Rozdział 22
„Leave out All the Rest”
Lizzie
“Don’t be affraid,
I’m taken my beating, I’ve shared what I made,
I’m strong on the surface, not all the way
through.”
Nie chciałam przy nim płakać, ale kiedy tylko zamknęły się
za mną drzwi, z moich oczu popłynęły łzy. Był środek nocy, więc nie bardzo
mogłam wparować Stochom do pokoju i wypłakać się im w ramię. Usiadłam na
fotelu, który stał na korytarzu i zwinęłam się w kłębek.
Nie chciałam, aby Gregor tak skończył. Żeby zrażony
niepowodzeniami przestał skakać, a zaczął nałogowo pić. Wiem, że na razie
zdarzyło się to tylko raz, ale bałam się o niego. A najgorsze było to, że nie
wiedziałam, jak mu pomóc.
Wyciągnęłam telefon z kieszeni i wybrałam numer Morgiego.
Wiedziałam, że odbierze i że mnie zrozumie.
-Lizzie? Coś Cię opętało?- zapytał zachrypniętym głosem.
Uśmiechnęłam się mimowolnie, ale od razu uśmiech zniknął z mojej twarzy.
-Mnie nie… ale Gregora owszem- powiedział cicho.
-Co się stało?- oprzytomniał nagle, a ja opowiedziałam mu o
całej sytuacji. Kiedy skończyłam, westchnął głośno.
-Gregor zawsze nie najlepiej znosił porażki, ale chyba
jeszcze się nie schlał. Musiało mu pójść fatalnie…
-No niezbyt dobrze, to fakt, ale to nie powód do takiej
desperacji… prawda?
-Prawda, ale martwi mnie rzecz innej natury… Gregor może
zostać dyscyplinarnie zwolniony z kadry- mruknął Thomas. Westchnęłam ciężko.
-Co ja mam robić?- zapytałam płaczliwym głosem.
-Chyba powinnaś dać mu się samemu ogarnąć. To być dla Ciebie
ciężkie…
-Dać mu się samemu ogarnąć?- zapytałam trochę głośniej, niż
zamierzałam.- Moim zdaniem potrzebna mu jest długa rozmowa z psychologiem.
-Nie przepada za nimi…- usłyszałam w słuchawce.
-Nie obchodzi mnie za kim on przepada, a za kim nie! Nie
chcę, żeby rozwalił sobie życie, rozumiesz?!- nie zważałam no to, że jest
środek nocy i niektórzy chcą się wyspać. Przypomniałam sobie o tym dopiero, gdy
drzwi jednego z pokoi się otworzyły i wyjrzała z nich głowa Stefana.
-Boże, Lizzie… to jakiś Armagedon?- zapytał zaspany.
-Kraft, jakbyś mógł wypierdalać do swojego łóżka, byłoby
miło!- warknęłam na niego zdenerwowana. W słuchawce usłyszałam śmiech Morgiego.
-Biedny Stefan, czym on sobie na to zasłużył?- zapytał
rozbawiony.
-Po prostu znalazł się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym
czasie…- mruknęłam.
-Masz rację, druga w nocy jest naprawdę złą porą nocy…- w
wyobraźni widziałam, jak szczerzy się do sufitu, leżąc na wznak w łóżku. Ale po
chwili usłyszałam jego głos w bardziej poważnym wydaniu.
-Słuchaj, Lizzie… myślę, że kierowanie go od razu do
psychologa po jednym incydencie to zdecydowanie za szybkie i gwałtowne
posunięcie…
-Ale jeśli to się powtórzy…- zaczęłam niepewnie.
-Jeśli się powtórzy, wtedy będziemy ciągnąć go po
psychologach, psychiatrach i czym tam tylko będziesz chciała, ok.?- przerwał
mi.
-No nie wiem- powiedziałam cicho.- Martwię się o niego.
-Wiem, Lizzie. Rozumiem Cię… ale nie dawaj ponieść się
emocjom, Mała- powiedział. Z racji tego, że był środek nocy i nie miałam już
siły, postawiłam zignorować „małą”.
-Może masz rację…- szepnęłam.
-Ja zawsze mam rację!- zapewnił mnie z entuzjazmem.- A poza
tym, jeśli mi nie wierzysz, że tak będzie lepiej, możesz zapytać Kamila,
prawda?
-Nie będę mu wpadać do pokoju o drugiej w nocy!- oburzyłam
się.
-Hej! Nie miałaś jednak oporów, żeby dzwonić do mnie o
drugiej!- wydarł się całkiem głośno, zwarzywszy na porę nocy.
-Dzwonienie, a wpadanie do pokoju to zupełnie co innego.
-Mogłaś zadzwonić do Stocha!
-To byłoby co najmniej dziwne.
-No dobra, masz rację, ale…
-Skoro nie chcesz ze mną gadać…- zaczęłam z uśmiechem.
-Oj, no wiesz, że chcę- przerwał mi. Uśmiechnęłam się
jeszcze szerzej.
-No, ja myślę- mruknęłam do słuchawki.
-Ja po prostu dzisiaj z rana muszę zawieźć Lilkę do babci, a
potem mam zajęcia z fizjoterapeutą, także wiesz…
-Czy ty dyskretnie sugerujesz mi, że mam Ci powiedzieć coś w
stylu: „Jesteś najlepszy! Bardzo mi pomogłeś! Dziękuję!” i dać ci spać?-
zapytałam, czym wywołałam cichy śmiech.
-No tak, mniej więcej o to chodzi- powiedział wesoło.
-A więc: Jesteś najlepszy! Bardzo
mi pomogłeś! Dziękuję!
-Ależ proszę… dobranoc, Lizzie-
powiedział, oddzielając niektóre słowa głośnym ziewnięciem.
-Dobranoc, Morgi- mruknęłam, po
czym nacisnęłam czerwoną słuchawkę. Siedziałam jeszcze chwilę na tym fotelu.
Nie chciałam wracać do mojego pokoju, gdzie prawdopodobnie spał zapijaczony
Gregor. Po krótkim zastanowieniu postanowiłam spać na korytarzu. Zwinęłam się w
kłębek i zamknęłam oczy. Zimno było dość duże, więc złapałam koc leżący na
podłodze obok mojego „łóżka”. Okryłam się nim i momentalnie zasnęłam.
XXX
Obudził mnie dotyk czyichś rąk. Ktoś lekko dotykał moje
ramię. Otworzyłam oczy i zobaczyłam przed sobą zatroskaną twarz Kamila.
-Cześć, Mistrzu- mruknęłam zaspana.
-Lizzie… co ty robisz na korytarzu?- zapytał, a do mnie
momentalnie wróciły wspomnienia z dzisiejszej nocy. Mimowolnie łzy napłynęły mi
do oczu.
-Spałam- mruknęłam przez zaciśnięte zęby. Mój przyjaciel
zmarszczył brwi.
-A Gregor? Pozwolił Ci spać na korytarzu? I dlaczego, do
cholery, chciałaś tu spać?!- podniósł lekko głos. Łzy spłynęły po moich
policzkach.
-Nie każ mi o tym mówić… proszę- szepnęłam, a Stoch obrócił
się na pięcie i ruszył w stronę mojego pokoju. Zanim zdołałam wyprzątać się z
koca i zawołać, aby tego nie robił, był już przy drzwiach i naciskał klamkę.
Nie chciałam upokorzyć Gregora przed Kamilem. Nie chciałam, aby Austriak
powiedział coś, czego potem będzie żałować, a skacowany na pewno nie będzie
oszczędzał języka.
Chciałam wejść za Kamilem do mojego pokoju, ale ten chyba
uznał, że moja obecność jest zbędna, bo zatrzasnął mi drzwi przed nosem. Nie
dobijałam się. Tak naprawdę chyba nie chciałam tam wchodzić. Po prostu usiadłam
na podłodze i zaczęłam płakać.
Gregor
Siedziałem na łóżku, trzymając się za głowę, co chyba
miało stłumić kołaczący w niej ból. Ale nie pomogło. A bynajmniej nie pomógł
fakt, że ktoś wparował mi do pokoju z głośnym trzaskiem drzwi. Podniosłem wzrok
i zobaczyłem tegorocznego podwójnego Mistrza Olimpijskiego.
-Co Cię do mnie sprowadza?- nie
miałem ochoty na uprzejmości. Brew Kamila powędrowała do góry.
-Chyba powinieneś wiedzieć-
powiedział. Przewróciłem oczami. To jasne, że chodziło o Lizzie. Pewnie
przybiegła do nich w środku nocy, zapłakana.
-Lizzie Cię przysłała? Jesteś jej
aniołem stróżem?- mruknąłem. Spojrzał na mnie wrogo.
-Nie przysłała mnie. A co do
anioła: przykro mi, że ty nim nie jesteś. A powinieneś!- zabolało mnie to
stwierdzenie. Ale w tym momencie nie mogłem przyznać mu racji. Wstałem z łóżka
i podszedłem do niego.
-Nic Ci do tego- powiedziałem.
Nie wiem dlaczego. Chyba alkohol nie do końca przestał nade mną panować.
-A jednak. Jest moją
przyjaciółką, ale traktuję ją jak siostrę. I nie pozwolę, żeby jakiś zadufany
Austriak ją skrzywdził- znów zadał mi cios. Może zrobił to specjalnie, a może
nie. Ale zabolało. Ni chciałem jej skrzywdzić. Do tego też jednak nie mogłem
się przyznać.
-To nie twoja sprawa. Będę ją
traktował tak, jak mi się podoba- nie wiem, dlaczego to powiedziałem. Nie
chciałem tego mówić. Ale nie mogłem też tego cofnąć.
A Kamil zareagował błyskawicznie.
Początkowo nie poczułem bólu.
Chyba byłem w szoku, że ktoś taki jak Kamil mógłby mnie uderzyć. I to jak!
Zamrugałem kilka razy i dopiero wtedy mnie zabolało. Mocny cios. Zachwiałem się
lekko, ale Kamil mnie nie podtrzymał. Widziałem w jego oczach, że nie żałował.
-A na następny konkurs może nie
przychodź schlany, co? Tak chyba będzie lepiej dla twojej kariery, nie
uważasz?- zapytał, po czym odwrócił się i wyszedł, zostawiając mnie z kacem,
bolącą szczęką i mętlikiem w głowie.
Szczerze? Po prostu nienawidzę
siebie.
Lizzie
Kiedy tylko Kamil wyszedł z pokoju, przykucnął przy mnie i
powiedział:
-Słuchaj, Skrzacie. Wiem, że go kochasz, ale naprawdę nie
warto. Odpuść.
-Nie odpuszczę- powiedziałam bez chwili zastanowienia.- On
teraz potrzebuje mnie najbardziej. Nie mogę mu pozwolić wdać się w alkoholizm,
rozumiesz? A to, co zaprezentował dzisiaj w nocy jest do tego pierwszym
krokiem.
-Moim zdaniem nie warto…- mruknął mój przyjaciel.
-Kamil…- westchnęłam cicho.- Ja uważam, że warto. A moje
zdanie w tej kwestii jest chyba najważniejsze.
Niechętnie przyznał mi rację. Po chwili milczenia
zaoferował, że Ewa da mi parę swoich rzeczy, żebym nie musiała wchodzić do
mojego pokoju.
-Oferujesz mi takie coś, nie pytając swojej żony o zdanie?-
zapytałam z lekkim uśmiechem.
-Ewka jest dobrym samarytaninem.
Na pewno się zgodzi.- powiedział, szczerząc się do mnie i jakby zapominając o
powadze sytuacji, roześmiał się. Zrozumiałam, że niektórzy ludzie nie przestaną
być w pewnym stopniu dziećmi.
XXX
Spacerowałam po parku, który znajdował się nieopodal naszego
hotelu. Ewa bezproblemowo pożyczyła mi swoje ciuchy, ale nie obyło się bez
pytających spojrzeń. Zostawiłam to jednak w rękach Kamila, a sama poszłam na
spacer. Wyjeżdżać z Falun mieliśmy dopiero dziś wieczorem, a ja chciałam mieć
czas, aby poukładać sobie w głowie dzisiejsze wydarzenia.
Nie mogłam jednak tego zrobić, bo ktoś do mnie dołączył.
-Cześć, księżniczko- przywitał się nie kto inny, tylko Tom
Hilde.
-Witaj, ale z łaski swojej nie nazywał mnie „księżniczką”-
poprosiłam. Norweg przewrócił oczami.
-No, a gdzie jest król skoków narciarskich, hmm?- zapytał,
zmieniając temat i gwałtownie pogarszając mój nastrój.
-Trzeźwieje- mruknęłam na tyle cicho, aby Hilde tego nie
słyszał.
-Przepraszam, co?- dopytywał się.
-W pokoju. On… odpoczywa- powiedziałam, bawiąc się swoimi
włosami.
-Pokłóciliście się?- brnął w temat. Czy on nie może gadać o
czymś innym?
-Chyba nie powinnam Ci o tym mówić- szepnęłam.
-Dlaczego?- zdziwił się.- Czy powodem jest to, że jestem
szalonym paplą z Norwegii?
Parsknęłam śmiechem.
-Tak, dokładnie o to chodzi- powiedziałam, klepiąc go po
ramieniu. Uśmiechnął się do mnie szeroko.
-Rozumiem Cię. Sam ze sobą czasem nie umiem wytrzymać-
westchnął.- Ale jak pomyślę o tym, że koledzy z reprezentacji nie wytrzymują ze
mną przez cały czas, to robi mi się lepiej.
Nie mogłam się nie roześmiać. Hildziak jest takim pociesznym
stworzeniem.
XXX
Wróciłam po godzinie rozmowy z Tomem. Ten chłopak
niesamowicie poprawił mi humor, ale niestety nadszedł czas, aby wrócić do
rzeczywistości.
Stałam przed drzwiami swojego pokoju, zastanawiając się, co
mam zrobić. Musiałam w końcu z nim porozmawiać, ale bałam się. Bałam się, że
pokłócimy się na dobre i nie będziemy w stanie na siebie spojrzeć.
Ale weszłam tam. Zastałam go, siedzącego na łóżku, z twarzą
ukrytą w dłoniach. Podniósł głowę, kiedy usłyszał, że wchodzę. Miał podkrążone
oczy i brzydki siniak na szczęce. Patrzył na mnie z wielkim smutkiem w oczach.
Wstał i nie zachwiał się. Było to dla mnie dobrym znakiem.
-Przepraszam- szepnął po chwili milczenia. Bałam się jego
reakcji, ale nie spodziewałam się, że to ja wybuchnę.
-Przepraszasz mnie!- krzyknęłam, a on skrzywił się.-
Myślisz, że jeśli mnie przeprosisz, to rzucę Ci się na szyję i zapomnę?!
-Nie chciałem, żeby tak wyszło- powiedział, podnosząc lekko
glos.
-A jednak wyszło! Gregor, ja się o Ciebie martwię!-
krzyknęłam.- Co by się stało, gdyby trener się dowiedział?
-Nie rozumiesz, że tak nie miało tak być?- wydarł się na
mnie.- To samo tak wyszło…
-Samo wyszło?!- wrzasnęłam.- Zastanów się, co mówisz,
Schlierenzauer! To ty decydujesz o swoim życiu! To nie wyszło „samo”!
-Myślałem, że to będzie najlepsze wyjście!- krzyknął.
-Problem leży w tym, że ty nie do końca myślałeś-
powiedziałam już spokojnie, krzyżując ręce na piersi. Spojrzał na mnie z miną
zbitego psa. Byłam pewna, że zaraz znów zacznie krzyczeć, ale on usiadł na
łóżku i ciężko westchnął. Na jego policzkach ujrzałam łzy.
-Masz rację… byłem… jestem głupi- powiedział.- Zrobiłem Ci
straszną przykrość. Nie znoszę siebie. Nienawidzę!
Automatycznie podeszłam do niego i usiadłam obok. Położyłam
rękę na jego ramieniu. Czułam, jak drży. Wiedziałam, że żałuje.
-Gregor…- powiedziałam szeptem.- Po prostu powiedz, że to
się nie powtórzy.
Spojrzał na mnie z nadzieją.
-Obiecuję, Lizzie. Przysięgam Ci, że to się nigdy, ale to
nigdy nie powtórzy- powiedział. Ujęłam jego twarz w dłonie i lekko go
pocałowałam. Wybaczyłam mu. Wiedziałam, że to, co zrobił, było wywołane złością
i stresem. A teraz obiecał mi, że więcej tego nie zrobi.
---------------
Macie tu taki długaśny rozdział. Jest dużo Thomasa i Toma, więc chyba się cieszycie?
Jak myślicie, czy to już koniec Gregorowych wybryków?
Jak tam w szkole? Żyjecie? :D
Całusy, Milka i Molly :*****
Rozdział jak najbardziej na plus! Hilde, Morgenstern... czego chcieć więcej? Nawet Kamil się pojawił ;)
OdpowiedzUsuńObawiam się, że to dopiero początek.
Pozdrawiam i weny ;***
Wielki plus za długość.
OdpowiedzUsuńKamil jaki bohater ^^ Taki skarb!
Od dziś chyba nie lubię Lizzie. Tak beszczelnie wydarła się na Stefana? A to zołza!
Nie powinna wybaczać Gregorowi... on powinien przemyśleć niektóre sprawy.
Miałam tydzień przerwy, bo byłam chora, a teraz nadrabiam :/
Buziaki ;*
Nawet Hilde się pojawił, no dziewczyny, coraz bardziej mnie zaskakujecie :) Kamil... Jak go nie lubić? ^^ Coś mi się wydaje, że to dopiero początek wybryków Gregora, niestety... Powinien porządnie przemyśleć swoje ostatnie zachowanie. No i wreszcie pojawił się Thomas :3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :**
Co do Kamila to nie jestem zadowolona z jego obecności , bo hm... jakoś w życiu codziennym nie pałam do Niego sympatią , więc pewnie to dlatego. Nie ważne jakby ktoś Go opisał i tak nie ogarniam gościa.
OdpowiedzUsuńMorgenstern?! Mój strzał w dziesiątkę ! Takk!;D
A Schlieri? Czy ja nie mówiłam już , że on namiesza? Mówiłam , i tak jest:D
Zadowolona!
-----
Zapraszam na http://wiaze-z-toba-codziennosc.blogspot.com/ , gdzie pojawiła się nowa odsłona oraz na coś nowego http://du-sei-stark.blogspot.com/ co dziś ma swoją premierę...Będzie Nam bardzo miło jak zajrzysz.
Ann i Klaudia.
Jezuu dziewczyny bardzo ale to bardzo was przepraszam, że tak późno, ale miałam tyle nauki, że po prostu nie dałam rady wejść. Zresztą u mnie też dawno rozdziału nie było...
OdpowiedzUsuńJestem niemalże pewna, że to nie koniec wybryków Gregora. Jeszcze zrobi coś, wydaje mi się, gorszego.
Przy tym bardzo sympatyczne kawałki z udziałem Toma i Morgiego :) Kochani są, obaj :)
Kamil uderzył Gregora? Auć Auć Auć :o
A przyjemnie mi się czytało tak, że nawet nie macie pojęcia :*
Całuski :*