Rozdział 31
„Rude”
Lizzie
„Can I have your daugther for the Rest of my
life?
Say yes, say yes, couse I need to know”
Po powrocie do Austrii, zaczęliśmy szykować się do wyjazdu
do mich rodziców.
Gregor pojechał zrobić zakupy, a ja zabrałam się za pranie,
sprzątanie i pakowanie. Rozwieszałam właśnie ubrania na suszarce, łapiąc ciepłe
wiosenne promienie słońca, kiedy zauważyłam idącą do mnie Glorię.
-Hej, Kochana- cmoknęła mnie w policzek na powitanie.
-Hejka- odpowiedziałam z uśmiechem.- Napijesz się czegoś?
-Nie, dzięki. Ja tylko na chwilę. Przyszłam Ci złożyć
gratulacje moja przyszła szwagierko.
-Dziękuję- zapiszczałam i rzuciłam jej się w ramiona.
-Nawet nie wiesz, jak się cieszę! Jesteś najlepszą
dziewczyną, jaką Gregor kiedykolwiek miał… mój mały braciszek dorasta-
teatralnie otarła łezki, wydostające się z kącików jej oczu.- To kiedy ślub?
-Nie wiem- odpowiadam, wzruszając ramionami.- W sumie to
jeszcze o tym nie rozmawialiśmy. Jutro wyjeżdżamy do moich rodziców i pewnie
tam coś uzgodnimy.
-Znowu wyjeżdżacie? Dopiero co wróciliście…
-Wiem, ale obiecałam im, że przyjedziemy. A zresztą moja
rodzinka musi w końcu poznać Gregora.- zakończyłam, wskazując na samochód,
który właśnie pojawił się na podjeździe.
-Witam moje kochane kobitki- wyszczerzył się Gregor,
taszcząc torby pełne produktów.
-Kupiłeś wszystko?- zawołałam za nim.
-Wszystko o co prosiłaś- opowiedział, kiedy wyszedł znowu z
domu. Złączył swoje usta z moimi, co spotkało się z radosnym „Ooooo” Glorii.
XXX
Rano obudził mnie Gregor. Mimo dość wczesnej pory nie
protestowałam. Wizja około ośmiu godzin w samochodzie z moim narzeczonym, była
niezwykle kusząca. Nie wiem ile razy pokonałam drogę z domu do samochodu,
taszcząc najpotrzebniejsze rzeczy na wyjazd, ale byłam tak podekscytowana, że
chodziłam jak w transie.
-Zaskoczyłeś mnie- zagadnęłam, kiedy wjeżdżaliśmy na
autostradę.
-Czym?- zdziwił się.
-Tymi oświadczynami- odparłam z uśmiechem, patrząc na niego.
-To chyba dobrze, prawda?- zaśmiał się.
-No tak… tylko zastanawiałam się, co byś zrobił, gdybym się
nie zgodziła?- zapytałam, a on zmarszczył brwi. Zastanawiał się jeszcze chwilę,
a potem wyszczerzył do mnie zęby i powiedział:
-Zjadłbym Cię.
-Hmmmm…- mruknęłam.- Ciekawe czy twój żołądek jest tak samo
seksowny.
-Kocham Cię, ty mój zbocz uchu- odpowiedział z uśmiechem.
-No, wieeem…
XXX
Po około ośmiu godzinach, wjechaliśmy na ulicę, na której
mieszkają moi rodzice i braciszek. Pokierowałam Gregora i chwilę później
staliśmy już pod drzwiami.
-Florek, strażnik drzwi, zawsze do usług- powitał nas po
niemiecku i oczywiście zamknął mnie w szczelnym uścisku.
Kiedy tylko weszliśmy do środka, usłyszeliśmy muzykę. To
wtedy zdałam sobie sprawę, jak bardzo brakowało mi prawdziwego, góralskiego
rzępolenia. Mimo, iż dźwięki dochodziły z odtwarzacza, to muzyka była żywa,
jakby wypełniająca całe pomieszczenie, i sprawiająca, że od razu zaczęłam tupać
nogą.
-Gregor, to jest mój mały, duży braciszek, Florian-
przedstawiłam ich i dodałam:- Astmatyczni sportowcy, łączcie się!
Zaśmiali się, a ja ruszyłam w głąb domu. W salonie
zobaczyłam rodziców, którzy powoli zmierzali w naszą stronę. Powitałam ich
całusem w policzek, a później przedstawiłam im Gregora. Mama cały czas się do
niego uśmiechała, ale tata… no cóż… chyba nie przypadli sobie do gustu. Mój
ojciec, Karol, dość wylewnie powiedział mu, że „jeśli spieprzy mi życie, on nie
da mu żyć.” Od tamtej chwili tata nie odezwał się ani razu, ale między nim, a
Gregorem zapanowało dziwne napięcie. No tak, wiem, że nie wszyscy moi partnerzy
byli aniołkami, ale Gregor jest zupełnie inny. Gdybym miała przekonać do niego
tatę, musiałabym mu opowiedzieć całą naszą historię, a to mogłoby obudzić we
mnie pewne traumatyczne wspomnienia.
Zjedliśmy przygotowaną przez mamę kolację, odświeżyliśmy się
i zmęczeni podróżą, poszliśmy spać już o 21.00.
XXX
Otworzyłam oczy jeszcze przed 8.00. Gregor spał w najlepsze,
ale nie dziwiłam się. Po takiej podróży należy się odpoczynek. Owinęłam się w
koc i wyszłam na balkon, przylegający do mojego pokoju. Stanęłam twarzą w twarz
z Giewontem. Krzyż, stojący na szczycie góry, odbijał promienie wschodzącego
słońca. Po prawej rozciągał się widok na Zakopane. Całe miasto powoli budziło
się do życia. Dzieci i młodzież spieszyli do szkół, w sklepach zaczął robić się
tłok, a dzwony kościelne, dobiegające gdzieś z oddali, zwiastowały koniec
porannej mszy. Usłyszałam, że mama krząta się jeszcze w kuchni, ale chwilę
później wyszła z domu i odjechała do szkoły, by wpajać wiedzę młodym
pokoleniom. Mama jest stworzona na nauczycielkę. Ma anielską cierpliwość, ale
przede wszystkim umie przekazać wiedzę. Pewnie gdyby nie ona, nie mówiłabym tak
biegle po niemiecku.
Usiadłam na wiklinowym fotelu, stojącym na balkonie.
Przymknęłam oczy i wdychałam powietrze, jakiego nie ma w Austrii. Jest tylko w
Polsce, w górach, w Zakopanem. Uśmiechnęłam się lekko, gdy słońce oświetliło
moją twarz, a wiatr uniósł włosy.
Weszłam do domu dopiero po pół godzinie, gdy mój brzuch
zaczął coraz głośniej domagać się, abym coś zjadła. Wzięłam szybki prysznic,
ubrałam się i nałożyłam lekki makijaż.
Zeszłam do kuchni i zrobiłam sobie kanapkę.
-Dzień dobry, Elżunio- przywitał się Florek, dołączając do
mnie.
-Cześć, bracie- uśmiechnęłam się.- Nie powinieneś być w
szkole?
-Mam na 10.00- wyszczerzył się.
-Farciarz. Ja zawsze zaczynałam wcześnie rano.
-Było zostać sportowcem, nie jakąś dziennikarką- mruknął, a
ja pacnęłam go w głowę.- No co? Sportowcy muszą się wysypiać.
-Coś o tym wiem- powiedziałam z uśmiechem.
-Dzień dobry, moje kochane dzieci- przywitał się, wchodzący
do kuchni tata.
-Dzień dobry, tato- powiedzieliśmy z Florkiem jednocześnie.
-A gdzie król skoków narciarskich?- zapytał tata z ironią.
Zagotowałam się w środku na te słowa.
-Tato, o co Ci chodzi? I czemu tak wczoraj na niego
naskoczyłeś?- prawie krzyknęłam. -Bo nikt się tutaj nie liczy z moim zdaniem!
Miałaś przyjechać z chłopakiem, a nie z narzeczonym! I nie zgadzam się, żebyś
kiedykolwiek za niego wyszła!
-Tato, daj spokój- mruknął Florek, ale ani ja, ani tym
bardziej ojciec, nie chcieliśmy go słuchać. Byliśmy zbytnio zajęci krzyczeniem
na siebie.
-W ogóle go nie znasz!- wydarłam się.
-Poczytałem o nim dość, żeby stwierdzić, że nie jest dla
Ciebie odpowiedni.
-Tato, czy ty zwariowałeś? Jeszcze się nie nauczyłeś, że
mediom nie można wierzyć?
-Jest arogancki i samolubny.
-Kiedyś taki był, ale zmienił się. I wyjdę za niego, choćby
nie wiem co!- wstałam gwałtownie od stołu i pobiegłam do swojego pokoju. Gregor
właśnie szedł w stronę drzwi, kiedy wpadłam, jak burza, do pomieszczenia.
-Coś się stało?- zapytał przejęty.
-Nie, nic. Tylko pokłóciłam się z tatą- machnęłam ręką,
wtulając się w jego nagi tors.
-O co poszło?
-O Ciebie. Tata nie chce, żebym za Ciebie wyszła…
-I masz zamiar go posłuchać?- zapytał niepewnie.
-Co Ci strzeliło do głowy?- uśmiechnęłam się i cmoknęłam go
w usta.
-Nie chcę, żebyś kłóciła się z rodzicami przeze mnie.
-Przestań. Nie bierz sobie tego do serca. Mój tata jest
staromodny i gdybym mu pozwoliła to znalazłby mi jakiegoś starszego ode mnie
lekarza.
-Siostra, wszystko okej?- zapytał, wchodzący do pokoju
Florek. Pokiwałam twierdząco głową i wyciągnęłam do niego ręce, a on podszedł i
też mnie przytulił.
-Kocham Was, moje dzióbki- wymruczałam, całując każdego z
nich w policzek. Miałam przy sobie dwóch najcudowniejszych mężczyzn.
XXX
Kiedy tylko słońce zaczęło mocno grzać, wyszliśmy na spacer.
Miałam nadzieję, że nikt nie będzie się czepiał Gregora, bo założył ubrania bez
nadruków sponsorów i zrezygnował z czapki Red Bulla. Gdy Gregor zapytał „Co to
są Krupówki?” stwierdziłam, że naprawdę nigdy nie zwiedzał Zakopanego.
Poszliśmy więc na tę najsłynniejszą ulicę w Polsce, trzymając się za ręce.
Sezon turystyczny jeszcze się nie zaczął, ale tu było dość sporo ludzi, zresztą
jak zwykle.
Usiedliśmy w jednej z kafejek i zamówiliśmy sobie po kawie.
Słońce oświetlało twarz Gregora, jakby był aniołem.
Był piękny… najpiękniejszy…
-Mam coś na buzi?- zapytał po chwili.
-Nie, czemu?
-Bo tak mi się przyglądasz- uśmiechnął się.
-Lubię na Ciebie patrzeć- wzruszyłam ramionami i dopiłam
kawę.
Poszliśmy dalej, ale kiedy przechodziliśmy obok mojej
ulubionej księgarni, nie mogłam się oprzeć, żeby do niej nie wejść. Za kasą
siedziała ta sama pani, co kiedyś. Uśmiechnęła się do mnie i Gregora, gdy ją
pozdrowiłam. Kilka osób, które były w środku, podniosły na nas wzrok.
Kiedy zatrzymaliśmy się przed półką z fantastyką, podeszła
do nas nastolatka z trochę niepewną miną.
-Przepraszam, pan Gregor Schlierenzauer?- odezwała się do
nas po angielsku. Czułam się dosyć dziwnie, bo dziewczyna była wyższa ode mnie,
a Gregor szczerzył do niej zęby.
-No tak- odpowiedział, a ona podała mu kartkę i długopis.
Zostawił swój autograf, a ja szybko sięgnęłam po książkę i ruszyłam do kasy,
ciągnąc za sobą Gregora. Czym prędzej wyszłam z księgarni, a on pobiegł za mną.
-Co robisz?- zapytał, biorąc mnie za rękę.
-Idę do domu- odpowiedziałam lekko zdenerwowana.
-Jesteś zła?
-Nie.
-Jesteś zła…
Westchnęłam, bo nie miałam siły już mówić. Dlaczego ludzie
nie mogą dać nam spokoju?
-Lizzie, proszę Cię. To był jeden autograf.
-A później będą następne i następne, aż zapomniałbyś, że ja
też tutaj jestem.
-Nie zapomniałbym! Musisz po prostu przyzwyczaić się do
tego, że nie jestem anonimowy.
-Pewnie masz rację- westchnęłam ciężko.- Przepraszam-
przytuliłam go i weszliśmy do domu.
-------------------
To już jedne z ostatnich "słodkich rozdziałów". Mamy nadzieję, że Was zaskoczymy, a tymczasem czekamy na Wasze opinie ;)
Całusy, Milka i Molly :***