piątek, 9 maja 2014

Rozdział 2
„I need a doctor”
Gregor
“I’m about to lose my mind, you’ve been gone for so long,
I’m running out of time”

Ze snu bezlitośnie wyrwał mnie budzik. Wyłączyłem go i przewróciłem się na drugi bok z zamiarem dalszego spania.
-Wstawaj stary, bo Pointner będzie wkurzony-odezwał się mój lokator. Zamruczałem gniewnie i nie miałem ochoty wstać z łóżka. Był to mój błąd, bo za chwilę byłem już cały mokry, a Thomas stał nade mną z kubłem, uśmiechając się cwaniacko.
-Dzisiaj zginiesz!- zmroziłem go wzrokiem i udałem się do łazienki. Zegar na moim i-Phonie wskazywał 6.00 i wszystko byłoby spoko gdyby nie było wczoraj małej imprezy i gdybym nie poszedł spać o 4.30. Wziąłem prysznic, przeczesałem włosy i wskoczyłem w wygodne dżinsy i koszulkę. Zeszliśmy z Morgim na śniadanie, a o 9.00 byliśmy już pod skocznią.
-Na początek 10 okrążeń wokół wioski- rozkazał, z charakterystycznym błyskiem w oku, Pointner.- Schlierenzauer 15!
Nie no! Wiedziałem, że mnie nie lubi, ale żeby aż tak? Nienawidziłem zachowywać się jak mały piesek, w dodatku z podkulonym ogonkiem, ale co miałem zrobić? Posłusznie wykonałem 15 kółek i dostałem zadyszki. Nagle poczułem duszności, mój oddech stał się płytki i szybki.
-Schlierenzauer! Nie obijać się!- usłyszałem, ale jakby trener był daleko stąd. Szumiało mi w uszach. Upadłem na kolana i próbowałem złapać oddech coraz bardziej spanikowany. I właśnie wtedy dotarło do mnie, że nie wziąłem leków. „Głupi! Jesteś idiotą!” pomyślałem, trzymając się za pierś. Słyszałem wrzaski kolegów, ale dochodziły one z daleka, jakby innego świata. Ktoś złapał mnie za ramiona i potrząsnął. Moje ciało było wiotkie i bezwładne. Czułem się, jakby słoń usiadł na moją klatkę piersiową.
Ale nagle usłyszałem głos obcy, a jednocześnie dobrze mi znany. Nie potrafiłem rozpoznać słów tej dziennikarki, na którą nakrzyczałem wczoraj, ale wiedziałem, że właśnie jestem na pierwszej stronie jakiejś pieprzonej gazety.
Ale zamiast unieść aparat, ona wyjęła coś z torebki. Pomimo głośnych protestów kolegów z kadry, podbiegła do mnie. I wtedy poczułam, jak powietrze powoli wpływa do moich płuc. Uspokoiłem oddech, wzrok odzyskał ostrość. Przyjaciele zaczęli klepać mnie po plecach i mruczeć słowa podziękowania dla dziewczyny. Ja również spojrzałem na nią, ale zamiast podziękować, powiedziałem:
-Przepraszam- ona przekrzywiła głowę i spojrzała na mnie z lekką wyższością. Nie dziwiłem się jej. Zachowywałem się jak dupek, a ona ocaliła moje nędzne życie.- No i dziękuję. Mam nadzieję, że nie zasłużyłem sobie na jakiś wymyślny artykuł.
-W sumie miałam taki plan- mruknęła z lekkim uśmiechem- Ale chyba Ci wybaczę.
Wyszczerzyłem do niej zęby.
-A może powiesz mi jak masz na imię?- zapytałem.
-A po co Ci to wiedzieć?- dziewczyna uniosła jedną brew.
-Żebym Cię mógł zaprosić na kawę…
-Boże, uratowała mu życie i już do niej zarywa…- usłyszałem pełen rozbawienia komentarz Morgiego. Nie musiałem się też odwracać, by wiedzieć, że Pointner patrzy na mnie z nienawiścią. Nie przejąłem się tym jednak. To co było, minęło. Nie będę oglądać się wstecz.
-Mogę wiedzieć, jak masz na imię?- zapytałem. Dziennikarka uśmiechnęła się.
-Elżbieta.
-Elż… El…- zaciąłem się. Polski to jednak cholernie trudny język.- Trudniej się nie dało?
Zaśmiała się.
-Powiedział Schlierenzauer!- uśmiechnęła się radośnie- Możesz mówić mi Lizzie.
Umówiliśmy się w pobliskiej kafejce i posłusznie udałem się na skocznię. Chciałem oddawać jak najdłuższe i najładniejsze skoki. Widziałem ją, za każdym razem, gdy siedziałem na belce. Widziałem, jak rozmawia z trenerem… Dziwnym sposobem jej widok dodawał mi sił…

Lizzie

Klimat Soczi zdecydowanie źle na mnie działał. Nie byłam przyzwyczajona do mieszkania tak wysoko w górach, przez co obudziłam się kilka minut przed piątą. Włączyłam laptopa i zaczęłam zbierać informacje na temat Schlierenzauera.
Po śniadaniu wybrałam się na skocznię na trening kadry Austriackiej. Siedziałam sobie na trybunach pstrykając fotki,, gdy nagle obiekt mojej nienawiści upadł na kolana. Poczułam dziwne ukłucie w sercu. Od razu przed oczami stanął mi atak astmy mojego młodszego braciszka. Pamiętam jak trzymał się za szyję i cierpiał, próbując złapać oddech. Moja ręka automatycznie powędrowała do torebki, w której zawsze nosiłam inhalator. Na wszelki wypadek. Nie zważając na krzyki kolegów z kadry Austriaka, podbiegłam do niego. Miał siną twarz, oczy powoli traciły blask. „Co ja wyrabiam?” pomyślałam, kiedy wetknęłam mu do ust inhalator. Schlierenzauer zaciągnął się specyfikiem, a jego skóra powoli zaczęła przybierać zwykły kolor. Nie mam pojęcia dlaczego, ale mi ulżyło. Przecież chciałam go zniszczyć medialnie!
Kiedy Schlieri odzyskał oddech na tyle, by wykrzesić z siebie słowo, kiedy mnie przeprosił, poczułam na chwilę, że moje sumienie zmusza mnie do porzucenia zamiaru obsmarowania go w artykule.
„No co ty! Przecież w życiu nie miałaś lepszego tematu!”
Nie potrafiłam się jednak powstrzymać od umówienia się z nim w jakiejś kafejce. Pomyślałam, że jeżeli wystarczająco się do niego zbliżę, będzie mi łatwiej coś o nim napisać. Jedno trzeba przyznać: jego trener nie znał litości. Kiedy tylko skoczek zaczął normalnie oddychać, Pointner kazał mu wjechać na skocznię. Pozostali kadrowicze ruszyli za Schlierenzauerem, a ja z Alexandrem udałam się na podest dla trenerów.
-Chyba nie bardzo pan lubi Schlierenzauera?- zagadnęłam trenera Austriaków.
-Nie będę ukrywał, że nie darzę go sympatią…- odpowiedział zdawkowo Pointner, dając sygnał do startu Haybockowi.
-A co takiego zrobił?- spytałam podejrzliwie.
-Nie chciałbym go oczerniać przed koleżanką- spojrzał na mnie znacząco.
-Nie jestem jego koleżanką, tak naprawdę jestem sceptycznie nastawiona co so jego osoby.
-Rozumiem.- na belce pojawił się Gregor, spojrzał na mnie i odbił się. Leciał pięknie i daleko, wylądował w świetnym stylu.- Ma problem sam ze sobą. Nie ma formy, więc wyżywa się na wszystkich wokół.
-Ale przecież ten skok był dobry…
-Ostatnio „dobry” to za mało. Popełnia dużo błędów, nie wykorzystuje wiatru.
-Ale to chyba nie powód żeby go nie lubić? Każdemu zdarzają się gorsze dni.
-Tylko, że tu nie chodzi o jego formę…
-A o co?- czułam, że zaraz dowiem się czego dobrego, co umieszczę w moim artykule, ale to co usłyszałam przeszło moje wszelkie oczekiwania.
-Przez niego moja córka nie żyje…- wyszeptał łamiącym się głosem trener Austriaków.
-Och…- wyrwało mi się.
-Byli ze sobą 2 lata, byli szczęśliwi, tak mi się przynajmniej wydawało… A potem bezceremonialnie ją zostawił. Kilka dni później miał już inną, a Sarah była załamana… I popełniała samobójstwo.
-Tak mi przykro…
-Mam nadzieję, że zniszczysz go w jakimś artykule.- byłam zaskoczona tą odpowiedzią, ale co miałam do stracenia? Pokiwałam głową, podawał mu nazwę austriackiej gazety, do której pisałam i udałam się do hotelu. Gdy tylko znalazłam się w pokoju, otworzyłam laptopa i zabrałam się za pisanie artykułu. Po godzinie artykuł był gotowy i wysłałam go szefowi na maila z dołączonymi zdjęciami z treningu. Zanim nacisnęłam „Enter” ręka mi zadrżała i zawahałam się. Skarciłam się za to i zaczęłam przygotowywać się na spotkanie. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam moją ulubioną bluzkę i czarne rurki. Robiłam lekki makijaż, gdy rozdzwonił się mój telefon. Szef… Ostatnia osoba, z którą chciałam teraz rozmawiać…
-Słucham?- odezwałam się.
-Witaj, kochanie- usłyszałam jego głos.
-Nie jestem „kochanie”! Proszę tak do mnie nie mówić!
-Oj, mała. Nie stresuj się! Czytałem artykuł, jest świetny, taki jakiego oczekiwałem.
-Dostanę tę pracę?
-Oczywiście, kochanie- puściłam ostatnie słowo mimo uszu. Nie chciałam sobie teraz psuć humoru, więc podziękowałam i rozłączyłam się.

Wyszłam z hotelu już lekko spóźniona, ale czekał na mnie przed kafejką i zrobiło mi się miło na sercu…


------
No to dwójeczka! ;) Mamy nadzieję, że się podoba. 
Prosimy o szczere opinie w komentarzach :)
Buziaczki :***

2 komentarze:

  1. '...ale czekał na mnie przed kafejką i zrobiło mi się miło na sercu…' podoba mi się ten koniec, oj podoba. :) To może dobrze wróżyć na przyszłość. :D Hah, wyobrażam sobie, jak Gregor łamie sobie język na polskim. :) Czekam na następny. :) Piszcie dalej, wychodzi Wam to świetnie. ^^
    A tymczasem- zapraszam do siebie na trójeczkę. : 3
    http://ujrzec-swiat-w-jednej-osobie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam od razu dwa ...na jednym wdechu .. jest jedna , jedyna rzecz która mnie irytuje ...a mianowicie nastawienie Alex'a do Gregora... ale muszę to jakoś puścić mimo uszu :)
    A... Gregor tutaj jest zwyczajnie cudownym osobnikiem ... Ell pozwólcie , że tak sobie ją będę nazywać ..dla mnie zadziorna bomba atomowa , nie wiadomo kiedy coś wymyśli:) Oby do następnego!:D

    Ann,
    http://wiaze-z-toba-codziennosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń