i daleko, wylądował w świetnym stylu.- Ma problem sam ze sobą. Nie ma formy, więc wyżywa się na wszystkich wokół.
-Ale przecież ten skok był dobry…
-Ostatnio „dobry” to za mało. Popełnia dużo błędów, nie wykorzystuje wiatru.
-Ale to chyba nie powód żeby go nie lubić? Każdemu zdarzają się gorsze dni.
-Tylko, że tu nie chodzi o jego formę…
-A o co?- czułam, że zaraz dowiem się czego dobrego, co umieszczę w moim artykule, ale to co usłyszałam przeszło moje wszelkie oczekiwania.
-Przez niego moja córka nie żyje…- wyszeptał łamiącym się głosem trener Austriaków.
-Och…- wyrwało mi się.
-Byli ze sobą 2 lata, byli szczęśliwi, tak mi się przynajmniej wydawało… A potem bezceremonialnie ją zostawił. Kilka dni później miał już inną, a Sarah była załamana… I popełniała samobójstwo.
-Tak mi przykro…
-Mam nadzieję, że zniszczysz go w jakimś artykule.- byłam zaskoczona tą odpowiedzią, ale co miałam do stracenia? Pokiwałam głową, podawał mu nazwę austriackiej gazety, do której pisałam i udałam się do hotelu. Gdy tylko znalazłam się w pokoju, otworzyłam laptopa i zabrałam się za pisanie artykułu. Po godzinie artykuł był gotowy i wysłałam go szefowi na maila z dołączonymi zdjęciami z treningu. Zanim nacisnęłam „Enter” ręka mi zadrżała i zawahałam się. Skarciłam się za to i zaczęłam przygotowywać się na spotkanie. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam moją ulubioną bluzkę i czarne rurki. Robiłam lekki makijaż, gdy rozdzwonił się mój telefon. Szef… Ostatnia osoba, z którą chciałam teraz rozmawiać…
-Słucham?- odezwałam się.
-Witaj, kochanie- usłyszałam jego głos.
-Nie jestem „kochanie”! Proszę tak do mnie nie mówić!
-Oj, mała. Nie stresuj się! Czytałem artykuł, jest świetny, taki jakiego oczekiwałem.
-Dostanę tę pracę?
-Oczywiście, kochanie- puściłam ostatnie słowo mimo uszu. Nie chciałam sobie teraz psuć humoru, więc podziękowałam i rozłączyłam się.

Wyszłam z hotelu już lekko spóźniona, ale czekał na mnie przed kafejką i zrobiło mi się miło na sercu…


------
No to dwójeczka! ;) Mamy nadzieję, że się podoba. 
Prosimy o szczere opinie w komentarzach :)
Buziaczki :***

piątek, 2 maja 2014

Rozdział 1
„We found love”
Lizzie
“You almost feel ashamed, that someone could be that important,
that without him you feel like nothing”

Nie znoszę latać samolotem. Turbulencje są niemiłosierne, a rosyjskie linie lotnicze nie ułatwiają mi życia.
Wylądowałam w Soczi dosyć późnym wieczorem. Zakwaterowałam się w małym pokoiku w hotelu na obrzeżach miasta i próbowałam nie zasnąć na stojąco. Rozbudziłam się zimnym prysznicem i kawą, zawiesiłam na szyję aparat i ruszyłam na podbój wioski olimpijskiej. Kręciło się tutaj już pełno sportowców, trenerów i ,tak jak ja, dziennikarzy.
Pstrykałam zdjęcia amerykańskim narciarzom, polskim biegaczkom, finlandzkim skoczkom. Odwróciłam się gwałtownie, aby zobaczyć, czy ktoś nie stoi jeszcze za mną. I wtedy wpadłam na wysokiego, chudego mężczyznę. Miał ciemnoblond włosy i brązowe oczy. No, powiem to: był przystojny. Nawet bardzo. Nie rozpoznałam go od razu. Patrzył na mnie ze złością.
-Przepraszam.- wydukałam po angielsku.
-Kurwa, kobieto! Uważaj, jak chodzisz, co?- warknął. Spojrzałam na niego z niesmakiem.
-A kim ty jesteś, że możesz się tak do mnie zwracać?- zapytałam, podczas gdy on parsknął sarkastycznym śmiechem.
-Kiepska z Ciebie dziennikarka, co?- założył ręce na piersi i patrzył na mnie wyczekująco, jakby nie było opcji, żebym go nie znała. Spojrzałam na jego twarz. Wzrok miał przesiąknięty wredotą.
I nagle zaskoczyłam.
-No tak, ty jesteś ten wielki Gregor Schlierenzauer! Jak mogłam cię nie poznać?- warknęłam. Uniósł brew, ale po chwili przewrócił oczami i odwrócił się jakby nie było warto ze mną rozmawiać.
Wróciłam do hotelu wściekła jak osa. Nie miałam nawet ochoty wyjść na ceremonię otwarcia, ale gdybym to odpuściła szef by mi nie darował. Wiedziałam już przynajmniej kogo obsmaruję w następnym artykule.

***
Zajęłam wygodne miejsce na stadionie i pstrykałam fotki. Próbowałam zapomnieć, wyrzucić z głowy jego wredną, nadąsaną twarz, ale mój kochany mózg mnie nie słuchał i Austriak siedział tam jak natrętna, nielubiana piosenka.
Szukałam jego blond kłaków wśród Austriackich sportowców, ale nie dostrzegłam go. Zazgrzytałam ze złości zębami. Chciałam zrobić mu zdjęcia do mojego artykułu. W sumie nie wiedziałam jeszcze, o czym w nim napiszę, ale czułam, że w trakcie trwania Igrzysk coś wymyślę!
Pomimo kilku wpadek Ceremonia Otwarcia przebiegła świetnie. Zdjęcia wyszły nieziemsko. Przeglądałam je, idąc do hotelu. Dzień był pełen wrażeń, więc wzięłam szybki prysznic i bez sił padłam na łóżko.


No to pierwszy ! Mamy szczerą nadzieję, że się spodobało J

Nowe rozdziały będą pojawiać się w każdy piątek ( w miarę możliwości)

Rozdział pisałyśmy razem, ocenę zostawiamy Wam ;)

czwartek, 1 maja 2014

Witamy!

Hejka! Jesteśmy tutaj nowe i trochę pogubione, ale z racji tego, że jesteśmy we dwie jest nam raźniej :) Piszemy te opowiadanie, ponieważ od dziecka jesteśmy zafascynowane skokami narciarskimi. A teraz może coś o każdej z nas:
Milka- istota wiecznie niezdecydowana, leniwa, jeżeli ma na to czas :) Jestem typowym molem książkowym. Miłością do skoków zaraziła mnie moja mama, z którą oglądamy każdy konkurs :)
Molly- jestem, jaka jestem i dobrze mi z tym :D Raczej cicha i zdyscyplinowana osóbka. Uwielbiam skoki narciarskie i piłkę nożną. Jestem w pełni świadoma, że beze mnie te opowiadanie by nie powstało, bo Milka jest zbyt leniwa, żeby zacząć pisać.
Jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami i nawzajem się uzupełniamy. Mamy nadzieję, że blog się Wam spodoba.

PS. Mała prośba-jeśli tu trafiłaś zostaw komentarz, żebyśmy wiedziały, że piszemy to dla kogoś. Z góry dziękujemy :)

Bohaterowie


Elżbieta "Lizzie" Domańska (23 l.)
Dziennikarka


Gregor Schlierenzauer (24 l.)
Skoczek narciarski


Thomas Morgenstern (28 l.)
Skoczek narciarski


Kamil Stoch (26 l.)
Skoczek narciarski


Ewa Bilan-Stoch (28 l.)
żona Kamila, fotografka


Austria Team


Polska kadra w skokach narciarskich


Rodzina Schlierenzauer


Rodzina Domańskich