piątek, 12 września 2014

Rozdział 21
„Nothing Left to Say”
Gregor
“Who knows’ what’s right?
The lines keep getting thinner”

Następne dni mijały mi na treningach. Lizzie codziennie chodziła do psychologa. Cieszyłem się, że coraz częściej się uśmiecha, że ze mną rozmawia. Bardzo zbliżyliśmy się do siebie.
Wrzucałem do walizki kolejne potrzebne rzeczy. Dziś wieczorem wylatujemy do Falun. Cieszyłem się jak dziecko, gdy Lizzie w końcu zgodziła się lecieć ze mną. Około 18.00 pod naszym domem pojawił się srebrny busik z całą kadrą. Gdy wsiadaliśmy, otoczyłem Lizzie ramieniem, aby przestała choć na chwilę drżeć. Pointner popatrzył na nas dziwnie i zacząłem się zastanawiać, czy w ogóle pamięta co zrobił. Zajęliśmy miejsca możliwie jak najdalej od trenera. Trzymałem Lizzie za rękę przez całą drogę na lotnisko.
-Cieszę się, że jesteś tu ze mną…- szepnąłem jej do ucha, a ona uśmiechnęła się promiennie. Pocałowałem jej pełne, malinowe usta. Chciałem, aby ta chwila się nie skończyła, ale musieliśmy już wychodzić.
Oddaliśmy walizki i ruszyliśmy do samolotu. Posadziłem Lizzie przy oknie i objąłem ją ramieniem. Chwilę później stewardessa postawiła przed nami wielki puchar lodów.
-I weź tu człowieku schudnij- zaśmiała się Lizzie i zabrała do pałaszowania. Spokojne jedzenie nie trwało długo, bo rozmazałem jej na policzku czekoladowe lody. Zaraz później oberwałem gałką o smaku truskawkowym. I zaczęła się prawdziwa wojna „na śmierć i życie”. Na ziemię sprowadziła nas mina zastępcy trenera, który przez przypadek oberwał lodami w twarz.
-Jak dzieci…- skomentował i ruszył w stronę łazienki.
Po trzech godzinach lotu wylądowaliśmy w Sztokholmie. Na lotnisku czekał już na nas autobus, w którym mieliśmy spędzić następne 2,5 godziny. Pointner, mimo dość późnej pory, nie pozwolił nam zająć się sobą, tylko stanął pośrodku pojazdu i zaczął wygłaszać swoją „mowę motywacyjną”. Lizzie wzięła moje słuchawki i zatopiła się w muzyce, zamykając oczy.
-Chłopaki, bierzemy się do roboty na kolejnych konkursach. Musimy zdobyć Puchar Narodów! Ale teraz skupmy się na konkursach indywidualnych. Nie wyobrażam sobie, żeby przynajmniej pięciu z nich nie wygrał któryś z Was. Szczególnie ty, Gregor, wciąż masz szansę na zdobycie Kryształowej Kuli- powiedział, a ja roześmiałem się w duchu. Czy on w ogóle słyszy, co mówi?
Autobus zatrzymał się przed wielkim hotelem. Na parkingu zauważyłem busy kadr norweskiej i polskiej. Ale będzie impreza…
Wziąłem nasze walizki i udaliśmy się do recepcji. Zapłaciłem za dwuosobowy pokój dla nas. Mam gdzieś rezerwacje trenera. Pewnie gdybym mu pozwolił, zostawiłby Lizzie na ulicy. Winda wwiozła nas na czwarte piętro. Nasz pokój był dość duży. Łóżka stały całkiem blisko siebie, więc przesunąłem je tak, aby się złączyły. Rozpakowanie walizek zajęło nam niecałą godzinę, a później zapadliśmy w sen.
O 9.00 wyszliśmy na śniadanie. Na korytarzu spotkaliśmy Stochów. Nie obyło się bez czułych powitań i uścisków. Po posiłku udaliśmy się na skocznię, na serię treningową. Lizzie siedziała z Ewą na trybunach, więc byłem zupełnie spokojny.
Nie lubię tej skoczni. Może dlatego moje skoki mnie nie satysfakcjonowały. Po treningu Pointner znów wylewał na nas swoje żale. Kiedy w końcu skończył, skierowałem się na trybuny do Lizzie, która siedziała w towarzystwie Ewy i Kamila. Przysiadłem się do nich i zaczęliśmy rozmawiać.
Przyglądałem się szczęściu Stochów i strasznie zazdrościłem Kamilowi, że ma już na zawsze przy sobie ukochaną kobietę. Mimowolnie zacząłem się zastanawiać, jakby to było, gdyby Lizzie czekała na mnie zawsze, gdziekolwiek bym był, jakby to było, gdybyśmy nosili już obrączki… gdybyśmy mieli dzieci…
Po kilku godzinach wróciliśmy do hotelu. Zobaczyłem dziennikarzy czających się za rogiem budynku. Oczywiście mignęły flesze, a Lizzie wtuliła się w moją pierś, skrywając twarz przed obiektywami.
Cały następny dzień spędziliśmy na skoczni. Rano odbyły się serie treningowe, a wieczorem kwalifikacje. Nie wiem dlaczego, ale miałem strasznie dobry humor i szczerzyłem się do każdej napotkanej kamery. Lizzie kibicowała mi z trybun, a po każdym skoku podchodziła do mnie. Dodawała mi otuchy swoją obecnością.
Przyszedł czas  na konkurs, a ja czułem się dziwnie wypompowany i zmęczony. Mój dobry humor z kwalifikacji zniknął i straciłem cały zapał do skakania. Nie wiedziałem co się ze mną dzieje. Udałem się jednak posłusznie na skocznię- w końcu miałem dla kogo skakać.
119 metrów w pierwszej serii było dla mnie totalną katastrofą. Starałem się zachować spokój, ale w środku aż kipiałem od negatywnych emocji.
Przerwa minęła mi szybko i już siedziałem znów na belce. Skok na 124,5 metra był tylko minimalnie lepszym wynikiem. Nie czekając na koniec zawodów, przebrałem się, rzuciłem sprzęt do bagażnika naszego busa i ruszyłem na miasto. Włóczyłem się bez celu, Aż w końcu stanąłem przed wejściem do jakiegoś baru. Przez chwilę stałem, wpatrując się w drzwi. A potem wszedłem do odrapanego, pełnego dymu papierosowego pomieszczenia. Za wysoką ladą stała barmanka ubrana w skórzaną mini i bluzkę z wielkim dekoltem. Nie była specjalnie urodziwa. Może dlatego na twarzy miała tyle makijażu, ile tylko się dało. Pomyślałem, jak można tak bardzo się zeszmacić, ale na głos powiedziałem:
-Daj mi coś mocnego.
Chwilę później postawiła przede mną szklane naczynie i butelkę wódki. Piłem powoli jeden kieliszek za drugim, aż się upiłem. Było już późno w nocy, gdy stwierdziłem, że powinienem wrócić do hotelu.
Droga powrotna zajęła mi więcej czasu, niż przypuszczałem. Nogi strasznie mi się plątały i raz po raz zatrzymywałem się, aby złapać równowagę. Gdy w końcu wpakowałem się do pokoju, przede mną stanęła Lizzie, żywo gestykulując i mówiąc stanowczo za głośno, jak na mój gust.
-Gdzie byłeś?
-Nie ważne- wybełkotałem, opierając się o ścianę.
-A właśnie, że bardzo ważne- wycedziła przez zęby.- Czy ty wiesz, która jest godzina?
-Sądząc po twojej reakcji dosyć późna- mruknąłem.
-„Dosyć późna”?!- wydarła się na mnie.- Jak możesz tak mówić? Wiesz jak się o Ciebie martwiłam? A tak poza tym…- podeszła do mnie i wciągnęła powietrze nosem.- Gregor, czy ty jesteś pijany?
-A nawet jeśli, to co? Zabronisz mi?- krzyknąłem na nią. Wzdrygnęła się i odsunęła ode mnie.
-Gregor… posłuchaj. Ja wiem, że ten sezon nie jest najlepszym, jaki miałeś, ale to nie powód, żeby się upijać- powiedziała spokojnie. Zaśmiałem się szyderczo.
-Widzisz, Lizzie… to jest wystarczający powód- powiedziałem. Brunetka westchnęła cicho.

-Skoro tak uważasz…- mruknęła, po czym zręcznie mnie wyminęła i wyszła z pokoju. Patrzyłem za nią potem ogłupiałym wzrokiem. Nie rozumiałem, co się właściwie stało. Ale w tym momencie tego nie chciałem. Po prostu podszedłem chwiejnym krokiem do łóżka i opadłem na nie, od razu zasypiając.



----------------
No i jest długo oczekiwany rozdział, w którym wszystko zaczyna się psuć :D Rozdział zapoczątkował serię problemów, które tak szybko się nie rozwiążą i pociągną za sobą wydarzenia, które przyjemne nie będą. Ale dosyć już. Reszty dowiecie się w kolejnych rozdziałach.
Mamy już napisanych 28 rozdziałów (to i tak nie wszystko, co zaplanowałyśmy), więc jeszcze trochę to opowiadanie potrwa ;)
Całusy, Milka i Molly :****

8 komentarzy:

  1. Wiedziałam, że szczęście nie potrwa długo. Schlieri chyba sobie nieźle nagrabił u Lizzie. Ale wcale nie dziwię się jej reakcji. Oby tylko te alkoholowe zapędy nie przeistoczyły się w coś o wiele gorszego...
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie :**

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj Gregor Gregor:D
    Ten to wiecznie jak duże , nieposkromione dziecko...
    Czas dorosnąć , bo nadejdzie czas , że Luizze oprzytomnieje , różowe klapki z oczu opadną i przejrzy jego prawdziwe oblicze...
    Oby jednak do tej pory się poprawił..
    --
    Zapraszam na kolejną odsłonę wiąże-z-toba-codziennosc.blogspot.com. Bedzie Nam bardzo miło jak zajrzycie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Gregor, Gregor, Gregor... Zaczynasz całkiem podobnie jak u mnie. Wystarczy, że ktoś nie przypilnuje, a ot co się dzieje. Współczuję Lizzie i czekam na to, co będzie dalej ;)
    Świetnie napisany rozdział, dziewczyny :* Buziaki <3
    -----------
    Wpadniecie do mnie na 34?
    http://to-chyba-przeznaczenie.blogspot.com/2014/09/rozdzia-xxxiv.html

    OdpowiedzUsuń
  4. No ludzie! Gregor!
    Kilka gorszych konkursów i aż takie cyrki? Przecież to się w głowie nie mieści! Mając przy sobie Lizzie, powinien chociaż trochę dojrzeć i wreszcie zobaczyć, co czasem jest ważniejsze nawet niż kariera...
    Ech, ale do facetów nie dotrzesz. Nie da się. Najprościej mówiąc, nie da się. ;p
    Ciekawe, co teraz zrobi Lizzie. Kurde! Jakbym była na miejscu tej dziewczyny, wyperswadowałabym w doskonały sposób temu chłopczykowi upijanie się do tego stopnia, a na dodatek te krzyki! Ruski rok by popamiętał. ;p

    OdpowiedzUsuń
  5. Nareszcie!
    To tak to wykombinowałyście ;)
    Wódka... jak w piosence 'wóda zryje banie' xD
    Gregor będzie tego żałował, ale no cóż :)
    Czekam na następny ;*
    Buziaki ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Gregor! Kilka gorszych konkursów, a ty się upijasz?! ahh... co za facet.
    Na miejscu Lizzie to urządziłabym mu niezłą awanturę, tak żeby pamiętał ją do końca życia :D Pozdrawiam i weny ;*

    ps. Zapraszam na trójkę na Wanka :)
    http://prawda-wyjdzie-na-jaw.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. http://sztuka-zapominania-ski.blogspot.com/ nowy rozdział, zapraszam! komentarze mile widziane :)

    OdpowiedzUsuń