Rozdział 14
„Something I need”
Gregor
“I know that we’re not the same,
but I’m so damn glad that we made it to this time”
Obudziłem się dosyć wcześnie, kiedy moja wspaniała dziewczyna jeszcze spała. Lizzie od wczoraj jest prawowitym lokatorem mojego pokoju. Morgi przyjął to z wielkim entuzjazmem, co trochę mnie zdziwiło. Musieli bardzo się zbliżyć, kiedy ja byłem cholernym dupkiem.
Obróciłem się na bok i spojrzałem na Lizzie. Wyglądała tak niewinnie, kiedy spała. Mógłbym tak leżeć i patrzeć się na nią cały dzień. Ale ona drgnęła, kiedy tylko ktoś zaczął walić w drzwi. Na sąsiednim łóżku Thomas gwałtownie wyprostował się.
-Kto tak się dobija?- mruknął, trąc oczy.
-Nie wiem- odpowiedziałem, a jako że byłem najbardziej rozbudzony, wstałem i otworzyłem drzwi. Moim oczom ukazał się nieznany mi wcześniej sportowiec. Młody Austriak wydawał się być lekko zdziwiony moim nieogarniętym wyglądem, ale jego mina od razu przybrała miły wyraz. Przynajmniej stwarzał pozory.
-Co jest?- zapytałem zaspanym głosem.
-Kazano mi przekazać, że dzisiaj o 20.00 odbędzie się impreza dla skoczków na zakończenie zmagań w Soczi- odpowiedział bardzo oficjalnym tonem.
-Obowiązkowo?- wydarł się za moimi plecami Morgi.
-Dobrze by było, gdyby wszyscy przyszli- odparł chłopak. Przewróciłem oczami, a Morgi jęknął i zwalił się z powrotem na łóżko.
-Dobra, dzięki- powiedziałem do chłopca i zamknąłem drzwi. Usiadłem na moim łóżku i uśmiechnąłem się do Lizzie.
-Chcesz iść na imprezę?- zapytałem, a jej twarz rozjaśnił lekki uśmiech.
-Jasne- powiedziała, ale po chwili mina jej zrzedła- Tyle, że nie mam żadnej sukienki.
Zaśmiałem się i pocałowałem ją w czoło.
-To żaden problem.- mruknąłem- Tutaj jest mnóstwo sklepów.
-Super- powiedziała Lizzie, spoglądając na zegar, który wskazywał nieludzko wczesną godzinę.- Ale na razie idę jeszcze spać.
Przekręciła się na drugi bok i po chwili spała smacznie. Na drugim łóżku Morgi zachrapał potężnie. Zaśmiałem się cicho i położyłem obok brunetki, obejmując ją w pasie.
XXX
Kiedy tylko porządnie się wyspaliśmy, wyciągnąłem Lizzie z hotelu i udaliśmy się na zakupy. Przez tą dziewczynę zapomniałem, jak bardzo tego nie lubię, no ale cóż. Moja ukochana chodziła od sklepu do sklepu, przerzucając po kolei wszystkie sukienki, omawiając szczegółowo ich wady: ,, Okropny kolor, za długa, za krótka, za dużo haftów, za bardzo asymetryczna..." Kocham ją, ale w życiu jej nie zrozumiem. Podczas gdy ona szukała właściwej sukienki, ja rozglądałem się po okolicy. Widziałem całe mnóstwo sportowców, w większości skoczków, których partnerki życiowe miały dokładnie takie same problemy, jak Lizzie. Zdziwiłem się trochę, że żadna z nich nie pomyślała o tym, żeby zabrać sukienkę. A może to był po prostu pretekst, żeby kupić nową?
Nagle ktoś pociągnął mnie za rękaw. Obróciłem się i zobaczyłem moją brunetkę trzymającą w ręce jakąś błękitną tkaninę.
-Idę przymierzyć- powiedziała, machając mi sukienką przed nosem. Uśmiechnąłem się z ulgą.
-Nareszcie- mruknąłem.
-Hej! To, że idę przymierzyć, wcale nie oznacza, że ją kupię.- oznajmiła z uśmiechem.
-No dobra, dobra- powiedziałem, odwracając ją w stronę przymierzalni- Idź.
Ja za to usiadłem na pobliskim krzesełku i czekałem. Fakt, że krzesełko nie było zbyt wygodne, a pobyt Lizzie w przebieralni zdecydowanie się przedłużał, sprawiły, że cierpliwość wyczerpała się zdecydowanie szybciej niż powinna. Ale powiem, że warto było czekać.
Kiedy zasłonki się rozsunęły, zobaczyłem moją dziewczynę, ubraną w błękitną sukienkę nad kolana. Tkanina była zwiewna i lekka, co sprawiało wrażenie, że Lizzie unosi się nad ziemią.
-I co?- zapytała, ale ja nie byłem w stanie nic powiedzieć. Gdy w końcu wziąłem się w garść, zdołałem wydukać tylko:
-Wyglądasz... pięknie- Lizzie przewróciła oczami.
-Powiedziałbyś tak nawet wtedy, gdybym wyszła w firance. Nie wydaje Ci się, że to gryzie się z moimi oczami?
-Nic się z niczym nie gryzie- zapewniłem ją. Podszedłem do niej i pocałowałem lekko w usta.- Wyglądasz po prostu wspaniale.
Dziewczyna zarumieniła się lekko, po czym weszła z powrotem do przymierzalni, aby przebrać się w swoje normalne ciuchy.
Po zakupie sukienki, Lizzie przeniosła swoją uwagę na buty. Postanowiłem wziąć sprawy w swoje ręce i wskazałem ręką na czarne szpilki. Lizzie przyjrzała się im i po przymiarce ruszyła w stronę kasy. Odetchnąłem z ulgą, że przynajmniej to poszło w miarę szybko.
Na początku chciałybyśmy Was przeprosić za nieopublikowanie rozdziału wczoraj, ale brak czasu i lekka skleroza wzięły górę :)
Jak zawsze mamy nadzieję, że rozdział się spodoba C:
Całuski, Milka i Molly :***