piątek, 20 marca 2015

Rozdział 36
“What I did fo Love”
Lizzie
“It hurts, but I remember every scar,
And I’ve learned,
But Living is the hardest part....”


Jego szorstka dłoń po raz kolejny spotkała mój policzek. Jęknęłam cicho, ale nie prosiłam go, żeby przestał. Zbytnio się bałam, aby wydusić z siebie ledwie słowo. W jego oczach nie było złości. Widziałam w nich tylko nieuzasadnioną niczym radość.  Może bawił go mój ból? Albo moja uległość.
Otrząsnęłam się z myśli, kiedy jego dłoń powędrowała pod moją koszulkę. Odruchowo strzepnęłam ją, a on popatrzył mi w oczy.
-Co się dzieje, skarbie? Nie masz ochoty się pobawić? - zapytał, uśmiechając się zawadiacko. Przełknęłam ślinę.
-Zostaw mnie, proszę…- wyszeptałam ledwie słyszalnym głosem. Zaśmiał się okrutnie, złapał mnie za nadgarstki i przywarł do ściany.
- Jestem pewien, że tego chcesz. - wymruczał całując mnie po szyi. Ogarnęło mnie obrzydzenie. Chciałam wyrwać mu się i uciec jak najdalej, ale każdy mięsień w moim ciele odmawiał mi posłuszeństwa. Kiedy rozdarł moją koszulkę, po moim policzku spłynęły łzy. Nie miał racji. Nie chciałam tego. Jednym sprawnym ruchem odpiął mój stanik i zrzucił go na ziemię. Wydałam z siebie cichy jęk, kiedy zaczął mnie dotykać. Jego ręce i usta wędrowały po moim ciele i nim się spostrzegłam, byłam już całkowicie naga. Otarł palcami moje łzy, które płynęły obficie z moich oczu.
- Nie płacz, skarbie. Przecież chcesz mnie zaspokoić, czyż nie? - zapytał, ale ja nie odpowiedziałam. Nie chciałam go zaspokajać, nie chciałam czuć go w sobie, ale zbytnio się bałam. Mógł mnie znowu uderzyć, mógł się nade mną znęcać.
Spuścił swoje spodnie i bokserki i bez ostrzeżenia wszedł we mnie. Nie mogłam opanować krzyku bólu, który wyrwał mi się z ust. Był gwałtowny i niedelikatny. Nie było w tym żadnego uczucia, żadnej przyjemności, która towarzyszy dwóm zakochanym osobom. Wyładowywał na mnie swoją frustrację i gniew, a ja nie mogłam nic z tym zrobić. Stałam się jego zabawką. Uwielbiał nade mną dominować. Kochał słuchać moich krzyków bólu, patrzeć na mnie skuloną ze strachu przed nim.
Kiedy skończył, upuścił mnie na ziemię, całkowicie o mnie zapominając. Zupełnie jakbym była prostytutką, której nie miał zamiaru płacić. Leżałam na ziemi przez chwilę. Ale kiedy tylko trzasnęły drzwi, wstałam i ruszyłam do łazienki. Weszłam pod prysznic i puściłam zimną wodę. Ślady po uderzeniach i zadrapaniach płonęły żywym ogniem. Znowu zaczęłam płakać. Nie chciałam takiego życia. Nie chciałam utknąć z nim do śmierci, która przy takim traktowaniu, mogła nadejść szybciej, niż zazwyczaj.
Osunęłam się bez siły i skuliłam na dnie kabiny.

XXX


Donośny dzwonek do drzwi potoczył się echem po domu moich rodziców. Nie miałam siły się ruszyć, więc po prostu leżałam na łóżku, rozprawiając o przeszłości, o tym, co przeżyłam.
Nagle usłyszałam rozwścieczony głos Florka.
- Co ty tu robisz?! - serce mi podskoczyło, kiedy zorientowałam się, że mówi po niemiecku.
- Proszę, daj mi z nią porozmawiać! - usłyszałam głos, którego naprawdę nie chciałam usłyszeć.
- Zwariowałeś? Nie pozwolę ci się do niej zbliżyć! - głos mojego brata wypełniał puste korytarze. Nie chciałam, żeby coś się stało. Nie zamierzałam zawozić któregoś z nich do szpitala, więc powoli zeszłam ze schodów.
- Florek - powiedziałam cicho. Oboje momentalnie odwrócili się w moją stronę. Gregor wyglądał, jakby nie spał przez parę nocy. Miał bladą skórę i wory pod oczami. Pewnie też nie wyglądałam lepiej, co widziałam w sposobie, jakim na mnie patrzył. Martwił się o mnie. Ale ja nie zamierzałam mu ulec. Zrobił o jeden krok za daleko. No dobrze, ja też nie byłam święta, ale…
- Lizka? Powinnaś wracać do łóżka.- z rozmyślań wyrwał mnie mój młodszy brat. Ja jednak pokręciłam głową.
- Nie chcę.
- Chcesz z nim porozmawiać? - zapytał, ale ja nie znałam na to odpowiedzi. Naprawdę za nim tęskniłam i chciałam podbiec do niego i przytulić się mocno. Ale z drugiej strony czułam strach o siebie i moje dziecko.
- Nie - odpowiedziałam stanowczo. W jego oczach zobaczyłam wszechogarniający smutek, ale uszanował moją decyzję. Nie opierał się, kiedy Florek delikatnie, aczkolwiek stanowczo wypchnął go za drzwi.
Łzy  napłynęły mi do oczu. Nie chciałam, aby moje dziecko wychowywało się bez ojca. Mój brat momentalnie znalazł się przy mnie i przytulił mocno. Nie powiedziała nic w stylu “Wszystko będzie dobrze”, bo nikt z nas nie wiedział, czy tak właśnie będzie. Nie mieliśmy pojęcia, co stanie się jutro. Wiedziałam tylko, że bałam się przyszłości bardziej, niż czegokolwiek na świecie.




------------
A więc wróciłyśmy :)
Po długiej nieobecności, spowodowanej problemami technicznymi i szkolnymi, meldujemy się z nowym rozdziałem. Mamy nadzieję, że Wam się spodoba ;)
Jak tam u Was? Płaczecie, że to już koniec sezonu?
Pozdrawiamy i przepraszamy, Milka i Molly :D