Rozdział 3
“I need your love”
Gregor
“Watch my eyes are filled with fear,
Tell me do you feel the same,
Hold me in your arms again”
Wpadłem do pokoju hotelowego jak burza, bardzo
podekscytowany. Za mną wszedł Morgi z trochę powściągliwym uśmiechem.
-Co jest, stary?- zapytałem go- żyję, udało mi się skoczyć
całkiem porządnie i poznałem super dziewczynę! Świat jest taki piękny!-
zawołałem, ale Thomas spojrzał na mnie smutno.
-Po prostu martwię się o Ciebie, chłopie- mruknął- Wiesz
doskonale, że z każdą twoją dziewczyną, Pointner nienawidzi cię coraz bardziej.
Westchnąłem ciężko, usiadłem na brzegu łóżka i ukryłem twarz
w dłoniach.
-Ja… nie chciałem, żeby tak się stało… byłem taki głupi!
-Wiem…- Morgenstern usiadł obok mnie i poklepał po plecach-
Schlieri, ja wiem, że próbujesz ułożyć sobie jakoś życie, ale prędzej czy
później się przejedziesz.
Uśmiechnąłem się lekko.
-Gadasz jak mój ojciec- mruknąłem, a mój kumpel przewrócił
oczami i walnął mnie w plecy z taką siłą, że zabrakło mi powietrza.
-Zbieraj się, młody, bo spóźnisz się na randkę!
xxx
Stałem przed kafejką już dosyć długi okres czasu, raz po raz
zerkając na zegarek. Było jeszcze dużo czasu do kwalifikacji, ale zacząłem się
lekko niepokoić. Byłem już całkowicie zestresowany i bliski powrotu do hotelu,
kiedy jakaś mała, ciepła dłoń znalazła się na moim ramieniu.
-Hej!- powiedziała Lizzie z uśmiechem, a ze mnie spadł
ciężar co najmniej tony. Wyszczerzyłem do niej zęby i złapałem za rękę. Spięła
się trochę, ale nie przejąłem się tym. Wciągnąłem ją do kafejki i posadziłem
przy stoliku. Zamówiłem gorącą czekoladę, Lizzie poprosiła o herbatę.
Siedzieliśmy przez chwilę w ciszy, nie wiedząc, od czego zacząć.
W końcu odchrząknąłem.
-Więc… skąd miałaś inhalator?- zapytałem, bo to mnie
intrygowało. Lizzie przeczesała ręką włosy.
-Wiesz… mój młodszy braciszek też ma astmę. Takie zboczenie,
że zawsze mam przy sobie ten inhalator.- roześmiałem się.
-No cóż, twój braciszek uratował mi życie.- dziennikarka
uśmiechnęła się do mnie.
-Gdzie mieszkasz?- zapytałem- Masz takie trochę polskie
imię.
-Bo jestem Polką, ale aktualnie mieszkam w Austrii i piszę
dla austriackiej gazety.
-Jak ci się żyje u nas?- zapytałem szczerze zaciekawiony.
-Dosyć dobrze, ale tęsknię za Polską. Zakopane jest nadal
moim prawdziwym domem.- oznajmiła. Spojrzałem na nią ze zdziwieniem.
-Zakopane? Uwielbiam to miasto!
-Masz na myśli: Uwielbiam tą skocznię.- poprawiła mnie.
Zamyśliłem się na chwilę. Rzeczywiście, pomimo tego, że byłem tam wiele razy,
jakoś nie zwiedzałem specjalnie Zakopanego. Polscy skoczkowie wielokrotnie
proponowali nam oprowadzenie, ale jakoś nigdy z nimi nie poszedłem.
-Opowiedz mi o Zakopanym.- poprosiłem.
Na rozmowie zleciały nam 2 godziny. Dowiedziałem się o niej
wiele ciekawych rzeczy: kocha fotografować, zupełnie jak ja, czytać książki i
pisać.
Kiedy spojrzałem na zegarek, aż mnie wyprostowało.
-Kurczę, muszę lecieć na kwalifikacje- powiedziałem do niej-
chcesz może… pójść ze mną?- zapytałem, wyciągając do niej rękę. Zamyśliła się
na chwilę, patrząc z powątpiewaniem na moją dłoń. W końcu westchnęła, jakby
moje towarzystwo było przykrym obowiązkiem i ujęła moją rękę.
-Dobra. Pokaż jak skaczesz, Wielki Austriacki Skoczku
Narciarski- uśmiechnęła się.
Lizzie
-Chodź, przedstawię ci chłopaków!- Gregor pociągnął mnie za
rękę w kierunku domku Austriackiego ustawionego blisko skoczni. Dochodził już
stamtąd gwar rozmów i śmiechów.
-Gregor, przestań- próbowałam mu się oprzeć, ale on ciągnął
mnie już przez próg.
-Chłopaki, to jest Lizzie- wyszczerzył się- Lizzie, to jest
Morgi, Michael i Thomas.
-Cześć, mała- podszedł do mnie Morgi i znalazłam się w jego
niedźwiedzim uścisku. Wszyscy po kolei podeszli do mnie i przywitali się.
-O, a to
Andreas!- Gregor wskazał dłonią wchodzącego mężczyznę.
-Pani Ratownik, witam!- uśmiechnął się Kofler.
Cieszyłam się, że przyjęli mnie tak ciepło i miło. Chłopaki są niesamowicie zabawni. Uśmiech nie schodził mi z twarzy, gdy u nich
siedziałam.
Po pół godzinie wyszłam z domku z zamiarem udania się na
trybuny i wtedy go ujrzałam. Wiedziałam, że to był on, nie mogłabym go z nikim
pomylić!
-Kamil!- wyrwało mi się i już biegłam w jego stronę.
-Hej, Skrzacie!- uściskał mnie.
Znałam Kamila od maleńkości, był moim najlepszym
przyjacielem. Niestety od mojego wyjazdu do Austrii nie widzieliśmy się ani
razu. Właśnie wtedy dotarło do mnie jak bardzo zaniedbałam relacje z
przyjaciółmi i rodziną.
-Co u Ciebie? Co u Ewki?
Zdał mi relację z ostatnich kilku miesięcy i pan Kruczek
porwał go na skocznię. Ja udałam się na trybuny i ściskałam kciuki za każdego
skoczka. Cieszyłam się gdy każdy Polak dostał się do jutrzejszego konkursu.
Teraz została już tylko pierwsza dziesiątka. I zobaczyłam go, w tym
biało-czerwonym kasku, skoncentrowanego jak nigdy dotąd… Serce podskoczyło mi
do gardła i zacisnęłam mocniej palce. Ruszył… Moje nogi były jak z waty… Wybił
się… Pięknie ułożył się w locie, poleciał dość daleko i wylądował w dobrym
stylu.
Ucieszyłam się jak małe dziecko. Zaczekałam na skok Kamila i
udałam się do domku Austriaków.
-Jak ci się podobało, mała?- zapytał mnie Morgi.
-Wszyscy byliście świetni- odpowiedziałam i uściskałam ich,
a Gregor pocałował mnie w policzek. Poczułam, że się rumienię, więc spuściłam
głowę. Chwilę później Diethart podał mi malutki kufelek piwa i wznieśliśmy toast.
-Ustawcie się, zrobię Wam zdjęcie.- chwyciłam za aparat
wiszący u mojej szyi. Pstryknęłam im zdjęcie i stwierdziłam, że to najlepsza
fotka jaką kiedykolwiek zrobiłam.
Gregor chwycił mnie za rękę i wyciągnął z domku Austriaków.
-Chodźmy na spacer.- powiedział i poprowadził mnie wzdłuż
małych budyneczków. Czułam się lekko skrępowana faktem, że trzyma moją dłoń.
Pomachałam Kamilowi, który pokazał mi kciuki w górę, ale jednocześnie spojrzał
z powątpiewaniem na Gregora. Zarumieniłam się i wyciągnęłam rękę z uścisku
skoczka. Popatrzył na mnie ze zdziwieniem, ale wsunął dłonie do kieszeni.
Szliśmy przez chwilę w milczeniu, a ja zanurzyłam się w rozmyślaniach. Nie
wiedziałam, czy to, co robię jest dobre.
Cóż, na pewno nie. Chcąc go poniżyć i zniszczyć powoli się w
nim… zakochiwałam.
„Nie, Lizzie, co ty gadasz?”, pomyślałam. W tym momencie
zobaczyłam, że Schlieri patrzy na mnie wyczekująco.
-Przepraszam, coś mówiłeś?- zapytałam go, a on uśmiechnął
się szczerze.
-Pytałem, skąd znasz Stocha?- zapytał jeszcze raz.
-Kamila? To mój przyjaciel od czasów, kiedy byłam mała.
Praktycznie wychowywaliśmy się razem, bo nasi rodzice byli dobrymi
przyjaciółmi.- odpowiedziałam, a Gregora wyrazie usatysfakcjonowała moja
odpowiedź.
Znajdowaliśmy się właśnie przy windzie prowadzącej na górę
skoczni, a Schlierenzauer uśmiechnął się zawadiacko.
-Co knujesz?- zapytałam z lekkim strachem
-Chciałabyś może zobaczyć Ruskie Gorki z góry?- zapytał i
bezceremonialnie wciągnął mnie do windy, naciskając przy tym jakiś przycisk.
-Gregor!- zawołałam do niego z wyrzutem. Miałem okropny
lęk wysokości, więc mocno przytuliłam
się do Schlieriego. Przeklinałam się za to w myślach, ale nie potrafiłam
powstrzymać mojego ciała, a skoczek wyglądał na bardzo zadowolonego, bo objął
mnie i wyszeptał uspokajające słowa. Kiedy winda wydała z siebie ciche
pyknięcie, a drzwi się otworzyły, oboje wyszliśmy z niej. Widok naprawdę
zapierał dech w piersiach. Byłam tak bardzo zafascynowana, że zapomniałam o
strachu. Podeszłam do barierki i zapatrzyłam się na piękne góry, które
majaczyły gdzieś w oddali. A on przytulił się do moich pleców i pocałował w
czubek głowy. Oderwałam oczy od horyzontu, odwróciłam się i spojrzałam w jego
głębokie, brązowe oczy. Gregor pochylił się i złożył na moich ustach delikatny
pocałunek. Było to zaledwie muśnięcie, ale ja nie byłam zadowolona. Zanurzyłam
dłonie w jego włosach i przycisnęłam moje usta do jego. Oddał pocałunek i całym
ciałem przycisnął mnie do barierki. Nie obchodziło mnie, że jestem tak wysoko
nad ziemią. Był tylko on. Gregor Schlierenzauer. Człowiek, którego za trzy dni
miał zniszczyć mój artykuł.
----------------
Jest trójeczka :)
Mamy szczerą nadzieję, że się wam podobało.
Ogłoszenie parafialne: We wtorek wyjeżdżamy na wycieczkę do Londynu, więc w poniedziałek pojawią się dwa nowe rozdziały, żeby nie było Wam smutno ;) Życzcie nam pogody.
Pozdrawiamy, Milka i Molly :*