poniedziałek, 19 maja 2014

Rozdział 4
„Hey Brother!”
Gregor
“What if I’m far from home,
oh brother I will hear you call.”

Byłam najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, kiedy trzymałem ją za rękę. Lizzie uśmiechała się radośnie, opowiadając o swoim życiu w Polsce. Niespecjalnie jej słuchałem. Patrzyłem na nią i podziwiałem jej włosy, błyszczące oczy, i śliczne, pełne usta. Była piękna. Po prostu.
Kiedy dotarliśmy do jej hotelu, pożegnała się i wbiegła do holu.
Stałem tak przez chwilę i patrzyłam za nią, zastanawiając się jakim cudem spotkało mnie takie szczęście.
Nagle poczułem czyjąś dłoń na ramieniu. Za mną stał Kamil Stoch. Podejrzewałem co może ode mnie chcieć. Lubiłem tego gościa. Nigdy mnie nie obrażał, nie komentował mojego głupiego zachowania, a nawet uśmiechał się pocieszająco, kiedy byłem wściekły po jakimś nieudanym skoku, albo klepał po plecach, gdy lądowałem w pierwszej „trójce”.
-Hej, stary- powiedziałem z uśmiechem. Aktualny lider Pucharu Świata odwzajemnił uśmiech.
-No siemka- przywitał się- Jak tam ci poszedł trening?- zapytał, jak gdyby nigdy nic.
-Ostatnio lepiej, ale cały czas coś mi nie wychodzi- mruknąłem- za to ty jesteś w szczytowej formie.
-Mhmm… Chyba tak- powiedział, wpatrując się w ziemię. Coś go gryzło.
-Słuchaj, co jest między tobą a Lizzie?- wyrzucił z siebie w końcu. Westchnąłem.
-W sumie… Nie wiem. Ja… jestem z nią szczęśliwy, a ona też wydaję się być szczęśliwa, więc… można powiedzieć, że nieoficjalnie jesteśmy razem?- powiedziałem niepewnie, jąkając się lekko. W oczach Kamila dostrzegłem iskierki rozbawienia, bo znał mnie nie od wczoraj i wiedział, że jąkanie się było kompletnie nie w moim stylu.
-Słuchaj, Gregor… Lizzie jest… specyficzna. Potrafi poświęcić dużo dla sukcesu…- powiedział do mnie z powagą. Spojrzałem na niego ze zdziwieniem.
-Co masz na myśli?- zapytałem, a on westchnął.

-Mam nadzieję, że nigdy się nie przekonasz.- mruknął pod nosem, poklepał mnie po ramieniu, rzucił lekko „Powodzenia” i odszedł, zostawiając mnie przed hotelem z wyrazem niewypowiedzianego zaskoczenia na twarzy.


Taki króciutki wyszedł, no ale cóż.. Za chwilę kolejny :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz