Rozdział 15
,,Little Party Never Killed Nobody"
Lizzie
,,A little party never killed nobody,
So we gon' dance until we drop.
A little party never killed nobody,
Right here, right now’s all we got."
Wystroiłam się w moją nową sukienkę i buty, włosy zostawiłam
rozpuszczone i nałożyłam lekki makijaż. Gdy wyszłam z łazienki Gregor i Thomas
już byli gotowi w swoich garniturach. Musiałam przyznać, że wyglądali bardzo
seksownie.
-Wyglądasz pięknie- mój chłopak podszedł do mnie i
pocałował.
Taksówka zawiozła nas pod salę, gdzie było już pełno
skoczków i ich partnerek. W tle leciał jakiś spokojny jazz.
-Na początku będą przynudzać, później będzie już luz-
szepnął mi do ucha Gregor, widząc moją skrzywioną minę.
Na scenę po kolei wchodzili trenerzy i dziękowali swoim
podopiecznym. Walter Hofer wygłosił podziękowania za sprawiedliwą walkę.
Bezcenne były znaczące spojrzenia skoczków. Kiedy skończył swoją przemowę, na
salę weszli kelnerzy i kelnerki z jedzeniem i napojami alkoholowymi. Wypiliśmy
z Gregorem po drinku i ruszyliśmy na parkiet. DJ puszczał aktualne hity i
piosenki, których po prostu nie mogło zabraknąć. Gdzieś na sali szalał Tom
Hilde w różowym garniturze. Gregor trzymał mnie mocno w pasie, jakby się bał,
że gdzieś ucieknę. Na początku może i tak było, ale teraz atmosfera się
rozluźniła. Wszyscy szaleli w rytm muzyki, a alkohol lał się strumieniami. Nie
sądziłam, że ktokolwiek może mieć tak mocną głowę jak Piotrek Żyła.
Wirowałam na parkiecie, a moje ciało chyba zapomniało, że
jestem niesamowitą niezdarą. Nagle Gregor uśmiechnął się i obrócił mną tak, że
znalazłam się w ramionach innego skoczka. Spojrzałam na niego ze zdziwieniem,
ale zaraz moją twarz rozjaśnił uśmiech, bo zobaczyłam Kamila. Kątem oka
ujrzałam, że Gregor tańczy z Ewką.
-Myślałem, że nie tańczysz- Kamil starał się przekrzyczeć
muzykę.
-Bo nie tańczę!- odpowiedziałam, śmiejąc się.
Podwójny Mistrz Olimpijski przewrócił oczami. Tańczyliśmy
jeszcze chwilę, po czym usiedliśmy przy stoliku. Sekundę później pojawili się
Gregor z Ewą. Oboje byli zdyszani i spoceni. Mój chłopak usiadł obok mnie i
objął ramieniem.
-Widzę, że Ewa nieźle Cię wykończyła- mruknęłam.
-Nigdy więcej- wydyszał. Wszyscy wybuchli szczerym śmiechem.
Zatraciliśmy się na chwilę w rozmowie zakrapianej alkoholem.
Wtem dołączył do nas ,,lekko" podpity Morgi. Zataczał się dosyć poważnie i
byłby upadł, gdyby chłopaki nie pociągnęli go na siedzenie. Nagle Kamil zerwał
się z miejsca, porywając Ewkę za ręce i ruszył w kierunku parkietu.
Gregor
Godzinę później ludzie na sali powoli zaczynali się słaniać.
Morgi siedział koło mnie i bełkotał coś pod nosem. Chwilę później zwalił się na
stół i po prostu zasnął. Lizzie zaniosła się śmiechem, a ja pomyślałem, że
nigdy nie doprowadzę się do takiego stanu. Wtedy do naszego stolika podszedł
Pointner. Myślałem, że chce ochrzanić Morgiego, ale zauważyłem, że sam jest już
nieźle podpity. Wyciągnął rękę w stronę Lizzie i zapytał:
-Możemy zatańczyć?- dziewczyna spojrzała na mnie z lekki
przerażeniem w oczach. Chciałem już odesłać trenera do jakiejś innej laluni,
ale on złapał Lizzie i pociągnął w stronę parkietu. Moja mina musiała
wyglądać zabójczo. Westchnąłem głęboko i obserwowałem ich poczynania na
parkiecie, ale po chwili zniknęli w tłumie. No i zostałem sam, nie wliczając
zlanego w trupa Morgensterna, który chrapał tak głośno, że nie zagłuszała go
muzyka.
Niespodziewanie podszedł do mnie Tom Hilde, który nadal był
ubrany w przerażająco różowy garnitur.
-Hej, stary! Czy to nie Twoją dziewczynę Pointner poprosił do
tańca?- zapytał. Spojrzałem na niego z niepokojem.
-Tak, a co?- Tom kiwnął do mnie, na znak, że mam iść za nim.
Podniosłem się z miejsca, zostawiając Thomasa samemu sobie i pobiegłem za
Norwegiem. Scena, która ukazała się moim oczom była na tyle absurdalna, że
musiałem się zatrzymać. Lizzie była przyciśnięta do ściany przez Alexa, który
starał się ją pocałować... albo jeszcze gorzej. Moja dziewczyna próbowała się
od niego uwolnić, ale nie było to łatwe, nawet jeśli pomagało jej w tym kilku
skoczków. Spojrzałem zszokowany na Toma, który wydawał się być mniej więcej tak samo przerażony co ja. Wtedy usłyszałem krzyk Lizzie, który sprowadził mnie na
ziemię. ,,Co ja tu jeszcze robię?" zbeształem się w myślach i ruszyłem w
stronę mojego ,,wspaniałego" trenera. Położyłem rękę na jego ramieniu i z
olbrzymią siłą obróciłem go w swoją stronę. Wtedy właśnie poczułem na swojej
twarzy jego pięść. Zachwiałem się lekko, a moje zszokowanie osiągnęło apogeum.
Lecz kiedy zobaczyłem, że z powrotem odwraca się w stronę Lizzie, zamroczyła
mnie czysta wściekłość. W sekundę znalazłem się obok Lizzie, którą odepchnąłem
prosto na Maćka Kota, który złapał ją i odprowadził. Ja za to zająłem się
Pointnerem. Uderzyłem go pięścią w szczękę i od razu poprawiłem ciosem w
brzuch. Zgiął się w pół i jęknął dosyć głośno. Przestraszyłem się trochę, że
mogło mu się coś stać, ale nie żałowałem zadanych mu ciosów.
-Jeżeli jeszcze raz ją tkniesz, będzie gorzej- wycedziłem
przez zaciśnięte zęby. Ktoś położył mi rękę na ramieniu i popchnął mnie w stronę,
gdzie prawdopodobnie była teraz Lizzie. Kątem oka zobaczyłem, że to Kofler.
Byłem nabuzowany adrenaliną i negatywnymi emocjami, ale kiedy zobaczyłem moją
panią dziennikarz zalaną łzami, skuloną obok Maćka, który szeptał jej coś do
ucha, poczułem tylko smutek, że musiała czegoś takiego doświadczyć. Podbiegłem
tam i otoczyłem ją ramieniem. Była roztrzęsiona.
-Spokojnie, już dobrze- mruczałem jej do ucha.-Dopóki jesteś
ze mną nikt Cię nie skrzywdzi.
Kot gdzieś się ulotnił, podobnie z resztą jak Kofi. Lizzie
tylko pokiwała głową i wtuliła się we mnie, na nowo zalewając się łzami.
Lizzie
,,And I am feeling so small,
It was over my head,
I know nothing at all..."
Wszystkie kolory mi się rozmywały. Kręciło mi się w głowie i
zupełnie nie wiedziałam co się dzieje, dopóki nie poczułam zimnej ściany na
moich plecach i jego oddechu na szyi. Jego ręce błądziły niebezpiecznie nisko.
Jak przez mgłę widziałam kilku skoczków, którzy chcieli mi pomóc, ale nie potrafili
nic zdziałać. Nie wiedziałam skąd pojawił się przy mnie Gregor, ale chwilę
później wylądowałam w objęciach Maćka. Zauważyłam jeszcze dziką furię na twarzy
Gregora, gdy uderzył Pointnera w szczękę. Maciek odprowadził mnie na korytarz i
posadził na ławce. Później pojawił się Gregor i otoczył mnie ramieniem.
-Spokojnie, już dobrze- szeptał.-Dopóki jesteś ze mną, nikt
Cię nie skrzywdzi.
Chciałam mu odpowiedzieć, ale tylko się rozpłakałam. Gregor,
widząc w jakim jestem stanie, wziął mnie do łazienki i otarł łzy.
-Nie płacz już, proszę- powiedział.
-Dotykał mnie tam, gdzie tylko ty możesz mnie dotykać-
odpowiedziałam i wtuliłam się w jego ramiona.
-Obiecuję Ci, że następnym razem urwę mu łeb-zapewnił mnie
Gregor. Sama nie wiem co teraz czułam. Wstyd? Obrzydzenie? Strach? Wciąż miałam
przed oczami to straszne doświadczenie, wciąż czułam jego dłonie na moim ciele
i pijacki oddech na szyi. Nie wiem jak długo tak staliśmy wtuleni w siebie, ale
słuchając jego bicia serca powoli się uspokajałam. Jest tutaj ze mną, więc nic
mi się nie stanie. Spojrzałam na twarz Gregora. Z rozciętej wargi ciekła mu po
brodzie krew.
-Zranił Cię...-szepnęłam. Zmoczyłam chusteczkę i zmyłam
czerwoną ciecz. Syknął cicho, gdy przyłożyłam mu ją do rany na wardze.-Wróćmy
do hotelu-powiedziałam i wyszliśmy z budynku. Kroczyliśmy po ciemnych,
zaśnieżonych ulicach, aż dotarliśmy do hotelu. Żadne z nas się nie odezwało,
pogrążone we własnych myślach. Gdy tylko weszliśmy do pokoju, oznajmiłam, że
idę wziąć prysznic i zniknęłam za drzwiami łazienki.
Gregor
Usiadłem na łóżku, gdy Lizzie weszła do łazienki. Byłem na
siebie wściekły, że nie uchroniłem jej od tej sytuacji. Najgorsze było to, że
nie wiedziałem jak jej pomóc. Zapewniałem ją, że będzie dobrze, ale sam do
końca nie byłem tego pewny. Widziałem w jej oczach zagubienie, które rozbijało
moje serce na kawałeczki.
Wziąłem do ręki telefon Lizzie i znalazłem numer Kamila
Stocha.
-Halo?- odebrał po trzech sygnałach.
-Cześć Kamil, tu Gregor- przywitałem się.
-Gdzie wy jesteście? Jak Lizzie się czuje?- próbował
przekrzyczeć nadal głośną muzykę.
-Jesteśmy w hotelu. Słuchaj Kamil, mam prośbę. Mógłbyś z Ewą
do nas przyjechać? Może Ewa do niej dotrze.
-Jasne, stary, nie ma problemu- odpowiedział.
-Weźmiecie ze sobą Thomasa? On chyba nadal śpi przy stoliku.
-Spoko, będziemy za piętnaście minut- zapewnił i rozłączył
się. Podszedłem pod drzwi łazienki skąd już jakiś czas nie dochodził szum wody.
-Lizzie?- zapukałem lekko w drzwi- Wszystko gra?- zapytałem,
ale odpowiedziała mi tylko cisza. Poczułem ucisk w żołądku, gdy przypomniałem
sobie, że rano zostawiłem na półce pod lustrem żyletkę. Zacząłem walić w drzwi
i krzyczeć, ale nie słyszałem najcichszego głosu z drugiej strony. Poczułem na
moich policzkach łzy, a krzyki stawały się coraz bardziej bezsilne. Gdy już nie
miałem nadziei, usłyszałem dźwięk przekręcanego klucza. Wpadłem jak burza do
pomieszczenia. Lizzie stała pośrodku łazienki. W jednej ręce trzymała żyletkę,
druga była cała zakrwawiona. W jej oczach czaiło się przerażenie. Podbiegłem do
niej w chwili, gdy zemdlała. Serce waliło mi jak oszalałe. Nie wybaczę sobie,
jeśli ona zrobiła sobie coś poważnego. Ułożyłem ją na podłodze i otworzyłem
okno. Nie potrafiłem sobie przypomnieć, co powinienem zrobić. Wziąłem ją za
rękę i błagałem, żeby się obudziła.
Tak zastali mnie Ewa, Kamil i Thomas.
-Co się sta…- urwała żona Stocha, gdy zobaczyła krew płynącą
z ręki Lizzie. Widocznie nie straciła głowy jak ja, bo uniosła jej lekko nogi i
sprawdziła oddech.
-Dzwoniłeś na pogotowie?- zapytała, a ja popatrzyłem na nią,
jakby spadła z kosmosu.
-Pogotowie…- palnąłem się w czoło. Mój mózg w
najważniejszych momentach odmawiał posłuszeństwa. Ale wtedy poczułem, jak dłoń
Lizzie lekko mnie ściska.
-Och, Gregor…- wyszeptała, a ja wziąłem ją w ramiona. Taką
kruchą, słabą, przestraszoną. Pocałowałem jej czoło i zacząłem szeptać do ucha:
-Nigdy więcej mi tego nie rób, słyszysz? Oszalałbym, gdyby
coś Ci się stało.
-Przepraszam…- powiedziała słabym głosem, a po jej
policzkach popłynęły łzy.
-Gregor, przynieś mi apteczkę i zostaw nas same- rozkazała
Ewa. Pocałowałem blade usta mojej dziewczyny i ułożyłem jej roztrzęsione ciało
z powrotem na podłodze. Podałem pani Stoch apteczkę i wyszedłem z łazienki.
Kamil i Thomas nerwowo przemierzali pokój. Popatrzyłem ze zdziwieniem na
Morgiego.
-Kiedy opowiedział mi co się stało- mówiąc to wskazał na
Kamila.- Od razu wytrzeźwiałem. Nie myślałem, że to tak się skończy.
Kilkanaście minut później, które dłużyły mi się w
nieskończoność, drzwi łazienki uchyliły się i ukazał się w nich Ewa.
-Przenieś ją na łóżko, niech odpoczywa- zwróciła się do
mnie, a ja posłusznie wykonałem polecenie. Kiedy Lizzie zasnęła, ukryłem twarz
w dłoniach i pozwoliłem, aby moja słabość znalazła ujście. Ewa, Kamil i Thomas
zaczęli mnie pocieszać. Kiedy tylko się uspokoiłem, mocno im podziękowałem.
Chwilę później państwo Stoch udali się do siebie. Nie spałem całą noc, nie
mógłbym zasnąć. Thomas siedział ze mną i swoim milczeniem dodawał mi otuchy.
Powinienem być szczęśliwy, że mam wokół siebie tylu życzliwych ludzi. A przede
wszystkim mam Lizzie, dla której mógłbym poświęcić wszystko.
Ufff... to się porobiło... To był jak na razie najtrudniejszy rozdział jaki napisałyśmy. Łezka się w oku kręciła... Nadal jesteśmy w szoku, jak mogłyśmy im to zrobić ( w szczególności Lizzie), ale to była taka spontaniczna decyzja, a pomysł na bójkę z Pointnerem narodził się razem z pierwszymi rozdziałami. Trzymajcie się i piszcie, co sądzicie.
Do następnego, Milka i Molly :)
PS. Chcemy serdecznie Wam podziękować za komentarze!!! Jesteście wielkie, dajecie tyle motywacji do dalszej pracy. No po prostu jedno wielkie DZIĘKUJEMY! <333