Rozdział 23
„Beating heart”
Lizzie
“Wanna hear your beating heart,
Before the bleeding sun comes alive”
Lahti powitało nas mroźnym wiatrem. W samolocie siedziałam
oczywiście z Gregorem, jak najdalej od Pointnera. Powoli traciłam nadzieję, że
kiedykolwiek zapomnę to, co mi zrobił. Nadal się go bałam, a przerwa w terapii
na pewno mi zaszkodzi.
Wciąż też nie rozumiem dlaczego Gregor wybrał wtedy alkohol,
a nie mnie. Przecież wysłuchałbym go, pocieszyła, była przy nim kiedy musiałby
stawić czoła problemom.
Nie mogłam uwierzyć, gdy powiedział mi, że siniak na jego
szczęce to sprawka Kamila. Przecież chwilę po tym zajściu Stoch normalnie ze
mną rozmawiał i śmiał się.
Martwiłam się o Gregora. Od samego początku nasz związek był
wystawiany na próby. Dotąd jakoś wychodziliśmy z wszystkiego cało. I nie
pozwolę, aby wybryk z ostatniej nocy się powtórzył. Będę walczyć, bo wiem, że
warto. Czuję się przy Gregorze bezpiecznie, nie tak jak kiedyś- zastraszana i
poniżana.
Kwalifikacje spędziłam oczywiście z Ewą. Po kilku skokach
zaczęła udzielać mi się atmosfera i na moich ustach pojawił się uśmiech. Dla
mnie bezcenny był grymas radości u Gregora po jego skoku.
Po kwalifikacjach zostaliśmy na skoczni, ponieważ konkurs
był w ten sam dzień. Kibiców z każdą minutą przybywało i napięcie rosło.
Kamil miał dziś szansę na odzyskanie koszulki lidera, więc
Ewa chodziła jak po szpilkach. Chyba jeszcze nigdy nie widziałam jej tak
podekscytowanej. Nawet podczas igrzysk była spokojniejsza.
-Ej, spokojnie, bo zawału dostaniesz- szturchnęłam ją lekko
w ramię.
-Spadaj- odgryzła się.- Ty nie wiesz, jak to jest, kiedy
twój…- nie dokończyła, bo dostała śnieżką. Nie zdążyłam nawet zareagować, a na
mojej twarzy też rozprysł się biały puch. Podeszli do nas Janek, Maciek i
Piotrek, śmiejąc się. Nie trwało długo, gdy z Ewką zaczęłyśmy im oddawać i
zaczęła się prawdziwa bitwa.
Po kilku minutach byliśmy już cali biali, a na belce
pojawiła się pierwsza dziesiątka Pucharu Świata. Gregor skoczył dobrze, ale jak
zwykle się denerwowałam. Ewa po skoku Kamila nie była zadowolona.
-Przynajmniej Hofer nie chciał go zabić- mruknęłam i cała
nasza „paczka” się roześmiała.
Druga seria minęła mi strasznie szybko i zanim się
obejrzałam na belce znów zasiadł Gregor. Skoczył daleko, w dobrym stylu, ale to
wystarczyło tylko na ósme miejsce. Kamil skończył na trzecim miejscu i nie
odzyskał złotej koszulki, ale zbliżył się bardzo do Prevca. Szybko udałam się
do domku Austriaków, żeby Gregor znów mi nie znikł. Musiałam go pilnować, aby
nie zrobił znów jakiejś głupoty.
Gdy się przebrał, wyszliśmy na spacer. Słońce już dawno
pożegnało świat, więc z każdą chwilą robiło się ciemniej. Śnieg lekko iskrzył
się w świetle ulicznych latarni. Trzymaliśmy się za ręce i powoli
przemierzaliśmy ulice miasteczka.
-O czym myślisz?- zapytał po chwili ciszy, bacznie mi się
przyglądając.
-Tak sobie myślę, że ja poznałam twoich rodziców, a ty moich
jeszcze nie znasz…- roześmiałam się, widząc jego krzywą minę.- Kiedyś musimy
ich odwiedzić.
-Wiem- odpowiedział, nadal nieprzekonany.
-No przestań, nie są tacy źli- przystanęłam i wtuliłam się w
jego tors.
-Mam nadzieję, kochanie- szepnął, całując mnie we włosy.-
Chodź, pokażę Ci coś- powiedział i
pociągnął mnie za rękę. Po paru minutach stanęliśmy nad jeziorem, w którego tafli
odbijały się miejskie światła. Gdzieś w oddali górował nad miastem kompleks
skoczni.
-Ale pięknie- szepnęłam, a Gregor objął mnie ramieniem.
-Ty jesteś piękna- odpowiedział i wpił się w moje usta.-
Będziesz ze mną zawsze, prawda? Nie ważne, co jeszcze głupiego zrobię?
-No jasne, Gregor, co to w ogóle za pytanie?…-
odpowiedziałam szczerze, patrząc w jego oczy.
-Zdałem sobie sprawę, że tak bardzo Cię potrzebuję, że nie
potrafiłbym żyć bez Ciebie- zobaczyłam, że zaszkliły mu się oczy, więc
przytuliłam go najmocniej, jak tylko potrafiłam.
-A co, jeśli to znów okaże się silniejsze?- zapytał z
nieskrywaną obawą.
-Wtedy zwalczymy to razem. Nie zostawię Cię z tym samego…
-Dziękuję…
-Nie. To ja dziękuję, że mówisz mi to wszystko.
-Ufam Ci- szepnął, a ja uśmiechnęłam się promiennie.
Gregor
Nazajutrz odbył się konkurs drużynowy. Były to jedyne
zawody, w których mogłem liczyć na najwyższy stopień podium. Tak było też 1
marca. Zajęliśmy pierwsze miejsce, ale nie cieszyłem się ze swoich skoków.
Lizzie przybiegła mi pogratulować. Na mojej twarzy wykwitł uśmiech, gdy tylko
ją zobaczyłem. Wpiłem się w malinowe usta mojej dziewczyny. Od razu usłyszałem
dźwięki robienia zdjęć. Nie przejmowałem się. Niech wszyscy widzą jaki jestem
szczęśliwy, że znalazłem tą jedyną. Tak, ja Gregor Schlierenzauer, postanowiłem
się ustatkować.
Drugi konkurs indywidualny w Lahti poszedł mi bardzo dobrze.
Zająłem trzecie miejsce, zaraz za Severinem i Kamilem. Lizzie nie odstępowała
mnie na krok. Do hotelu wróciliśmy busikiem reprezentacji. Moja dziewczyna
udała się do pokoju, a ja na salę konferencyjną. Poza podstawowymi pytaniami
typu: „Jak się dziś skakało?”, „Jak oceniasz swoje skoki?”, jeden dziennikarz
zapytał:
-Jak życie poza skocznią wpływa na twoje skoki?
-Zawsze, kiedy siedzę na belce, próbuję się wyłączyć. Nie
myśleć o niczym, tylko o skoku. Ale czasem to się nie udaje i muszę zdać się na
swoją umiejętność radzenia sobie z emocjami.
-Kim jest ta tajemnicza dziewczyna, z którą jesteś ostatnio
spotykany i czy myślałeś o niej dziś, podczas skoku?
-Raczej nie spowiadam się z życia prywatnego, więc nie
zrobię wyjątku. Przyznam się, że myślałem. Czasem trzeba przed skokiem pomyśleć
o czymś dobrym.
-Skaczesz dla niej?- zapytał inny dziennikarz. Uśmiechnąłem
się pod nosem.
-Tak- moja odpowiedź wyraźnie ich usatysfakcjonowała.
Kiedy wróciłem do pokoju, Lizzie siedziała przy stoliku z
laptopem.
-Kim jest ta twoja tajemnicza dziewczyna, hmm?- zapytała,
odwracając wzrok od ekranu, na którym widniało nasze zdjęcie na pierwszej
stronie jakiegoś portalu informacyjnego.
-Pewna piękna brunetka, którą kocham nad życie- wymruczałem
jej do ucha i zabrałem się za całowanie jej szyi.
Nagle zadzwonił telefon Lizzie, ale ja nie miałem ochoty
przerywać poprzedniej czynności.
Lizzie
-Halo?- odezwałam się do telefonu.
-Hejka, moja ukochana siostrzyczko- przywitał się, jak
zwykle roześmianym głosem.- Stęskniłem się za Tobą…
-Ja za Tobą też, Florku. Niedługo Was odwiedzę- obiecałam.
-Gdzie teraz jesteś?- zapytał.
-Aktualnie w Lahti… z moim chłopakiem…
-CHŁOPAKIEM?! Siostrzyczko, czy ty się zakochałaś?- zapytał
podejrzliwie, z nutką rozbawienia.
-Na to wychodzi.
-Mam nadzieję, że jest Ciebie wart.
-On mnie tak, nie jestem pewna czy ja jestem warta jego.
-Jesteś pewna, że Cię kocha?
-Jeszcze jak… właśnie mi to dosadnie okazuje, przeszkadzając
w rozmowie z Tobą- zaśmiałam się.
-Ups… nie chciałem Wam przeszkadzać
-Spokojnie, jeszcze do niczego nie doszło.
-Jeszcze!
-Och, przestań! To kiedy moglibyśmy przyjechać?
-A kiedy Wam pasuje?
-Pod koniec marca…
-No to zapraszamy! A tak w ogóle to, jak on się nazywa?
-Jak przyjedziemy to Ci powiem. Zresztą jestem pewna, że go
znasz.
-Okej. A wpadniecie może na moje zawody? Mamy w czerwcu
rozgrywki szkolne.
-No jasne, że wpadniemy!
-Dzięki. Nie przeszkadzam Wam już więcej. Bądźcie grzeczni!
Całuski.
-Papa, braciszku- rozłączyłam się.
-Z kim rozmawiałaś?- zapytał Gregor.
-Z kochankiem- odpowiedziałam, a on popatrzył na mnie spode
łba. Parsknęłam śmiechem.- Gdybyś teraz widział swoją minę… Rozmawiałam z moim
kochanym braciszkiem, Gregorku. Jedziemy do nich po sezonie- uśmiechnęłam się i
pocałowałam go w usta. Po jego ustach błąkał się zawadiacki uśmieszek.
Postanowiłam, że będę udawać, iż niczego nie widziałam.
-Co robimy?- zapytałam, wstając z krzesła.
-Co tylko zechcesz- odpowiedział, wtulony w moje plecy
Gregor.
-Spać…
-Kochać się…
-Spać…
-Kochać się…
-Panie Schlierenzauer, jest Pan zboczony!
-Nie przeczę, ale dobrze mi z tym- wymruczał, zalotnie do
mojego ucha.
-Obiecałam Florkowi, że będziemy grzeczni- powiedziałam, ale
Gregor zamknął mi usta soczystym pocałunkiem. Nie pozostałam mu dłużna. Po
chwili nasze ubrania leżały na podłodze, a my na łóżku.
-Wiesz, że jesteś idealna?- powiedział, dokładnie lustrując
moje rozpalone ciało.
-Miło mi- odpowiedziałam, lekko się czerwieniąc. Gregor wodził
palcami po całym moim ciele, jakby chciał je poznać jeszcze raz, na nowo.
Poczułam, że zaraz eksploduję z napięcia rosnącego gdzieś we
mnie.
-No już. Zrób to, bo nie wytrzymam- poprosiłam.
-Hmmm… chyba się jeszcze nad Tobą trochę poznęcam-
odpowiedział, bawiąc się w najlepsze moimi włosami.
-Gregor- jęknęłam.
-Okej, okej, już…- powiedział i ulżył mojemu „cierpieniu”.
Po kilku minutach, które mogłyby trwać wiecznie, dobrnęliśmy na szczyt
rozkoszy. Gregor ułożył się obok mnie i wpatrywał się w moją klatkę piersiową,
która wciąż wariowała, nie mogąc znaleźć swojego rytmu. Gdzieś w środku czułam
jeszcze lekki ból od jego pchnięć, czułam jego małą cząstkę, którą we mnie
zostawił.
-Jestem, aż tak dobry?- zapytał, nadal mi się przyglądając.
-Nie bądź taki skromny… jesteś najlepszy- szepnęłam i
uśmiechnęłam się.
---------------------------
Nie, to jeszcze nie koniec. I wcale nie będzie różowo, więc jeszcze się nad nimi poznęcamy :D (zacieramy ręce).
Morgi... łzy same cisnął się nam do oczu. Dziękujemy, za to że dawałeś nam zawsze tyle radości, dziękujemy za piękne skoki, dziękujemy za twój uśmiech, ale przede wszystkim za Twoją siłę, którą pokazałeś podczas ostatnich igrzysk w Soczi. Należy Ci się szacunek do końca życia.
DANKE, THOMAS! <3
Całusy, Milka i Molly :*