piątek, 8 sierpnia 2014

Rozdział 16
,,Coming home"
Lizzie
,,I'm coming home,
I'm coming home,
tell the world I'm coming home"

Obudziła mnie cicha kłótnia, która rozgrywała się między dwoma znajomymi głosami.
-Musisz ją obudzić.
-Nie mogę! Odpoczywa.
-Ale dzisiaj wyjeżdżamy.
-Nie będę jej budził!
-Nie ma potrzeby- mruknęłam cicho, otwierając oczy. Pierwsze co zobaczyłam, to zatroskany wzrok Gregora. Był blady i miał wory pod oczami. Spojrzałam na Morgiego, który nie wyglądał lepiej.
-Czy wy w ogóle spaliście?- zapytałam, pocierając zabandażowaną rękę. Schlieri spojrzał na mnie przepraszająco.
-Nie mogłem zasnąć- odparł cicho. Przewróciłam oczami.
-Czy dobrze słyszałam, że dzisiaj żegnamy się z Soczi?- zapytałam z bladym uśmiechem.
-Tak- odparł Morgi.- Dzisiaj przylatuje po nas prywatny samolot.
-Czekaj... po całą reprezentację?- poczułam lekki strach, kiedy się o to pytałam. Podciągnęłam kolana pod brodę i oplotłam je ramionami.
-No tak- odpowiedział Thomas, a w moich oczach pojawiły się łzy. Czyli ON też tam będzie. Gregor chyba zrozumiał, o co mi chodzi, bo objął mnie ramieniem.
-Spokojnie- szepnął.- Nie pozwolę, żeby coś Ci się stało.
-Nie rozumiesz- szlochałam.-Ja... nie zniosę tego. Nie zniosę tego człowieka w jednym samolocie. Nie dam rady.
-Lizzie, kochanie- Gregor ujął moją twarz w dłonie, zmuszając, żebym na niego spojrzała.- Wybacz mi. Naprawdę nie mamy innego wyjścia.- spojrzałam w jego pełne determinacji oczy i zrozumiałam, że on nigdy, przenigdy nie pozwoli, aby coś mi się stało. Ufałam mu. Przytuliłam się do niego i niemal niesłyszalnie wymruczałam zgodę. Poczułam, jak Gregor oddycha z ulgą. Bał się, że się nie zgodzę.

XXX

Cały dzień zleciał mi na pakowaniu. Około południa wpadli Kamil i Ewa, żeby zobaczyć jak się czuję. Padłam im  ramiona i dziękowałam za pomoc. Ewka wymusiłam na mnie przysięgę, że już nigdy nie zrobię czegoś tak głupiego. Oczywiście dałam jej słowo harcerza, po czym państwo Stoch opuścili pokój Schlierenzauera i Morgensterna.
O 16.30 do naszych drzwi zapukał Michi Hayboeck, który oznajmił, że wyjeżdżamy. W moim żołądku zakwitła duża kula nerwów. Nie byłam jeszcze gotowa na konfrontację. Na całe szczęście Piontner nie zwracał na mnie najmniejszej uwagi. Mimo jego braku zainteresowania, czułam się strasznie. Mój strach osiągnął apogeum. Nigdy w życiu tak się nie bałam. Pomimo tego, że wiedziałem, że Gregor nie pozwoli Alexowi się do mnie zbliżyć czułam jak wzbiera we mnie panika.
W samolocie Red Bulla usiadłam jak najdalej od sztabu szkoleniowego. Nieustanne żarty i opowiastki chłopaków sprawiły, że poczułam się o niebo lepiej. Potrafili mnie rozweselić, a fakt, że Schlieri siedzi obok i trzyma mnie za rękę był niesamowicie pomocny. Gdy w końcu dotarliśmy na lotnisko w Innsbrucku, pożegnaliśmy się szybko z chłopakami i wysiedliśmy z Gregorem z samolotu. Mój chłopak wziął nasze walizki i ruszyliśmy w stronę parkingu. Austriak wskazał białe Audi i opartego o nie młodego chłopaka. Nie mógł mieć więcej niż 20 lat, brązowe włosy sterczały mu we wszystkie strony, a na twarzy widniał kropla w kroplę ten sam uśmiech, co u Gregora.
-Cześć, braciszku- skoczek uściskał go.- Lukas to jest moja dziewczyna Lizzie, Lizzie to mój brat Lukas.- przedstawił nas i utonęłam w uścisku młodego Schlierenzauera. Wsiedliśmy do samochodu. Bracia usiedli z przodu, a ja patrzyłam przez okno na widoki Innsbrucka i okolic. Zastanawiałam się, jak teraz będzie wyglądać moje życie. Czy nowe miejsce oznacza nowy początek? Uśmiechnęłam się mimowolnie, gdy usłyszałam w głowie głos Gregora:,, To jest moja dziewczyna Lizzie". Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że miliony dziewczyn chciałyby być na moim miejscu. Miałam przy sobie prawdziwy skarb.
Lukas zatrzymał samochód przed ogromną willą. Ogród był pokryty grubą warstwą śniegu, ale ścieżka do drzwi była dokładnie odśnieżona.
-Podwieźć Cię do domu?- zapytał Gregor Lukasa.
-Przejdę się, to tylko 100 metrów- odpowiedział.- Byłbym zapomniał, rodzice zapraszają Was jutro na obiad.- oznajmił i odszedł w stronę swojego rodzinnego domu.
-Ty tu mieszkasz?- zapytałam Gregora, nadal zszokowana.
-Ładny domek, prawda?- uśmiechnął się, całując mnie w policzek. Wziął nasze bagaże i weszliśmy do środka.
W małym przedpokoju Gregor zabrał mój płaszcz i powiesił go w pokoju po mojej prawej, czyli jak podejrzewam, w garderobie. Gestem ręki zaprosił mnie dalej. Moim oczom ukazał się duży, jasny salon. Na kremowych ścianach wisiało mnóstwo zdjęć. Okna wyglądały na piękny ogród. Salonowe meble były barwy śniegu, a na podłodze leżał mięciutki dywan. Na ścianie był powieszony plazmowy telewizor, do kompletu z kinem domowym.
Okręciłam się wokół własnej osi, podziwiając pomieszczenie, gdy ujrzałam parę drzwi. Zajrzałam za pierwsze z nich i zobaczyłam całkiem sporą kuchnię, utrzymaną w raczej zimnych kolorach. To zdecydowanie nie było moje królestwo, więc szybko się wycofałam. Już chciałam ruszyć w stronę drugich drzwi, ale zreflektowałam się. Przecież to nie jest mój dom. Spojrzałam na Gregora, który z rozbawieniem mnie obserwował.
-Mogę pobiegać Ci trochę po domu?- zapytałam. Schlieri zaśmiał się cicho.
-Czuj się, jak u siebie- powiedział. Wzięłam to sobie do serca, bo po chwili biegłam na górę po schodach, które okazały się być za drugimi drzwiami. Pchnęłam pierwsze drzwi po lewej i znalazłam się w malutkim przedpokoju. Na ścianach wisiały zdjęcia. Gregor był tam z Morgim, Lukasem i, jak podejrzewam, ze swoimi rodzicami. Było tam też mnóstwo fotografii, na których Gregor stał na podium. Uśmiechnęłam się pod nosem. Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w kierunku kolejnego wejścia. Znajdowałam się w dużej sypialni. Ściany były w kolorze jasnego błękitu, a dębowe meble miały ciemny odcień. Nad dużym, dwuosobowym łóżkiem wisiało zdjęcie Alp. Zagapiłam się na nie i drgnęłam, kiedy Gregor objął mnie w pasie od tyłu.
-Podoba Ci się?- wymruczał mi do ucha, a ja kiwnęłam lekko głową. Obrócił mnie w swoim kierunku i pocałował namiętnie. Oddałam mu pocałunek, a kiedy ten się skończył, przytuliłam się do niego.
-Chodź, pokażę Ci coś jeszcze- powiedział po chwili i poszliśmy z powrotem na schody. Pociągnął mnie jeszcze wyżej. Weszliśmy do podobnego przedpokoiku, jaki znajdował się niżej. Tutaj jednak nie wisiały żadne zdjęcia. Weszliśmy do dużego, ciemnego pomieszczenia. W mroku widziałam tylko przepełnionego dumą oczy Gregora, który wyciągnął rękę i nacisnął włącznik światła. Uderzyła mnie ilość pucharów i medali znajdujących się w tym pomieszczeniu. Były tam też narty, od zupełnie dziecięcych do tych, które nie mogły mieć więcej niż rok. Przechadzałam się po pokoju, obserwując trofea. Zatrzymałam się przy trzech medalach z Vancouver i lekko ich dotknęłam. Ile te trzy niepozorne rzeczy musiały kosztować Gregora potu, łez i treningów. Wiedziałam, że nie był zadowolony ze swojego występu na igrzyskach, ale patrząc na zawartość tego pomieszczenia, miałam wrażenie, że nie ma powodu być zawiedzionym. Do tej pory nie zdawałam sobie sprawy, że człowiek od maleńkości może osiągnąć tak dużo. A jednak może. Mój Gregor dał radę zapełnić tak spektakularnymi rzeczami tak duży pokój, a miałam wrażenie, że będzie tego o wiele więcej. Podszedłam do niego i przytuliłam go.
-Dokonałeś niesamowitych rzeczy- powiedziałam. Gregor westchnął.
-Zawsze mogłoby być tego więcej- mruknął. Spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
-Żartujesz? Dla mnie niewiarygodne jest, żeby jedna osoba zdobyła tyle pucharów. Jesteś niesamowity i robisz niesamowite rzeczy, Gregor- powiedziałam. Schlierenzauer spojrzała na mnie z wdzięcznością. Cieszyłam się, że wie, że go doceniam. Wspięłam się na palce i delikatnie go pocałowałam.
-Jestem zmęczona- mruknęłam, wtulając się w niego.-Możemy już iść spać?

-Jasne, skarbie- uśmiechnął się lekko. Wróciłam do sypialni, obok której znajdowała się przestronna łazienka z olbrzymią wanną. Wykąpałam się szybko, ubrałam w jakąś starą bluzkę i wróciłam do pokoju. Ułożyłam się na łóżku i nie czekając, aż Gregor dołączy do mnie, zasnęłam.




----------------------------------------
Szesnastkę składamy na Wasze ręce :) Będzie teraz kilka rozdziałów z cyklu "niech się sobą nacieszą, póki mogą" xD Piszcie, jak Wam się podoba. Każda opinia uskrzydla. Nie bójcie się też nas za coś zganić! 
Pozdrawiamy, Milka i Molly :***

6 komentarzy:

  1. I pięknie. :D Sielanka, Lukas zaznajomiony. Teraz reszta rodzinki i będzie z górki. :)
    Cóż, ale wiem, że kiedy za długo świeci słońce, to zapewne niedługo pojawi się burza. Dlatego też, boję się co wymyślicie dalej. Mam się bać? :)
    Świetnie. ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny rozdział :) Opis domu i pomieszczeń w nim - pierwsza klasa :D Fajnie też, że pojawił się Lukas. Ale widzę, że Gregor jest bardzo ambitny - "Zawsze mogłoby być tego więcej". Boję się, co planujecie im zrobić w przyszłych rozdziałach. Może lepiej nie będę się nad tym zastanawiała ;) Ogólnie nie mam za co was ganić, bo, jak wiecie, kocham waszego bloga i podziwiam wasz talent :) Dużo weny i nowych pomysłów :*
    PS http://to-chyba-przeznaczenie.blogspot.com/2014/08/rozdzia-xxvi.html Zapraszam was na 26 rozdział :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://to-chyba-przeznaczenie.blogspot.com/2014/08/rozdzia-xvii.html rozdział 27 :)

      Usuń
  3. Ej dziewczyny rozdział jest świetny! Gregor jest bardzo opiekuńczy, a Lizzie niech się nie lęka mając przy sobie takiego skarba. Podoba mi się opis domu ;) Nie mam się do czego czepiać, jedynie dla mnie trochę za słodko :> Życzę weny! Do następnego i buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. Z małym opóźnieniem, ale jestem :) Rozdział cudowny! Nie mogę się doczekać obiadu u rodziców Gregora ;) Pozdrawiam i weny :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochane jestem pod wielkim wrażeniem rozdziału.
    Samo pojawienie się Lukasa powoduje uśmiech na mojej twarzy , a dodać do tego tak kochanego Grega to aż serducho samo się cieszy...
    Obiad u Schlierenzauerów? Jestem ciekawa jak to opiszecie i co tam się wydarzy:)
    Powiem Wam , że jak przeczytałam "niech się sobą nacieszą, póki mogą" to moja wyobraźnia od razu podjęła próbę wymyślenia czegoś co może się dziać , ale zapewne mnie zaskoczycie jak zawsze. Czekam !
    ------
    Zapraszam również na http://wiaze-z-toba-codziennosc.blogspot.com/ będzie Nam bardzo miło jak zajrzycie i pozostawicie po sobie ślad.
    Ann.

    OdpowiedzUsuń