Rozdział 2
„I need a doctor”
Gregor
“I’m about to lose my mind, you’ve been gone
for so long,
I’m running out of time”
Ze snu bezlitośnie wyrwał mnie budzik. Wyłączyłem go i
przewróciłem się na drugi bok z zamiarem dalszego spania.
-Wstawaj stary, bo Pointner będzie wkurzony-odezwał się mój
lokator. Zamruczałem gniewnie i nie miałem ochoty wstać z łóżka. Był to mój
błąd, bo za chwilę byłem już cały mokry, a Thomas stał nade mną z kubłem,
uśmiechając się cwaniacko.
-Dzisiaj zginiesz!- zmroziłem go wzrokiem i udałem się do
łazienki. Zegar na moim i-Phonie wskazywał 6.00 i wszystko byłoby spoko gdyby
nie było wczoraj małej imprezy i gdybym nie poszedł spać o 4.30. Wziąłem
prysznic, przeczesałem włosy i wskoczyłem w wygodne dżinsy i koszulkę.
Zeszliśmy z Morgim na śniadanie, a o 9.00 byliśmy już pod skocznią.
-Na początek 10 okrążeń wokół wioski- rozkazał, z
charakterystycznym błyskiem w oku, Pointner.- Schlierenzauer 15!
Nie no! Wiedziałem,
że mnie nie lubi, ale żeby aż tak? Nienawidziłem zachowywać się jak mały
piesek, w dodatku z podkulonym ogonkiem, ale co miałem zrobić? Posłusznie
wykonałem 15 kółek i dostałem zadyszki. Nagle poczułem duszności, mój oddech
stał się płytki i szybki.
-Schlierenzauer! Nie obijać się!- usłyszałem, ale jakby
trener był daleko stąd. Szumiało mi w uszach. Upadłem na kolana i próbowałem
złapać oddech coraz bardziej spanikowany. I właśnie wtedy dotarło do mnie, że
nie wziąłem leków. „Głupi! Jesteś idiotą!” pomyślałem, trzymając się za pierś.
Słyszałem wrzaski kolegów, ale dochodziły one z daleka, jakby innego świata.
Ktoś złapał mnie za ramiona i potrząsnął. Moje ciało było wiotkie i bezwładne.
Czułem się, jakby słoń usiadł na moją klatkę piersiową.
Ale nagle usłyszałem głos obcy, a jednocześnie dobrze mi znany.
Nie potrafiłem rozpoznać słów tej dziennikarki, na którą nakrzyczałem wczoraj,
ale wiedziałem, że właśnie jestem na pierwszej stronie jakiejś pieprzonej
gazety.
Ale zamiast unieść aparat, ona wyjęła coś z torebki. Pomimo
głośnych protestów kolegów z kadry, podbiegła do mnie. I wtedy poczułam, jak
powietrze powoli wpływa do moich płuc. Uspokoiłem oddech, wzrok odzyskał
ostrość. Przyjaciele zaczęli klepać mnie po plecach i mruczeć słowa
podziękowania dla dziewczyny. Ja również spojrzałem na nią, ale zamiast
podziękować, powiedziałem:
-Przepraszam- ona przekrzywiła głowę i spojrzała na mnie z
lekką wyższością. Nie dziwiłem się jej. Zachowywałem się jak dupek, a ona
ocaliła moje nędzne życie.- No i dziękuję. Mam nadzieję, że nie zasłużyłem
sobie na jakiś wymyślny artykuł.
-W sumie miałam taki plan- mruknęła z lekkim uśmiechem- Ale
chyba Ci wybaczę.
Wyszczerzyłem do niej zęby.
-A może powiesz mi jak masz na imię?- zapytałem.
-A po co Ci to wiedzieć?- dziewczyna uniosła jedną brew.
-Żebym Cię mógł zaprosić na kawę…
-Boże, uratowała mu życie i już do niej zarywa…- usłyszałem
pełen rozbawienia komentarz Morgiego. Nie musiałem się też odwracać, by
wiedzieć, że Pointner patrzy na mnie z nienawiścią. Nie przejąłem się tym
jednak. To co było, minęło. Nie będę oglądać się wstecz.
-Mogę wiedzieć, jak masz na imię?- zapytałem. Dziennikarka
uśmiechnęła się.
-Elżbieta.
-Elż… El…- zaciąłem się. Polski to jednak cholernie trudny
język.- Trudniej się nie dało?
Zaśmiała się.
-Powiedział Schlierenzauer!- uśmiechnęła się radośnie-
Możesz mówić mi Lizzie.
Umówiliśmy się w pobliskiej kafejce i posłusznie udałem się
na skocznię. Chciałem oddawać jak najdłuższe i najładniejsze skoki. Widziałem
ją, za każdym razem, gdy siedziałem na belce. Widziałem, jak rozmawia z
trenerem… Dziwnym sposobem jej widok dodawał mi sił…
Lizzie
Klimat Soczi zdecydowanie źle na mnie działał. Nie byłam
przyzwyczajona do mieszkania tak wysoko w górach, przez co obudziłam się kilka
minut przed piątą. Włączyłam laptopa i zaczęłam zbierać informacje na temat
Schlierenzauera.
Po śniadaniu wybrałam się na skocznię na trening kadry
Austriackiej. Siedziałam sobie na trybunach pstrykając fotki,, gdy nagle obiekt
mojej nienawiści upadł na kolana. Poczułam dziwne ukłucie w sercu. Od razu
przed oczami stanął mi atak astmy mojego młodszego braciszka. Pamiętam jak
trzymał się za szyję i cierpiał, próbując złapać oddech. Moja ręka
automatycznie powędrowała do torebki, w której zawsze nosiłam inhalator. Na
wszelki wypadek. Nie zważając na krzyki kolegów z kadry Austriaka, podbiegłam
do niego. Miał siną twarz, oczy powoli traciły blask. „Co ja wyrabiam?”
pomyślałam, kiedy wetknęłam mu do ust inhalator. Schlierenzauer zaciągnął się
specyfikiem, a jego skóra powoli zaczęła przybierać zwykły kolor. Nie mam
pojęcia dlaczego, ale mi ulżyło. Przecież chciałam go zniszczyć medialnie!
Kiedy Schlieri odzyskał oddech na tyle, by wykrzesić z
siebie słowo, kiedy mnie przeprosił, poczułam na chwilę, że moje sumienie
zmusza mnie do porzucenia zamiaru obsmarowania go w artykule.
„No co ty! Przecież w życiu nie miałaś lepszego tematu!”
Nie potrafiłam się jednak powstrzymać od umówienia się z nim
w jakiejś kafejce. Pomyślałam, że jeżeli wystarczająco się do niego zbliżę,
będzie mi łatwiej coś o nim napisać. Jedno trzeba przyznać: jego trener nie
znał litości. Kiedy tylko skoczek zaczął normalnie oddychać, Pointner kazał mu
wjechać na skocznię. Pozostali kadrowicze ruszyli za Schlierenzauerem, a ja z
Alexandrem udałam się na podest dla trenerów.
-Chyba nie bardzo pan lubi Schlierenzauera?- zagadnęłam
trenera Austriaków.
-Nie będę ukrywał, że nie darzę go sympatią…- odpowiedział
zdawkowo Pointner, dając sygnał do startu Haybockowi.
-A co takiego zrobił?- spytałam podejrzliwie.
-Nie chciałbym go oczerniać przed koleżanką- spojrzał na
mnie znacząco.
-Nie jestem jego koleżanką, tak naprawdę jestem sceptycznie
nastawiona co so jego osoby.
-Rozumiem.- na belce pojawił się Gregor, spojrzał na mnie i
odbił się. Leciał pięknie i daleko, wylądował w świetnym stylu.- Ma problem sam
ze sobą. Nie ma formy, więc wyżywa się na wszystkich wokół.
-Ale przecież ten skok był dobry…
-Ostatnio „dobry” to za mało. Popełnia dużo błędów, nie
wykorzystuje wiatru.
-Ale to chyba nie powód żeby go nie lubić? Każdemu zdarzają
się gorsze dni.
-Tylko, że tu nie chodzi o jego formę…
-A o co?- czułam, że zaraz dowiem się czego dobrego, co
umieszczę w moim artykule, ale to co usłyszałam przeszło moje wszelkie
oczekiwania.
-Przez niego moja córka nie żyje…- wyszeptał łamiącym się
głosem trener Austriaków.
-Och…- wyrwało mi się.
-Byli ze sobą 2 lata, byli szczęśliwi, tak mi się
przynajmniej wydawało… A potem bezceremonialnie ją zostawił. Kilka dni później
miał już inną, a Sarah była załamana…
I popełniała samobójstwo.
-Tak mi przykro…
-Mam nadzieję, że zniszczysz go w jakimś artykule.- byłam
zaskoczona tą odpowiedzią, ale co miałam do stracenia? Pokiwałam głową, podawał
mu nazwę austriackiej gazety, do której pisałam i udałam się do hotelu. Gdy
tylko znalazłam się w pokoju, otworzyłam laptopa i zabrałam się za pisanie
artykułu. Po godzinie artykuł był gotowy i wysłałam go szefowi na maila z
dołączonymi zdjęciami z treningu. Zanim nacisnęłam „Enter” ręka mi zadrżała i
zawahałam się. Skarciłam się za to i zaczęłam przygotowywać się na spotkanie.
Wzięłam szybki prysznic, ubrałam moją ulubioną bluzkę i czarne rurki. Robiłam
lekki makijaż, gdy rozdzwonił się mój telefon. Szef… Ostatnia osoba, z którą
chciałam teraz rozmawiać…
-Słucham?- odezwałam się.
-Witaj, kochanie- usłyszałam jego głos.
-Nie jestem „kochanie”! Proszę tak do mnie nie mówić!
-Oj, mała. Nie stresuj się! Czytałem artykuł, jest świetny,
taki jakiego oczekiwałem.
-Dostanę tę pracę?
-Oczywiście, kochanie- puściłam ostatnie słowo mimo uszu.
Nie chciałam sobie teraz psuć humoru, więc podziękowałam i rozłączyłam się.
Wyszłam z hotelu już lekko spóźniona, ale czekał na mnie
przed kafejką i zrobiło mi się miło na sercu…
------
No to dwójeczka! ;) Mamy nadzieję, że się podoba.
Prosimy o szczere opinie w komentarzach :)
Buziaczki :***
'...ale czekał na mnie przed kafejką i zrobiło mi się miło na sercu…' podoba mi się ten koniec, oj podoba. :) To może dobrze wróżyć na przyszłość. :D Hah, wyobrażam sobie, jak Gregor łamie sobie język na polskim. :) Czekam na następny. :) Piszcie dalej, wychodzi Wam to świetnie. ^^
OdpowiedzUsuńA tymczasem- zapraszam do siebie na trójeczkę. : 3
http://ujrzec-swiat-w-jednej-osobie.blogspot.com/
Przeczytałam od razu dwa ...na jednym wdechu .. jest jedna , jedyna rzecz która mnie irytuje ...a mianowicie nastawienie Alex'a do Gregora... ale muszę to jakoś puścić mimo uszu :)
OdpowiedzUsuńA... Gregor tutaj jest zwyczajnie cudownym osobnikiem ... Ell pozwólcie , że tak sobie ją będę nazywać ..dla mnie zadziorna bomba atomowa , nie wiadomo kiedy coś wymyśli:) Oby do następnego!:D
Ann,
http://wiaze-z-toba-codziennosc.blogspot.com/